Rozdział 5

56 0 0
                                    

Przetarłam zmęczoną twarz dłońmi i zamglonym wzrokiem spojrzałam na Pana Profesora. Sytuacja z wczoraj mnie chyba przerosła, co odbiło się na moim samopoczuciu oraz wyglądzie. Z samego rana brałam zimny prysznic, w uniwersyteckiej kawiarni kupiłam dużą kawę oraz wypiłam do tej pory dwa napoje energetyczne, a mimo wszystko nadal chce mi się bardzo spać.

Po wczorajszej rozmowie oraz szczerym wyznaniu Daphne, kręciłam się z boku na bok nie potrafiąc chociażby zamknąć oczu, aby spróbować zasnąć. Mój wzrok cały czas był utkwiony albo w ścianie, albo w suficie. Łóżko pod wpływem mojego poruszania się co chwile skrzypiało, co strasznie irytowało moją współlokatorkę, ponieważ co najmniej pięć razy zwracała mi uwagę.

Nie jestem za bardzo pewna, co mam myśleć o tej całej sytuacji. Oczywiście, że jest mi totalnie dziwnie, ale również czuje coś jeszcze. Coś, czego nie potrafię zidentyfikować. To dziwne uczucie pojawiło się, gdy usłyszałam te słowa: On się w końcu złamie i przestanie taki być, ale zanim to nastąpi zbliży się do ciebie, ponieważ znalazł w tobie coś, dzięki czemu jeszcze nie rzucił tych studiów w cholerę. Dzięki mnie nie rzucił studiów? Ale po co miałby to robić? Miał jakiś konkretny powód? Został mu przecież ostatni rok nauki. Przecież to zleci jeszcze szybciej niżby można przypuszczać! Jednakże nadal zastanawia mnie fakt, dlaczego akurat ja. Dlaczego on we mnie znalazł coś takiego, dzięki czemu nie zmarnował jeszcze sobie życia?

Boże! Mam tyle pytań, a tak mało odpowiedzi! Ale przecież obiecałam Daphne, że nie wspomnę chociażby słówkiem o tym co usłyszałam. I tej obietnicy nie chcę złamać. Za żadne skarby.

- Jesteś jakoś dzisiaj dziwnie nieobecna - powiedziała Blake, kiedy wychodziłyśmy z sali, gdzie miałyśmy nasz ostatni wykład w tym dniu.

Po chwili dopiero zdołałam odpowiedzieć zdawkowo.

- Nie wyspałam się i to dlatego.

Brunetka chwile mi się przyglądała, ale chyba postanowiła urwać ten temat, ponieważ westchnęła głośno, pokręciła głową i mi nie odpowiedziała. W duchu jej za to dziękuje.

- Dzisiaj piątek - zaczęła, a ja lekko zainteresowana tym co chce powiedzieć, spojrzałam na nią - Nate nas zaprasza do siebie.

Cząstki mojego dobrego humoru uleciały jeszcze szybciej niż się pojawiły. Z grymasem na twarzy spojrzałam na Daphne, która niczym nie przejęta przeszła przez drzwi, które przytrzymał nam jakiś chłopak. Skinęłam do niego głową w podzięce.

- Ja chyba zostanę w akademiku... - zaczęłam, ale brunetka szybko mi przerwała.

- Nie ma nawet takiej opcji! - powiedziała dobitnie - Idziesz ze mną. Oni cię naprawdę polubili, Chels. Chcą żebyś przyszła.

Westchnęłam głośno i złapałam się opuszkami kciuka i palca wskazującego za nasadę nosa. Bardzo mi to schlebia i mile łechta mojego ego, ponieważ naprawdę się cieszę z tego, iż wszyscy mnie polubili. Ja też poczułam się naprawdę dobrze i swobodnie w ich towarzystwie. Mamy tyle tematów do rozmowy, które w zasadzie nigdy nam się nie kończą, przez co odczuwam wrażenie jakbym się z nimi wychowywała na jednym podwórku. Jakbyśmy znali się od zawsze.

No, ale oczywiście jak każdy z nas i oni mają swoje wady. A mianowicie oni są starsi, co oznacza, że więcej imprezują oraz piją napoje wysoko procentowe. A ja, jako, że to ja, nie mogę sobie na nie pozwolić. Boje się, że jak napije się chociażby małego łyczka te miesiące, które spędziłam na naprawieniu samej siebie, pójdą w cholerę. A ja nie chce, aby one poszły w zapomniane. Chcę się stać lepsza, dla mamy.

- Okej, pójdę. Ale...

- Nie będziesz pić?

Czy ona czyta mi w myślach?

Stay with me [WSTRZYMANE]Where stories live. Discover now