Rozdział czwarty

2.9K 129 19
                                    


Sala balowa dworu Malfoyów była przepięknie udekorowana, a solenizantka ubrana, we wspaniałą, amarantową szatę, brylowała na samej jej środku z gracją i pewnością siebie. Zaproszono całą śmietankę towarzyską magicznego świata, a Hermiona ucieszyła się, że nie wszyscy oni byli czystej krwi. Wiedziała, że po wojnie Draco i Narcyza, bez tyrani Lucjusza, wiszącej nad ich głowami naprawdę zmienili swoje poglądy i nie interesowało ich już pochodzenie ludzi, którymi się otaczali.

Hermiona uśmiechnęła się i podziękowała Anthony'emu za przyniesienie jej kieliszka szampana. Był nienagannym dżentelmenem i czuł się dobrze w jego towarzystwie, jednak wciąż miała wrażenie, że czegoś jej brakowało. Praktycznie każdy dzień w zeszłym tygodniu, spędziła z Draco i Jamesem, codziennie urywając się z pracy, by mogli gdzieś wspólnie zabrać małego. Malfoy naprawdę się starał i Hermiona musiała przyznać, że nawet z fascynacją obserwowała, jak blondyn krok po kroku uczył się odpowiedniej opieki nad dzieckiem. Polubiła jego towarzystwo. Pomimo bólu serca, spowodowanego utratą dwójki jej najbliższych przyjaciół, Draco potrafił sprawić, że znów się śmiała. Naprawdę żałowała, że tydzień się kończył i nie wiadomo kiedy, Malfoy znów znajdzie czas, by mogli go spędzić razem we trójkę...

Rozglądała się po sali balowej, zastanawiając się, jaką randkę on dziś przyprowadzi. Pomimo tego, że każdego dnia dokuczał jej z powodu zaproszenia na przyjęcie Goldsteina, sam nic nie zdradził na temat swojego wyboru. Hermiona starała się sobie wmówić, że wcale nie czuje zazdrości o to, że najpewniej na jego ramieniu, znów pojawi się długonoga piękność. Nie miała powodów, by tak się czuć.

- O Roweno! To niemożliwe! – Anthony podskoczył tuż obok niej, wyraźnie podekscytowany.

Hermiona spojrzała w stronę, w którą patrzył i ledwo zdusiła przekleństwo. Malfoy wcale nie przyprowadził dziś ze sobą modelki, choć kobieta, na talii której spoczywało jego ramię, była oczywiście, powalająco piękna. Miała długie do pasa, rude włosy i duże, zalotne zielone oczy. Marlene Bourguet była znaną na cały magiczny świat i uwielbianą przez wszystkich francuską aktorką.

Hermiona jednym łykiem wypiła swojego szampana, próbując nie gapić się w ich stronę, gdy Draco wraz z Marlene podeszli przywitać się z Narcyzą.

- Myślisz, że będzie mógł mnie jej przedstawić? – Anthony wyglądał trochę, jakby miał zaraz eksplodować z emocji.

- Nie wiem, zobaczymy – odpowiedziała Hermiona, pewna że jej randka na ten wieczór, jest praktycznie skończona. Goldstein był tak pochłonięty wgapianiem się w tę cudowną kobietę, że istniała bardzo mała szansa, że w ogóle jeszcze dostrzeże w jakiś sposób Hermionę.

Włożyła naprawdę dużo pracy w wybór sukienki, która była w kolorze głębokiej czerwieni. Fryzura i makijaż zajęły jej większą część tego popołudnia, bo naprawdę chciała ładnie wyglądać. Gdy Goldstein ją odbierał, oczywiście pochwalił jej wygląd, nazywając ją olśniewającą, teraz jednak Hermiona uświadomiła sobie, że to wcale nie jemu chciała się podobać. Od tego odkrycia, gorycz dosłownie napłynęła jej do ust, dlatego zaczęła się rozglądać za kolejną tacą z szampanem, by jakoś się tego pozbyć. Usiłowała też unikać patrzenia na Malfoya i jego partnerkę, którzy właśnie zaczęli przechadzać się wśród gości, witając się ze wszystkim.

- Myślisz, że wyjdzie głupio jeśli poproszę ją o autograf? – wyszeptał podekscytowany Goldstein, a Hermiona zacisnęła usta, by na niego nie warknąć.

- Nosisz przy sobie pióro i pergamin, by móc go dostać? – zapytała cierpko.

- Jakoś to skombinuję. Nie mogę przegapić takiej okazji! Marlene Bourguet to moja ulubiona aktorka! Jest doskonała w każdym calu! Po kilka razy oglądam jej każdy film. To prawdziwy zaszczyt móc ją spotkać...

Dramione - Odpowiedzialność [Zakończone]Where stories live. Discover now