Chapter 28 //

786 52 0
                                    

- Przepraszam na chwilę. - odezwałam się, przerywając pogrążonym w rozmowie o przyszłości  mamie i Kevinowi. Odeszłam od wigilijnego stołu, zabierając ze sobą telefon. Nie obchodziła mnie, różnica stref czasowych. Chciałam tylko usłyszeć choć na chwilę głos Harrego i życzyć jemu i jego rodzinie wesołych świąt.

- Vicky, dobrze Cię słyszeć. - usłyszałam już po dwóch sygnałach.

- Hej! Coś nie tak? - zapytałam zmartwiona, nie słysząc radości w jego głosie.

- Mam już dość tego co się tutaj dzieje. Ojciec zaprosił nas mimo, że ma jakąś, na moje oko 10 lat młodszą dziewczynę, której dwie córki są niepełnoletnie, zachowują się jak dziwki i wyraźnie na mnie lecą. Mama nie jest zadowolona, że nie uprzedził nas wcześniej o obecności obcych ludzi. Cały czas kłócą się, o to kto ma do czego prawo... - zrobiło mi się żal, słysząc jego zrezygnowany głos. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i położyłam na łóżko, opierając głowę o poduszki.

- Mogłeś pominąć ten fakt z córkami. Teraz będę zazdrosna. - powiedziałam robiąc minę biednego szczeniaczka, uświadamiając sobie, że nie może mnie zobaczyć.

- Naprawdę nie masz powodu. Nie w głowie mi teraz miłosne romanse. Jedyne o czym myślę to jak się stąd jak najszybciej wyrwać i spotkać z moją  piękną, inteligentną i cholernie gorącą dziewczyną. - odparł, a ja wyobraziłam sobie jak po obu stronach jego ust ukazują się czarujące dołeczki, za każdym razem kiedy się uśmiecha.

- Kiedy wracasz? Bo ja też chciałabym już mieć przy sobie najgorszego chłopaka w całej Wielkiej Brytanii.

- Mój 'ukochany' tatuś, chce żebyśmy zostali do Nowego Roku.

- Co?! Mam na Ciebie czekać jeszcze tydzień?! Nie wytrzymam tak długo! Chcę Cię pocałować

- Ja chcę czegoś więcej... 

- Vicky! Deser! - rozległi się pukanie do drzwi i głos jedenastolatka, a w słuchawce usłyszałam radosny śmiech chłopaka.

- Tak. Właśnie deser miałem na myśli. - powiedział nie przestając się śmiać. - Pozdrów młodego ode mnie  i powiedz, że mam dla niego prezent.
- Harry, co roku mu coś kupujesz.. Wiesz, że nie musisz...

- Ale chcę i dla Ciebie też coś mam. A ty? Przemyślałaś propozycję mojego prezentu? - domyśliłam się, że właśnie teraz uśmiecha się zadziornie.

- Tak. A teraz muszę już wracać do stołu. Przekaż wszystkim życzenia ode mnie, okay? Kocham Cię. - uśmiechnęłam się jeszcze raz szeroko, ciesząc się, że mam takiego cudownego chłopaka.

- Ja Ciebie też. Pa.

Ruszyłam się z łóżka, wygładziłam koronkową sukienkę i powróciłam do wigilijnego stołu.

* * *

- Masz wszystko? - kobieta poraz kolejny chciała przejrzeć moją walizkę. Stałyśmy teraz w holu, gdzie zakładałam na siebie zimowy płaszcz.

- Mamo! Jestem dorosła, potrafię się spakować na tygodniowy wyjazd. - odparłam łapiąc ją w ramiona i przytulając do siebie. - Louis już czeka w samochodzie. Muszę iść. - odezwałam się odrywając od niej. - Zadzwonię do Ciebie jak dotrzemy na miejsce.

- Okay. Tylko proszę Cię nie kombinuj. Wierzę, że jesteś wystarczająco odpowiedzialna. -  powiedziała, mrużąc oczy.

- Też Cię kocham, mamo. James, bądź grzeczny. - przeniosłam swój wzrok na brata i rozczochrałam mu włosy dłonią.

- Nareszcie tydzień spokoju. - odparł entuzjastycznie.

- Dzięki. Też będę za Tobą tęsknić. - pożegnałam się przytulasem z tą dwójką i wyszłam, kierując do samochodu przyjaciela, który już czekał aby przejąć moją walizkę.

Would you hurt the one you love? // H.S.Where stories live. Discover now