Chapter 32 //

765 53 1
                                    

- Cześć! Mam nadzieje, że przynajmniej na tej lekcji nie siedzisz z panem 'uroczy i seksowny' - powiedział Joe, zajmując wolne miejsce w mojej ławce.
- Hej! - to może wydać się dziwne, ale naprawdę ucieszyłam się na jego widok. Podekscytowana, rzuciłam się mu na szyję, gdy w tym samym momencie do sali wszedł nauczuciel, a tuż za nim spóźniony Harry. Przystanął na chwilę w miejscu, kiedy mnie zobaczył. Był zaskoczony, gdyż od momentu naszej kłótni, minęły dwa dni i od tamtego czasu się nie widzieliśmy.
Widząc, że miejsce obok mnie, na którym zwykł siedzieć było zajęte, ruszył do jedynej wolnej ławki w pierwszym rzędzie i nawet nie zareagował, kiedy Joe się z nim przywitał.
- Coś się wydarzyło pod moją nieobecność? - blondyn szepnął mi na ucho, gdy pan Fitz rozpoczął już zajęcia.
- Naprawdę się cieszę, że już wróciłeś. - odparłam uśmiechając się szczerze, po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Tęskniłaś za swoim ukochanym bratem? - odwzajemnił mój uśmiech.
- Drugim ukochanym bratem.
- Masz tylko dwóch. - zauważył.
- Czy ja Państwu przeszkadzam?! - zwrócił na siebie uwagę profesor. - Może wyjdziecie i porozmawiacie na korytarzu.
- Nie. Przepraszamy bardzo. - powiedziałam skruszona i nie wiem dlaczego, ale mój wzrok skierował się na Harrego. Odwrócił się w naszą strone, patrząc na nas ślepo. Widziałam ból w jego oczach. A może po prostu chciałam go tam zobaczyć. Od momentu kiedy opuścił mój dom czekałam, aż coś zrobi. Chciałam, żeby przyszedł i udowodnił, że naprawde mu zależy. Tak cholernie mi go brakuje...
Kiedy profesor Fitz zaczął kontynuować lekcje, Harry odwrócił się do mnie plecami i już nie spojrzał za siebie, aż do końca lekcji.
- Czuję, że mam wiele do nadrobienia. - wyszeptał jeszcze Joe, po czym również ucichł.

* * *
Nie wymigasz się. Mów co jest grane. - odezwał się Joe, kiedy podwoził mnie swoim autem do domu.
- To chyba jasne. - odparłam od niechcenia, patrząc za boczną szybę.
- Vicky. - jego głos przybrał poważny ton, a ja zrozumiałam, że nie da mi spokoju dopóki nie pozna prawdy.
- Wiem, że będziesz go bronić, bo męska solidarność i w ogóle...
- Vicky!
- Okay, okay. Okłamał mnie. Nie powiedział mi, że w trakcie pobytu u ojca był w klubie. I pominął też fakt, że był tam z Margaret i dobrał jej się do majtek.
- Pff. Podsumował bym to jednym słowem - dupek - ale tego nie zrobię, bo nie wierzę, że to prawda. - odpowiedział pełnym przekonania głosem, wciąż utrzymując wzrok na drodze. Spojrzałam na niego unosząc jedną brew.
-  Widzisz, mówiłam, że będziesz go bronić. Ale to prawda. Ona ma dowody.
- Zdjęcia? - zapytał zupełnie mnie tym zaskakując.
- Tak, ale skąd ty...
- Rozmawiałaś z Harrym? Wysłuchałaś tego co on ma do powiedzenia?
- Tak. To znaczy, ja...umm... Tylko z nim zerwałam. Nie miałam siły na rozmowę. - dlaczego czuję się jak idiotka? Byłam przekonana, że postąpiłam właściwie... Aż do teraz. Może faktycznie powinnam pozwolić mu się wypowiedzieć.
- Wiesz na ilu imprezach byliśmy bez Ciebie? - wypalił. Zaczynało irytować mnie to, że nawet przelotnie na mnie nie spogląda. - Ty uczyłaś się do egzaminu, a on dotrzymywał mi towarzystwa. Chciałem Ci udowodnić, że to nie jest facet dla Ciebie, chciałem, go przyłapać na czymś co byłoby idealym dowodem na to, że nie nadaje się na twojego chłopaka dlatego postanowiłem go lepiej poznać.
- O czym ty mówisz?!
- Był kompletnie pijany, a ja znalazłem mu laskę. Naprawdę gorącą. - uśmiechnął się do siebie pod nosem, a mi nagle zrobiło się niedobrze. Przypomniałam sobie jak pewnej nocy Harry przyszedł do mojego domu nietrzeźwy. Byłam zaskoczona, bo nigdy nie upijał się w środku tygodnia. - Wiesz co wtedy powiedział? - blondyn zaśmiał się głośno. - Kiedy się do niego dobierała, wstał i powiedział jej, że jest naprawdę ładna ale nie tak ładna jak jego dziewczyna i że musi do niej jechać, bo pewnie się martwi. - powiedział cały czas się śmiejąc. - Okropne, co? To brzmiało jak słowa jakiegoś leszcza, umawiającego się z bibliotekarką, a nie kolesia, który zalicza panienki na lewo i prawo. Nie wiem czy kiedyś przestanie mnie to bawić...
- Co w tym śmiesznego? - zapytałam nie podzielając jego nastroju. Chłopak wjechał na podjazd mojego domu, zatrzymał samochód, ale nie wysiadł.
- Vicky, on był pijany i miał idealną okazję, żeby Cię zdradzić ale tego nie zrobił! - odpiął pas i odwrócił się w moją stronę. - Naprawdę sądzisz, że zrobiłby to z Margaret?!
- Najwyraźniej tak właśnie zrobił. - odparłam nieprzekonana.
- Ugh. Jesteś uparta. Okay. Nie chciałem Ci tego mówić ale chyba nie mam wyjścia... - zaczął ale nie pozwoliłam mu skończyć.
- Joe, dlaczego ty go bronisz? Zachował się dziś wobec Ciebie nie w porządku, więc może przestań.
- Jesteś moją siostrą i naprawdę Cię lubię. Chyba nic w tym dziwnego, że chcę żebyś była szczęśliwa. Straciłaś chłopaka i przyjaciela w tym samym czasie, a ja mam zamiar zająć jego miejsce. Przyjaciela, nie chłopaka oczywiście. - zaśmiał się radośnie.
- Nie jestem Twoją siostrą.
- Jeszcze. A teraz pozwól mi mówić. Jak się tutaj przeprowadziłem w zeszłym roku i zacząłem chodzić z Tobą do szkoły, pierwszą osobą, z którą się zakumplowałem był Nick, kapitan drużyny siatkarskiej. Byliśmy razem na imprezie, on wtedy umawiał się z Margaret. Trochę przesadziłem z alkoholem, a ona wykorzystując to zrobiła sobie i mi zdjęcie, które potem pokazała znajomym. Ta sama historyjka co w przypadku Harrego.
- Skąd wiesz, że z nią nie spałeś?! Byłeś pijany!
- W zasadzie na początku mi się to nawet podobało. Do czasu kiedy dowiedział się o tym Nick.
- Ale nadal się przyjaźnicie, prawda?
- Był na mnie wkurwiony, ale jej też się nie upiekło. Megan chcąc go zatrzymać powiedziała prawdę. Zmyśliła całą tę historię. Jestem pewny, że w przypadku Harrego było podobnie. Ta sama bajka.
- Naprawde sądzisz, że byłaby aż tak głupia? Przecież mogła wymyślić coś mądrzejeszego...
- Tak. Nie tylko sądzę, ale wiem, że jest idiotką.
Na chwilę zapadła między nami cisza. Musiałam zebrać myśli. Jeśli to co powiedział Joe to prawda, to największą idiotką jestem ja. Nazwałam Harrego ruchaczem, nie widząc tego jak bardzo starał się być lepszym facetem. I to dla mnie.
- Okay. - przerwałam ciszę. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w łóżku, by móc to wszystko jeszcze raz gruntownie przemyśleć. - Dzięki za podwózkę. Wejdziesz? - zaproponowałam rozpinając pas bezpieczeństwa.
- Dzięki, ale muszę coś jeszcze załatwić. Widzimy się w poniedziałek. - pożegnałam się z nim całusem w policzek, po czym opuściłam samochód i udałam się do domu.

Would you hurt the one you love? // H.S.Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum