Chapter 2 //

1.3K 64 1
                                    

- Victoria mogę cię prosić na chwilkę do siebie? - zapytała nauczycielka angielskiego już po dzwonku. Spojrzałam lekko zaskoczona na Harrego.

- Uu.. tak na samym wstępie coś przeskrobać. Nie poznaję cię.  - rzekł rozbawiony chowając książki do torby. - Idę na lunch. Dołącz jak skończysz. - puścił mi oczko i zniknął w tłumie, a ja udałam się do nauczycielki.

Lunch~~

Nałożyłam na swoją tackę trochę sałatki, jabłko i mufinke, zabrałam też sok pomarańczowy i udałam się do stolika, przy którym siedzieli moi przyjaciele.

- Czego chciała od ciebie ta zołza? - odezwał się Louis gdy zajęłam miejsce obok loczka.

- To nie jej wina, że w wieku 35 straciła dziewictwo. - odparł Liam, a reszta wybuchła niepohamowanym śmiechem. 

- A ty niby skąd to wiesz? - zapytałam trochę zmieszana.

- Bo to on jej w tym pomógł. - szepnął mi na ucho Harry, a na mojej twarzy pojawił się szok. - Był aż tak zdesperowany po tym jak rzuciła go Kate, że przerzucił się na starsze. - dodał, po czym po chwili ciszy wybuchnął śmiechem dając mi do zrozumienia,  że dałam się nabrać.

- Jesteś fiutem. - udałam obrażoną

- Ale mnie kochasz, bo jestem twoim najlepszym przyjacielem. - odparł i pocałował mnie w policzek.

- Lepiej opowiadaj jak było w Miami.

- Słońce, plaża, drinki,  najlepsze imprezy i gorące laski. Wiesz jak to jest..

- Zaliczyłeś jakąś? - wtrącił wyraźnie zainteresowany tematem Louis.

- Żartujesz sobie ze mnie. - odpowiedział oburzony - Poprawne pytanie powinno brzmieć "ile?"

- Naprawdę jesteś fiutem. - wstałam od stołu i dodałam na odchodne patrząc mu prosto w oczy - Przyjedziesz o 18? - w odpowiedzi skinął tylko głową - na razie wszystkim.

W domu byłam przed 16. Przywitałam się z babcią i pobiegłam do swojego pokoju. Zabrałam się za odrabianie lekcji, bo wiedziałam, że jak przyjdzie Harry, nie będę miała do tego głowy.

Uwielbiam spędzać z nim czas. Za każdym razem robimy coś przysparza nam wiele śmiechu.  I za to właśnie go kocham, za to że nie ważne jak zły mam humor on zawsze mnie rozbawi.

~~

Odrabiałam właśnie zadanie z matmy (tak zadali nam w pierwszy dzień szkoły,  ale - jak to mówią - tylko i wyłącznie dla naszego dobra),  kiedy poczułam wibracje sygnalizująca nową wiadomość.

"Max organizuje u siebie imprezę na zakończenie lata. Idziemy? H. Xx"

Od razu zabrałam się za odpisywanie:

"Idziemy. Tylko nie narób mi wiochy..x"

"Haha:) Będę o 18.^^ "

Mimo iż nie byłam wielką fanką tego typu imprez, czułam, że może być fajnie.  Wzięłam prysznic, założyłam biały top, czarne jeansy i moje białe conversy, z którymi rzadko się rozstaje.  Poprawiłam makijaż, włosy,  i już byłam gotowa do wyjścia. 

Harry przyjechał punktualnie.  Miał na sobie podarte, czarne rurki, biały t-shirt, który delikatnie odkrywał jaskółki, wytatuowane na piersiach oraz białe conversy. Jedynym słowem był moim męskim odwzorowaniem.

- Dlaczego ubrałeś się identycznie?- zapytałam kiedy siedzieliśmy już w jego samochodzie. Nie powiem, że ten zbieg okoliczności mnie nie rozbawił.

- Zazwyczaj dziewczyny na takie imprezy ubierają jak najkrótszą mini i szpilki. To ja powinienem zadać to pytanie Tobie. - odparł nie spuszczając wzroku z drogi.

- Chcesz przez to powiedzieć, że  narobię ci wiochy? - spojrzałam na niego unosząc brew.

- Mogłabyś założyć worek, a i tak wyglądałabyś zajebiście.

- Nie podrywaj mnie. Na mnie to nie działa.  - odparłam i oboje zaczęliśmy się śmiać. Często pozwalaliśmy sobie na takie teksty. Wyłącznie dla żartów.

Już na progu przywitała nas głośna muzyka. Weszliśmy do środka, a Harry od razu poszedł po coś do picia. Weszłam do salonu i wyłapałam wzrokiem kilku znajomych.

Impreza się rozkręciła. Już godzinę później razem z Dannielle byłyśmy lekko wstawione. Wszyscy przenieśli się do ogrodu, w którym znajdował się wielki basen.

Nawet nie wiem jakim cudem po chwili obie się w nim znalazłyśmy śmiejąc się w niebo głosy.  Nie zwracałam już nawet uwagi na przemoczony top, przez który prześwitywał mój czarny stanik. Miałyśmy niezły ubaw. 

Nagle do basenu wskoczyli jacyś chłopcy.  Wśród nich był Harry, który od razu do mnie popłynął. Pod wpływem alkoholu zaczęłam paplać jakieś głupoty i nie przestając się śmiać zarzuciłam swoje ramiona na jego, oplatając je wokół szyi, nie zwracając uwagi na otaczających nas ludzi.

- Myślę że powinniśmy już się zbierać. - szepnął swoim seksownie zachrypnietym głosem - wyglądasz naprawdę podniecajaco, a nie chcę zrobić czegoś czego będę potem żałować. - dodał po czym złapał mnie za rękę, kierując nas do wyjścia.  Będąc poza basenem odkrył mnie jakaś bluzą tak by zasłonić mój rzucający się w oczy stanik.

- Panie Styles. Niech pan się trochę wyluzuje. Trzeba żyć póki jest się młodym - odparłam chichocząc. Sam powtarzał mi to motto.

- Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak na mnie działasz kiedy tak mnie nazywasz. - rzekł tak cicho, że ledwie go usłyszałam. Nie brałam jego słów na poważnie, bo przecież żartował.

Już po chwili staliśmy pod jego czarnym Audi A8. Harry otworzył drzwi od strony pasażera i wpuścił mnie do środka.

- Jaki z pana dżentelmen, panie Styles. - oczy Harrego wyraźnie pociemniały. Rzucił tylko jakieś przekleństwo i zajął miejsce kierowcy.

~~~~

Hej! Oto kolejny rozdział! Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeśli macie jakieś uwagi - piszcie:) Naprawdę zależy mi na tym aby komuś czytanie tego opowiadania sprawiało radość:) 

Miłego dnia! Xx

Would you hurt the one you love? // H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz