1.

498 33 42
                                    

Mówili, że łucznictwo jest domeną mężczyzn. No i się mylili.

Dziewiętnastoletnia Faye naciągnęła mocniej cięciwę łuku mierząc wzrokiem tarczę. Pewnym ruchem wypuściła strzałę trafiając w sam jej środek.

Wokół rozległy się oklaski sześciu par małych rąk, a Faye ukłoniła się teatralnie.

- Teraz wasza kolej.

Jej widownia ochoczo podbiegła do koca, na którym rozłożone zostały odpowiednio mniejsze, drewniane łuki.

Kiedy tylko miała czas, a zdarzało się to niezwykle rzadko, Faye uwielbiała pomagać wujowi przy szkółce łuczniczej, którą prowadził odkąd tylko pamiętała. To on wykonał dla niej jej pierwszy łuk i nauczył wszystkiego co potrafiła. To dzięki niemu była dziś sobą. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie w stanie mu się za to odwdzięczyć.

- Nie... nie tak - nachyliła się nad jasnowłosym chłopcem, który wyraźnie szamotał się z łukiem - jeden palec nad strzałą, dwa pod spodem. O tak - poprawiła chwyt chłopca na strzale. - A teraz wyprostuj się, trzymaj ramiona równo, naciągnij i... puść.

Chłopiec zastosował się do poprawek Faye i z zacięciem na twarzy wypuścił strzałę, która wbiła się w jedno z wewnętrznych kół tarczy.

- Tak! - Faye wyrzuciła pięść w powietrze i poczochrała chłopcu włosy. - Prawie w sam środek! Przybij piątkę!

Pewnego dnia gdy miała zaledwie trzynaście lat, wypatrzył ją przyjaciel wuja, pałacowy Mistrz Broni. Zaproponował szkolenie Faye w pałacowej akademii. Uczyła się tam nie tylko walczyć ale i otrzymała gruntowną edukację. Z biegiem lat Faye władała już nie tylko łukiem ale i mieczem, sztyletem, a nawet specjalnie wykonanym wachlarzem. Stała się tak dobra, iż w wieku lat siedemnastu zaproponowano jej posadę Nadwornej Obrończyni Księżniczki Rhiannon, przyszłej Królowej. Król stwierdził, iż jego córka o wiele łatwiej zniesie ciągłą obecność ochroniarza u boku, jeśli będzie to jej rówieśniczka. Wszystko zbiegło się też z wyjazdem Księcia Kierana, brata bliźniaka Księżniczki do obozowisk wojskowych. Samotna Księżniczka szybko przywiązała się do Faye i traktowała ją jak siostrę.

- Faye? Tu jesteś. Chodź no. - Z wnętrza domu wyjrzała postawna kobieta - jej ciotka, choć której włosy były już przyprószone siwizną, a ostre rysy podkreślone wieloma zmarszczkami, nigdy nie traciła pogody ducha, nawet jeśli czasami lubiła sobie ponarzekać.

- Idź, Faye. Przejmę ich - siedzący nieopodal wuj kiwnął do niej głową i sięgnął po swój łuk.

- W porządku więc - Faye odwróciła się w stronę chaty, lecz surowy wzrok ciotki zatrzymał ją w pół kroku.

- Żadnych łuków w domu, znasz zasady.

- Ach Miriam, czterdzieści lat i wciąż ta sama śpiewka - westchnął wuj, puszczając oko do Faye. Jego żona tylko zmroziła go spojrzeniem.

- Racja - Faye zaczerwieniła się lekko i sprawnym ruchem zdjęła go z pleców by zostawić go przy drzwiach. Zapomniała.

W pałacu, pełniąc funkcję Obrończyni Księżniczki, mogła paradować ze swoimi broniami gdzie żywnie jej się podobało. Wyjątkiem była kuchnia, z której natychmiast wyganiały ją kucharki i oczywiście oficjalne wydarzenia, podczas których wszelka broń musiała być dyskretnie ukryta. Czasami łapała się na tym, że zupełnie zapominała o tym, że nosi ze sobą łuk dopóki nie zaczynał jej ciążyć.

Wnętrze domu przesiąknięte było zapachami przeróżnych przysmaków. Zdaniem Faye dominował zapach ciasta z owoców leśnych, który należał do popisowych dań ciotki, choć czuła też wyraźną woń dyniowego chleba i pieczonych jabłek. Faye bardzo doceniała kulinarne umiejętności swojej ciotki, gdyż sama posiadała dwie lewe ręce do gotowania.

Nadworna ObrończyniWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu