8.1

154 11 3
                                    

Król wycofał wojska z nękanego przez bestie południa. 

Tyle wystarczyło by doszło do nastania paniki wśród ludu i wzniecenia buntu. I choć pogłoski na temat przerażających stworów pustoszących dolną część królestwa musiały krążyć od dłuższego czasu, wydany rozkaz okazał się być iskrą dla publicznego zrywu.

Czuła się trochę jak między młotem a kowadłem, gdyż doskonale rozumiała motywy obu stron. Król miał rację ratując żołnierzy przed pewnym losem pożywki dla dzikich stworów. Rację mieli również Derek i mieszkańcy miasteczka czując się zagrożeni i oszukani przez władcę, który próbował ukryć pożogę, lecz martwiło ją, że kompletnie nie zastanawiali się nad możliwymi konsekwencjami takich ruchów. O kilka razy za dużo widziała jak kończą śmiałkowie uznani za wrogów Korony.

- Dbasz o ich bezpieczeństwo na każdym kroku, a kiedy zaczyna się dziać coś ciekawego zostawiają cię pod drzwiami - bąknęła pod nosem i oparła się plecami o ścianę za którą znajdowała się sala narad.

 Cichy chichot wyrwał się z czyichś ust przypominając jej, że nie jest sama. Krew napłynęła jej do policzków, więc sięgnęła do warkocza by uwolnić z niego kilka kosmyków i choć trochę je zasłonić. Następnie podążyła wzrokiem za źródłem dźwięku, by ujrzeć... 

- Arden Verelli, prawda? Faye, Osobista Gwardzistka Księżniczki.

Podeszła do mężczyzny i wyciągnęła do niego dłoń, w nosie mając protokół i to, że był to sposób powitania, który przystoi wyłącznie mężczyznom. Większość gwardzistów i tak przestrzegała protokołu tylko w obecności rodziny królewskiej bądź ich gości. Zresztą jej zdaniem dyganie wyglądało wyjątkowo śmiesznie gdy miało się na sobie spodnie, które nosiła przecież przez znaczną większość czasu. 

Arden bez wahania przyjął uścisk jej wyciągniętej dłoni i nawet jeśli zaskoczyło go jej bezpośrednie zachowanie to nie dał tego po sobie poznać. 

- Słynna Faye, to zaszczyt - skłonił się i uśmiechnął chłopięco, lecz nie uwodzicielsko. Ruchy miał opanowane, a maniery póki co nienaganne. Kto by pomyślał, że przyjaciel księcia pozornie będzie bardziej książęcy niż on sam?

- To samo można powiedzieć o tobie, oficerze - odrzekła. - Nie codziennie dostaje się posadę instruktora.

- Zdążyłem już zapomnieć jak szybko słowo tu się niesie - mężczyzna potarł dłonią tył głowy, jakby zakłopotany.

- Niemal tak szybko jak wieść o tym, w której części zamku przebywa książę - rzuciła zanim pomyślała o tym, by ugryźć się w język. 

 - Kobiety nigdy nie trwonią czasu w obecności księcia - powiedział. - Czasami zakładamy się nawet jak szybko go znajdą.

Wtem wprawione silnym pchnięciem w ruch drzwi się otworzyły. Wyszedł, a raczej wręcz wypadł nimi sam Król, za którym jak zwykle dreptał jego wierny doradca Sigrid. Jego zdobiona laska z mosiężną główką w kształcie jastrzębia równomiernym ruchem uderzała w posadzkę. Dość jasne było, że mężczyzna jej nie potrzebował, a jednak nigdy nie widziano go bez niej, toteż cały dwór uważał przedmiot za ekstrawagancką fanaberię starca i samozwańczy symbol władzy.

Drzwi komnaty zamknęły się z głuchym trzaskiem.

- Zakładam, że zebranie nie przebiegło pomyślnie? -  spojrzała na Ardena, na którego czole pojawiła się niewielka zmarszczka.

Arden odpowiedział jej nieznacznym uśmiechem.

- Na to wygląda.

Omiotła wzrokiem grzbiet wystającej z jego skórzanej torby księgi. Dzieje Siedmiu Królestw. Czy nie była to przypadkiem pozycja zakazana w Nadavie od dziesięcioleci? 

Nadworna ObrończyniKde žijí příběhy. Začni objevovat