7.

171 10 7
                                    

Luke okazał się być naprawdę pojętny, więc od dnia dzisiejszego Faye postanowiła wydłużyć ich treningi o pół godziny by przyspieszyć szkolenie. Dzisiaj zabrali się za blokowanie ciosów, gdyż atak przed którym Faye faktycznie zmuszona była się bronić wychodził mu już niemal naturalnie. Ćwiczyli też prawdziwą, choć tępą bronią, używając kijów wyłącznie w ramach rozgrzewki. Treningowi przyglądała się Rhia, która nalegała by pójść z nią i popatrzeć, gdyż jak zapewniała, odpisawszy na wszystkie oficjalne listy i wziąwszy udział w zebraniu dotyczącym budowy sierocińców wraz z Królową Sorią, nie miała nic lepszego do roboty.

Siedziała więc na kamiennej ławeczce, zażywając jednych z ostatnich promieni słonecznych w tym roku i z zaciekawieniem przypatrywała się szkoleniu. Faye widziała jak przyjaciółka chłonie każdą z jej instrukcji jak gdyby sama miała za chwilę złapać za miecz i powtórzyć za nią całą sekwencję. Pewien czas temu razem z Rhią wpadły nawet na pomysł by Faye udzielała jej lekcji, lecz spotkał się on ze stanowczym sprzeciwem Królowej, która stwierdziła, iż machanie bronią nie przystoi damie, a już zwłaszcza nie przyszłej Królowej.

Luke z kolei cały czas dochodził do siebie po tym gdy dowiedział się, że sama Księżniczka Rhia będzie towarzyszyć im podczas treningu przez co popełniał więcej błędów niż zwykle i zmuszał ją do upominania go raz za razem. 

- Luke, postawa!

Chłopak posłusznie przeniósł prawą nogę w tył, tym samym rozkładając środek ciężkości na obie nogi, a następnie lekko pochylił na bok by uniknąć znalezienia się w samej linii jej ostrza.

Wykonała atak, a gdy wokół nich rozległ się szczęk metalu, który oznaczał, że spotkała się z oporem uśmiechnęła się z zadowoleniem.

- Dobrze, teraz trzymaj ten nacisk, nie pozwól mi przejąć kontroli. Jeśli to zrobisz, stracisz szansę na kontratak.

Luke kiwnął niepewnie głową, ale skupiając się na jej słowach aż zanadto, zgubił postawę i odsłonił cały bok.

- Boki! - poprawiła go, wciąż dając mu szansę na odwrócenie sytuacji na swoją korzyść. 

- Powinien bardziej ugiąć kolana i trzymać miecz niżej. No i stoi za sztywno. 

- Przepraszam, ktoś pytał cię o zdanie? - wypaliła bez namysłu, nie spuszczając oczu ze swojego podopiecznego, rozdrażniona faktem, że ktoś miał czelność wtrącać się do prowadzonej przez nią lekcji. 

Rhia w mało królewski sposób parsknęła śmiechem.

- Trafił swój na swego.

- Rhia.

- Bracie, najwyższy czas by ktoś wytknął ci zuchwalstwo.

Luke opuścił miecz nie zwracając na nią dłużej uwagi. Zamiast tego z oczami wielkimi jak spodki gapił się na osobę stojącą za jej plecami. Dopiero po chwili jej pochłonięty treningiem mózg uświadomił sobie, z czyich ust wypłynęły te słowa.

Tuż za Rhią, oparty nonszalancko o rzeźbione oparcie ławki, stał Książę Kieran. Tym razem jego prawie sięgające ramion włosy powiewały luźno na wietrze, ale jego wyszukany ubiór wyraźnie dawał do zrozumienia, że Książę nie wracał ze zwykłej przejażdżki konno po okolicy. 

- Postawa chłopaka błagała o pomoc, więc postanowiłem ulżyć mu w cierpieniu - odparł, przesadnie akcentując słowo błagała.

- Wasza wysokość - dygnęła naprędce, zerkając na Rhię, która posłała jej szybki uśmiech i przeniosła spojrzenie na brata. - Jego postawa była dobra, dopiero zaczęliśmy.

Nadworna ObrończyniWhere stories live. Discover now