8.2

154 14 8
                                    

Pobłyskująca szaro-niebieską poświatą smuga wirowała w oddali wokół zacienionej sylwetki jakby tańcząc jakiś skomplikowany taniec. Sylwetki Księcia - co do tego nie miała najmniejszych wątpliwości. Smuga cienia niezaprzeczalnie należała do niego. Jakby wyczuwając, że Faye się jej przygląda, zastygła na chwilę jak gdyby również się jej przyglądając, by za chwilę znowu wznowić swój taniec. Jeszcze dzikszy, jeszcze szybszy, zupełnie jakby ją wzywała, jakby chciała zwrócić jej uwagę. Wirowała tak szybko i świeciła tak jasno, że przypominała świetlisty podmuch wiatru, podrywając do tańca wszystko, co znalazło się na jej drodze.

Nigdy nie widziała, by cień zachowywał się w ten sposób, a widywała je od dziecka. Z reguły po prostu się jej ukazywały, były jak bryza otaczająca swego właściciela zdradzająca jego prawdziwe barwy. Zdarzało się to jednak niezwykle rzadko, gdyż cienie były kapryśne. W większości jedynie czuła ich obecność, niewyraźną i skrytą, lecz niepodważalną. Bardzo wcześnie nauczyła się też nikomu o nich nie wspominać - jakież było jej zdziwienie gdy odkryła, że inne dzieci nigdy nie grały w chowanego z cieniami!

Wstała z kucek, decydując się ruszyć dalej. Choć na samą myśl, że Książę podążał za nią miała ochotę krzyczeć (zarówno z frustracji jak i na niego), nie zamierzała opóźniać swoich planów z tego powodu. Miała prawo chodzić gdzie chce, nawet jeśli był to środek nocy. Zdecydował się iść za nią? Proszę bardzo, już ona zadba o to by nie był to lekki spacerek. Wepchnęła lusterko z powrotem do kieszeni i przyspieszyła kroku. Pozwoliła mu się śledzić, chcąc się przekonać jak daleko się posunie i czy w którymś momencie da za wygraną. Wybrała najdalszą, a zarazem najbardziej pokrętną możliwą trasę lawirując pomiędzy pogrążonymi w mroku budynkami miasteczka jak uliczny kocur. Tam, gdzie stały wyjątkowo blisko siebie, wspinała się na balkony przeskakując z jednego na drugi tylko po to by na chwilę zdezorientować Księcia i przyglądać się, jak szuka jej wzrokiem na pobliskich budynkach. Nie przepadała za wysokościami i z reguły unikała tego typu sztuczek, ale nie było mowy o ułatwieniu mu zadania. Przez cały czas aż za dobrze była świadoma obecności mężczyzny, nie tylko za sprawą jego niesfornego cienia, który bezustannie próbował ją zaczepiać. Książę miał ciężki krok, który bez powodzenia starał się korygować, a który bez wątpienia nabył podczas pobytu w królewskiej armii, ku jej rozbawieniu czyniąc go raczej nędznym szpiegiem.

Dotarłszy na miejsce, nie marnowała czasu na ceregiele i przestąpiła próg drzwi cukierni, które jak zwykle zostały pozostawione otwarte.

W budynku panował mrok, a pojedyncza świeca zapalona w rogu była jedynym źródłem światła w małym, dość zagraconym zapleczu. Worki z mąką podpierały zimne ściany, a słoiczki z najróżniejszymi przyprawami mieszkające na półkach stojącego w rogu regału nadawały koloru ciemnemu wnętrzu. Dereka znalazła pochylonego nad księgą rachunkową, mamroczącego pod nosem przeliczane kwoty. Musiał przyjść tu prosto z zamku i nie ruszać się stąd od tamtej pory - miał na sobie tą samą granatową koszulę co wcześniej.

Weszła głębiej i stanęła ostentacyjnie na środku, lecz mężczyzna nawet nie spojrzał w jej stronę tylko rzucił krótkie:

- Idź sobie, Faye.

Ale ona nie ruszyła się z miejsca. Założyła jedynie ręce na piersi i czekała. Derek jednak usilnie milczał.

- Nie możesz poważnie sądzić, że to coś wskóra - powiedziała. - Za długo się znamy.

Mężczyzna westchnął i zmrużył swoje brązowe oczy, zmuszony, by oderwać wzrok od księgi. O to jej chodziło.

- Wiem co chcesz powiedzieć.

- Świetnie, to zaoszczędzi nam czasu - oświadczyła i usiadła okrakiem na krześle obok. - Czyś ty na głowę upadł?

- Nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie kiedy pozostawieni na pastwę losu ludzie giną i tracą dobytki swego życia, Faye - odparł, a nuta gniewu, która pobrzmiewała początkowo tylko w jego głosie, w końcu dosięgła jego oczu. - Król ich opuścił, przestał chronić swoje własne ziemie! My możemy być następni. Ktoś musiał mu przypomnieć na czym polega jego rola. Sądziłem, że akurat ty zrozumiesz.

Nadworna ObrończyniWhere stories live. Discover now