Aga opuściła moją salę, a ja znów zostałam sama w czterech ścianach. Na szczęście, za chwilę zostałam zabrana na badania. Nie minęła godzina i już byłam po rentgenie i innych badaniach neurologicznych. Rehabilitacja przynosiła ogromne rezultaty i mogłam poruszać się o własnych siłach, lecz bardzo szybko się męczyłam. Mimo wszystko walczyłam sama ze sobą oraz palącymi mięśniami. Musiałam wyjść ze szpitala jak najszybciej, bo każdy dzień zdawał się walką o życie. W końcu mogłam stać się niezależna i jakie to zajebiste uczucie, po takim czasie. Wszystkie badania wyszły mi dobrze, a tylko nogi mam za słabe i daleko nie dojdę sama, a i tak musze się przytrzymywać. Zażądałam wypisu, więc jutro rano opuszczam szpital. Napisałam Adze wiadomość, aby była rano u mnie. W końcu mogłam wstawać z łóżka, więc poszłam się umyć i od razu poczułam się lepiej. W pokoju zastałam funkcjonariuszkę Agatę, aż cofnęłam się w drzwiach, bo myślałam, że pomyliłam pokoje. Nie była w mundurze, a w prywatnych ubraniach i to mnie zmyliło.
– Dobry wieczór – burknęłam niezbyt przyjaźnie. – Co za miła wizyta. – Byłam przekonana, że znowu zacznie mnie przepytywać, kazać sobie przypominać wszystko, co i tak spędzało mi sen z oczu. Nie było nocy, abym spokojnie przespała. Bałam się, że ten psychopata wróci i poderżnie mi gardło.
– Dobry wieczór pani Karolino – powiedziała formalnie, po czym dodała ściszonym głosem. – Przychodzę tutaj całkowicie prywatnie.
– Zauważyłam – burknęłam, zamykając drzwi.
– Czy mogę zaufać pani, że nie wszystko zostanie między nami? – dopytywała, lustrując uważnie moje ruchy, gdy usiadłam na brzegu łóżka. – Jestem tutaj nieoficjalnie i nie powinnam się z panią w ten sposób kontaktować.
– To, dlaczego pani przyszła, jak nie może? – zapytałam nim zdążyłam ugryźć się w język i szybko się zreflektowałam. – Tak jasne, nie było tutaj pani i nic nie wiem, jakby ktoś pytał.
– Przyszłam panią ostrzec. – Ostrożnie dobierała słowa, jakby sama ze sobą walczyła, aby w końcu z siebie wydusić. – Po pani zeznaniach, od razu pojechaliśmy do niego, by go zabrać na komisariat, gdy zorientował się, o co chodzi pobił mojego partnera oraz postrzelił, a później uciekł – westchnęła ciężko. – Pogrzebałam w jego kartotece i miał więcej takich spraw, ale wszystkie ofiary wycofały zarzuty i ktoś zaciera ślady w jego papierach i trzeba dobrze pokopać, aby cokolwiek znaleźć. Tylko dzięki znajomością odkryłam to i owo. Jest to człowiek nie obliczalny i nie odpuści pani, póki nie odwoła pani całych zeznań.
– Czyli nie tylko ja jestem taka głupia i dałam się nabrać? – Nogi się podemkną ugięły i gdybym nie siedziała, to bym upadła. Zrobiło mi się gorąco i duszno, a serce zaczęło szybciej bić.
– Nie, nie jest pani jedyną jego ofiarą – mówiła spokojnie i podała mi szklankę z wodą. – Ma dosyć grubą kartotekę i też musi mieć znajomości w policji, bo inaczej nie wiem, jak udało się to wszystko ukryć. Już dawno powinien siedzieć za kratami na długie lata. – Nagle obie spojrzałyśmy na drzwi, słysząc jakiś rumor zza drzwiami i czyjeś niewyraźne krzyki. Funkcjonariuszka wepchnęła mnie do szafy, zza drzwiami w której była pościel szpitalna. W dłoń wepchnęła mi jakąś karteczkę. – Siedź cicho i uciekaj, jak będziesz miała okazje, nie oglądaj się na nic. Nie ufaj nikomu, jak będziesz bezpieczna zadzwoń pod ten numer, to mój przyjaciel, on ci pomoże. Nie wiem, ile go dam rade powstrzymać.
W chwili, gdy zamknęła drzwi od szafy, krzyki na korytarzu stały się głośniejsze i rozpoznałam głos Łukasza. Drzwi od pokoju uderzyły w szafę, w której się ukrywałam. Zakryłam usta dłonią, aby nie wydać najcichszego pisku. Ręce mi się pociły, tak samo poczułam pierwsze krople na czole. Dygotałam na całym ciele. W szafie było ciemno i gorąco. Śmierdziało środkami do dezynfekcji, które drażniły moje nozdrza.

YOU ARE READING
ZABÓJCZA MIŁOŚĆ - zakończone
RomanceMiłość bywa zabójcza, a najgorzej, gdy trafimy na osobę, która pozbawiona jest wszelkich uczuć i człowieczeństwa. Brutalność, która rządzi światem, złamie dobro łatwowiernej kobiety. Lekcje życiowe albo odrobi, wstając mądrzejsza i silniejsza, albo...