Rozdział 21

288 38 18
                                    


Obudziłam się w przestronnej sypialni. Promienie słońca wpadały przez okna. W pierwszej chwili nie wiedziałam, gdzie jestem. Bolała mnie głowa, pulsując niemiłosiernie. Na szafce nocnej leżało opakowanie aspiryny i stała szklanka soku. Bez zastanowienia wyłuskałam dwie tabletki, popijając rześkim płynem. Byłam głodna jak wilk, wczoraj nic nie jadłam, poza małym donatem. Spojrzałam na swój strój. Miałam na sobie przyduże dresy męskie, lecz gdy szybko zajrzałam pod spód, odetchnęłam z ulgą, że mam bieliznę pod spodem. Nie znałam tego pomieszczenia, lecz nie wpadałam w panikę, bo znałam, no właśnie, kim był? Porywaczem? Wybawicielem? Nie wiedziałam, czy mogę mu zaufać i sprawa zdawała się zagmatwana. Jednak starałam się wmawiać, że funkcjonariuszka Agata wiedziała, co robi i nie błądziła tak jak ja we mgle. W zasięgu oczu nie widziałam mojego plecaka, przydałby mi się prysznic, ale żołądek, już też się domagał pożywienia, głośno burcząc. Na bosaka, ruszyłam do drzwi, po czym złapałam za klamkę. Drzwi się otworzyły. Nie zamierzałam się skradać jak złodziej. W końcu i tak wiedzieli o mojej obecności, bo sami mnie tutaj przywieźli.

Zauważyłam schody i zeszłam po nich, domyślając się, że kuchnia na pewno będzie na parterze. Minęłam drzwi, a za chwile kolejne oraz wejściowe, lecz dalej szłam na wprost, gdzie był łuk zamiast drzwi. Niepewnie weszłam i dobrze wycelowałam, to była kuchnia. Siedział do mnie bokiem z telefonem w ręku i parującym kubkiem przed sobą. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, gdy mnie usłyszał.

– Chyba nie będziesz uciekać? – zapytał, patrząc na mnie uważnie. Nie czekając na odpowiedz, wstał i podszedł do czajnika. – Kawa czy herbata do śniadania?

– Kawę poproszę – mruknęłam, nie odpowiadając na pierwsze pytanie. Usiadłam do stołu i obserwowałam, jak się krząta, przygotowując mi śniadanie. Po paru minutach stał przede mną talerz z kanapkami oraz kawa.

– Pewnie masz pytania – powiedział, siadając naprzeciwko mnie. Pokiwałam głową, zastanawiając się, które zadać pierwsze.

– Kto to był wczoraj z tobą? – Pamiętałam, że przyleciał śmigłowcem, a ten drugi podał mi środek usypiający.

– Mój bliski współpracownik, ale nie bój się, nie zdradzi, gdzie jesteś – odpowiedział spokojnie, sięgając po kanapkę z mojego talerza. Automatycznie przesunęłam na środek, aby miał lepszy dostęp. Ugryzłam kawałek i powoli żułam kęs, bacznie mu się przyglądając. Był taki, jakim go poznałam. Teraz, jednak tak samo byłam ostrożna przy nim.

– Dlaczego podaliście mi środek nasenny? – zadałam kolejne pytanie. Wolałam zacząć od tych bezpieczniejszych pytań. Poza tym byłam głodna i chciałam w spokoju napełnić żołądek.

– Bo nie był to czas i miejsce, żeby ci wszystko tłumaczyć, a po twojej reakcji wiedziałem, że nie wsiądziesz dobrowolnie do śmigłowca. – Cierpliwie odpowiadał, nie robiąc nagłych ruchów, więc powoli napięcie opuszczało moje zesztywniałe ciało.

– Pamiętam, że powiedziałeś, że nie tylko Łukasz mnie szuka... – urwałam, a on pokiwał głową.

– Ja ciebie szukałem oraz cała policja. Nie przebierają w środkach, żeby cię znaleźć, więc dziwne, że i tak długo udało ci się ich zwodzić, gdy wybrałaś kraj, tak blisko ojczystego.

– A co ty masz z tym wspólnego? Widziałeś mnie i nic nie wskazywało na to, że mnie szukasz. – Nic mi się nie zgadzało i nie kleiło. Jeśli zamiary policji i Łukasza, byłam w stanie sobie wytłumaczyć, to jego pobudek nie ogarniałam wcale.

– Wtedy byłem w innej sprawie i nie wiedziałem, że to o ciebie chodzi. Choć już wtedy widziałem twoje dziwne zachowanie i twojej przyjaciółki.

ZABÓJCZA MIŁOŚĆ  - zakończoneWhere stories live. Discover now