Rozdział 32

254 34 8
                                    


Konrad

Pozwoliłem jej odejść, choć wiedziałem, gdzie się uda. Było tylko jedyne miejsce na świecie, gdzie złudnie czuła się bezpiecznie. Dom mojego brata sprawiał wrażenie fortecy, ale nie dla osób mojego pokroju, gdzie żaden budynek nie był nie do zdobycia. Nie mogłem od razu ruszyć za nią, musiałem najpierw pozbyć się tego chuja z piwnicy. Spojrzałem na dłoń, z której kapała krew zdobiąc chodnik. Wyciągnąłem chusteczkę z kieszeni, robiąc prowizoryczny opatrunek, aby dalej nie zostawiać za sobą śladów. Butem roztarłem krew na chodniku, po czym wróciłem do domu, aby opatrzeć dłoń. Nie byłem na nią zły, a raczej na siebie, że popełniłem poważny błąd nie zamykając piwnicy od środka. Wiem, że się mnie boi i obawia, widząc ponownie horror, który jest moją codziennością, a ona nigdy nic z tych rzeczy nie powinna przejść, ani widzieć. Nie wiem czy kiedykolwiek mi wybaczy, bo nie sądzę, że będzie chciała dalej tworzyć związek z zabójcą, którym niewątpliwie jestem. Muszę się jednak upewnić, że jest szczęśliwa i będą ją chronił w cieniu, a ona nigdy się o tym nie dowie, jeśli pośle mnie do diabła, gdzie nawet on nie jest dla mnie konkurencją.

Zszedłem do piwnicy i tym razem zablokowałem drzwi. Wyciągnąłem z szafy kombinezon, po czym wciągnąłem na siebie. Potrzebowałem także piły mechanicznej, aby skurwiela pociąć na kawałki. Nie będę się szarpał z ciężkim truchłem, a rozczłonkowanie też bywało satysfakcjonujące. To tak jakby dalej się znęcać, nad chujem, chociaż już nie biło jego serce.

Zacząłem od obcinania rąk, a krew tryskała dookoła. Będę miał co sprzątać. Normalnie zatrudniłbym kogoś do sprzątania po tego typu akcjach, lecz tym razem musiałem zrobić wszystko sam, jak na samym początku mojego przestępczego żyćka. O tym skurwielu, wiedziała tylko Karolina, ale mam nadzieję, że dopóki nie posprzątam nie zdąży nic powiedzieć nikomu. Zresztą mała szansa, że poleci z tym na psy.

W zamyśleniu nawet nie zauważyłem, że skończyłem robotę. Odpaliłem piec, który służył do kremacji w zakładach pogrzebowych. W zasadzie mi też do tego służył, ale ja nie zamierzałem chować prochów w urnie, a rozrzucić gdzieś daleko od domu, najlepiej w rzece. Godzinę później moja piwnica tylko była mokra, ale już nie było żadnych śladów, że cokolwiek się tutaj stało. Musiałem poczekać jeszcze dodatkową godzinę, aby zmielić, to co się nie spaliło. Z chujem prawie trzy godziny walczyłem, razem z wyjebaniem go do rzeki, gdzie spłynął z nurtem. Wróciłem do domu padając na pysk. Musiałem wziąć prysznic, a gdy szykowałem później sobie jedzenie, wykonałem kilka połączeń do Karoliny. Nie odbierała, ale wcale się nie dziwiłem. Otworzyłem piwo, po czym wykonałem inne połączenie.

– Halo. – Usłyszałem głos brata.

– Jest u ciebie? – zapytałem, nie bawiąc się w owijanie w bawełnę. On wiedział, że ona jest u mnie, a ja byłem pewny, że jest u niego, tylko kwestia, czy już tam dotarła.

– A co nie odbiera? – zadrwił. Usłyszałem trzask drzwi, a za chwile szczekanie jego psów na dworze.

– Jakby odebrała, to bym do ciebie nie dzwonił – sarknąłem, nie miałem z bratem najlepszych stosunków, tyle że się tolerowaliśmy i nie wchodziliśmy sobie w drogę. Jednemu i drugiemu to odpowiadało.

– Jest – mruknął zrezygnowany. – Jednak raczej nie chce cię widzieć, więc nie przyjeżdżaj. – Dodał ostrzejszym tonem, tym samym mi podnosząc ciśnienie.

– Nie pozwolę jej odejść – powiedziałem hardo. – Nie dziś, nie jutro, ale ją odzyskam.

– Siłą ją nie odzyskasz, a ja nie pozwolę także jej skrzywdzić bracie – syknął.

– Siłą nie, ale nie utrudniaj mi tego – mruknąłem, po czym bezceremonialnie się rozłączyłem. Miałem już serdecznie dość, tej bezsensownej wymiany zdań, która do niczego nie prowadziła.

ZABÓJCZA MIŁOŚĆ  - zakończoneWhere stories live. Discover now