3

101 5 0
                                    

Jego śledztwo okazało się nieudane. Nie dowiedział się nic w sprawie zabójstwa, ale to nie było najgorsze. Najbardziej irytowało go to, że już więcej nie spotkał tego mężczyzny i nie dowiedział się nic o tym detektywie. Czuł się trochę zawiedziony. Miał nadzieję na dobrą zabawę ze śledztwem, ale wyszło na to, że skończył w barze przy alkoholu. Wcale mu się to wszystko nie podobało. Dowiedział się jedynie, że na 99% do miasta przybył jakiś detektyw, który ma pomóc w rozwiązaniu sprawy.

Wszystko się zmieniło, gdy dosiadł się do niego wcześniej poznany mężczyzna. Był zaskoczony jego pojawieniem się akurat tutaj, teraz i faktem iż ten tak po prostu dosiadł się do niego, jakby znali się od lat i byli dobrymi przyjaciółmi, a bynajmniej tak nie było. A może mu się wydawało? Może to był tylko wytwór jego wyobraźni i tak naprawdę nikt do niego nie podszedł? Czyżby był aż tak pijany? Niemożliwe.

- Witam ponownie. - powiedział mężczyzna i zdjął swój kapelusz, chyba jednak to działo się naprawdę - Widzę, że ten dzień nie był dla pana zbyt przyjemny.

- To chyba nie pana sprawa. - uśmiechnął się złośliwie.

- Oczywiście, że nie. Po prostu chciałem jakoś zacząć rozmowę. Jak zapewne pan już wie, nie jestem stąd, pewnie każdy już wie o moim przybyciu. Próbuję jakoś w mniejszym lub większym stopniu poznać okolice i miejscowych.

- Spytam wprost. - przerwał mu - To pan jest tym słynnym już detektywem, który przybył tu, żeby rozwiązać sprawę morderstw?

- Tak jak podejrzewałem jest pan dobrze o wszystkim poinformowany. Tak, to ja, choć wcale nie jestem taki słynny i cudowny jak mówią.

- To się jeszcze okaże... - wypił kolejny łyk wina.

- Pewnie jak reszta pokłada pan we mnie wielkie nadzieje w związku z rozwiązaniem sprawy i odnalezieniem zabójcy?

- Nie do końca, ale ciekawi mnie czy pan poradzi sobie z tym wyzwaniem. Wielu już próbowało.

- To może się założymy? - zaproponował nieoczekiwanie mężczyzna. Will zrobi zaskoczoną mine, ale po chwili spoważniał. Czy ten facet był normalny?

- Nie znam nawet pana imienia.

- Oh. Wybaczy mi pan tę sytuację. Nazywam się Charles Vasillas. - wyciągnął dłoń w stronę Willa. Zdobywanie informacji z takiej osoby wydawało się banalnie proste, w tym przypadku podejrzanie proste. Dlaczego podszedł akurat do niego? Dlaczego z nim rozmawiał? Po co to wszystko? Czyżby prowokacja?

- William Moore. - uścisnął dłoń swojego towarzysza. - Jako że lubię ryzyko... mogę się założyć. Daję panu miesiąc. Jeżeli nie rozwiąże pan tej sprawy, będzie pan zmuszony pomagać mi zdobywać wszelkie informacje.

- A jeżeli to pan przegra, wyświadczy mi pan przysługę. Jaką to się jeszcze okaże.

- A więc zgoda?

- Zgoda. Jeżeli mogę spytać, pisze pan artykuły do gazet?

- Zgadza się. - Will był coraz bardziej podejrzliwy w stosunku do niego.

- Mógłby pan mi pomóc? Proszę tylko o udzielenie informacji o poprzednich zabójstwach. Powiedziano mi, że pan jest w temacie.

- Być może... - zaczął bawić się pustym już kieliszkiem. Kto do diabła mu o nim powiedział? - Nie jestem pewien czy moje informacje będą w jakikolwiek sposób przydatne.

- Jest pan jedyną osobą tu, która przykuła moją uwagę. Sądzę, że dużo pan o wszystkim i wszystkich wie. W zamian stanie się pan moim asystentem.

- Muszę to jeszcze przemyśleć.

- Oczywiście. Zostawię już pana. Miłej nocy życzę.

- Ja panu również.

Zachowanie tego detektywa było trochę niepokojące. Naprawdę zaczęło go to aż niepokoić. Ten cały Charles był podejrzany i Will nie miał do niego ani odrobiny zaufania. Zgodził się na ten zakład tylko dlatego, że był zbyt pewny swojej wygranej, ale teraz, gdy tak nad tym myślał... Może ten detektyw naprawdę odkryje prawdę? Musiał mieć go na oku, musiał wiedzieć o każdym jego ruchu, decyzji czy informacjach, które zdobędzie. Może i do tej pory nie udało się nikomu znaleźć zabójcy, ale jemu może się uda... a wtedy przegra zakład. Dodatkowo chciał być pierwszy, jeżeli tamtemu uda się rozwiązać zagadkę, w jego profesji bycie pierwszym na miejscu wiele znaczyło.

~○~


Dokładnie przemyślał każde wyjście. Gdyby odrzucił propozycje Charlesa, nie mógłby być tak blisko niego, jakby chciał. A przecież zależało mu na tym, żeby dowiedzieć się o nim wszystkiego i wiedzieć to, co wie detektyw. Przeanalizował wszystkie za i przeciw. Nie miał zbyt wielkiego wyjścia. Mimo wszystko musiał jednak się zgodzić. Nie wiedział tylko jak ma go znaleźć, żeby mu o tym powiedzieć. Nie mógł tak po prostu chodzić i go szukać. Zdobycie informacji o jego pobycie wiązało się też z chodzeniem po mieście. Dziś był zbyt leniwy, żeby to robić.

Cały dzień właściwie przesiedział leniwie. Na początku siedział w domu i rozmyślał nad tym wszystkim. Potem udał się do kawiarni, gdzie spędził dość sporo czasu. Tam bowiem spotkał się ze swoją znajomą. Urodziwa kobieta, majętna i wykształcona. Od razu było widać, że działała jak magnes na mężczyzn. Ewidentnie na początku próbowała go uwieść. On, o jaka wielka szkoda, nie zwracał na to większej uwagi. Zauważał jej zachowanie, ale na niego to zbytnio nie działało. Łączyło ich tylko zamiłowanie do literatury, trochę też wspólne interesy i nic więcej. Teraz i tak się uspokoiła, przestała go kokietować i pokazywać się przy nim z jak najlepszej strony, zaczęła go traktować naprawdę jak przyjaciela. Chyba poznała, że na niego jej zaloty nie działają i zaufała mu trochę.

Na wieczór poszedł znów do baru. Miał nadzieję spotkać tam po raz Charlesa. Niestety butelka wina się skończyła, zrobiło się późno, a pan detektyw się nie zjawił. Irytujące.

Morderca Where stories live. Discover now