38

16 2 3
                                    

Podróż trwała już prawie godzinę, a więc byli w połowie drogi. Właściwie to niewiele rozmawiali. Teraz William zaczął się robić senny. Charles nadal siedział naprzeciwko i czytał gazetę. Przynajmniej pod ich nieobecność nie doszło do kolejnego zabójstwa, choć był pewny, że to cisza przed burzą. Zauważył, że Moore zaczął zasypiać i co chwilę głowa mu opadała, a on przebudzał się nagle i zerkał na wpół nieprzytomnym wzrokiem na Charlesa, żeby upewnić się, że ten nadal z nim jest. Vasillas w końcu wstał z miejsca i usiadł obok niego.

- Nie lepiej byłoby ci, gdybyś się położył? - zapytał. - Mogę być twoją poduszką...

William nic nie odpowiedział, oparł jedynie głowę o ramię Charlesa. To mu wystarczyło. Vasillas spojrzał na niego z uśmiechem. W ten sposób mógłby podróżować nawet kilka dni.

- Wygodnie ci? - chciał się upewnić, czy Willowi też to odpowiada.

- Mhm.

~♧~

Został obudzony przez Charlesa, gdy już byli na miejscu. Że też Vasillasowi chciało się tak siedzieć z opartym o niego Willem... Moore'a trochę to dziwiło, że ten wytrzymał i nie miał go dość. Nie sądził, żeby to było wygodne dla detektywa, chociaż ten nie narzekał.

Sama pobudka była dość przyjemna. Charles zaczął się bawić jego włosami i mówić do niego, żeby go wydobyć go z objęć snu.

- Jak wrócisz do domu, to będziesz mógł dalej spać.

- Tylko, że ciebie tam nie będzie. - mruknął niezadowolony Will zaspanym głosem.

- Zawsze możesz poczekać u mnie w domu. Załatwienie wszystkiego nie powinno zająć mi dłużej niż 2 godziny, a potem wrócę do ciebie.

- Panna Rosalia nie zabije mnie?

- Nie pozwolę jej. Odwiozę cię, jeżeli chcesz.

- A jedzenie dostanę?

- Dostaniesz wszystko, czego chcesz.

- Dobra, dziś jadę do ciebie.

Charles naprawdę uważał go za uroczego już wcześniej i wcale się to nie zmieniło, nawet, mimo świadomości, że Will był mordercą. Było dla niego niepojęte, że ktoś taki mógł robić coś takiego. Według niego Moore wyglądał na zbyt niewinnego.

~♧~

Tak, jak obiecał, odwiózł Willa do swojego domu. Chociaż odwiózł to trochę za dużo powiedziane, on po prostu pojechał z nim powozem i doprowadził go do środka. Nie pozwolił Rosalii krzyczeć na niego, właściwie to od razu oznajmił, że teraz są oficjalnie razem i nie ma prawa źle go traktować. Will czuł się wyróżniony, w sumie mu to schlebiało, w końcu był dla kogoś ważny.

Charles kazał podać mu coś do jedzenia, a później Moore miał na niego czekać. Na pożegnanie pocałował delikatnie Willa i powiedział, żeby czuł się jak u siebie, a potem spojrzał ostrzegawczo na Rosalię. Chciał mieć pewność, że ta zostawi jego partnera w spokoju. Rosa tylko wywróciła oczami, a chwilę później Vasillas wyszedł z domu.

- Wybaczy mi pani? - zapytał niepewnie i lekko się uśmiechając. Kobieta zmierzyła go obojętnym wzrokiem.

- Skoro pan Vasillas przyjął pana jako swojego partnera, nie mam powodu do gniewu. Ja też chciałam przeprosić... nie powinnam była mówić, że pan Charles ma kogoś nowego, po prostu byłam na pana zła i chciałam, aby pan dostał nauczkę.

- Wszyscy popełniamy błędy, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. - wiedział, że tak naprawdę nic nie było do końca dobrze, ale ona nie musiała wiedzieć wszystkiego, lepiej, żeby żyła w nieświadomości co do niektórych faktów.

- Racja. Gratuluję związku. W końcu wam się udało.

- W końcu? - zaśmiał się.

- Tak. Już na początku było widać, że was ciągnie ku sobie. W każdym razie, chodźmy już, musi pan coś zjeść.

Morderca Where stories live. Discover now