49

16 2 5
                                    

Jak to się stało, że William Jeremy Moore, nieuchwytny zabójca, dał się złapać policji? Sam nie do końca wiedział jak do tego doszło. W każdym razie, został zatrzymany zaraz po tym, jak wybiegł z kawiarni i szukał Charlesa. Wtedy podeszła do niego dwójka policjantów.

- Pan William Moore? - zapytał jeden z nich.

- Tak... - odparł niepewnie. W tym momencie już wiedział, że właśnie wpakował się w kłopoty. - A o co chodzi?

- Jest pan zatrzymany.

- Za co?

- Mamy podejrzenie, że dokonał pan przestępstwa.

Jedynie tego dowiedział się od nich. W gruncie rzeczy to było niewiele. Nadal nie do końca wiedział o co go oskarżają i na jakiej podstawie. Zdawał sobie sprawę, że teraz był skończony. Prawdopodobnie chodziło o morderstwa, ale pewności nie mógł mieć.

Przez chwilę przez myśl mu nawet przeszło, że to Charles jednak go wydał. Po zobaczeniu go z Kate, mógł pomyśleć, że jest jego kochanką i w zemście powiedzieć prawdę o nim policji...

Nie. Charles nie był taki. Przecież był detektywem, on zawsze działał racjonalnie i na spokojnie. Nie podjąłby raczej tak nagle aż tak poważnej decyzji. Jednak te przypuszczenia nie uspkoiły go, przecież nie znał Charlesa zbyt dobrze. Jakoś, mimo wszystko wierzył, że ten nie mógłby go zdradzić w ten sposób, chociaż gdzieś z tyłu głowy wciąż tkwiły wątpliwości, które bez względu na wszystko, nie chciały go opuścić. Miłość zaślepiała osąd.

Został przewieziony na komendę policji, a tam zamknięty w celi. Nie rozumiał dlaczego, będąc w takim położeniu odczuwał taki spokój. Może po prostu już przywykł do myśli, że może się to wydarzyć w każdej chwili i jakoś był na to gotowy? On nie bał się umrzeć, ale nie chciał ginąć z rąk przypadkowej osoby. Albo chciał zabić się sam albo umrzeć z rąk Charlesa, choć z drugiej strony nie chciał, aby Vasillas patrzył jak on kona. Był pełen sprzeczności.

Raz tylko ktoś przyszedł do niego i zadał kilka pytań, po czym wyszedł bez żadnych wyjaśnień. Nic mu nie chcieli powiedzieć tak naprawdę, on też niewiele chciał mówić.

- Co pan robił wczoraj w nocy? - zadano mu pytanie.

- Spałem. A co miałbym robić?

- Czy ma pan świadków?

- Raczej nie... - co miał powiedzieć? Że spał u Charlesa?

- Zostanie pan tutaj do czasu wyjaśnienia sprawy.

- Jestem o coś oskarżony?

- Tak.

- O co?

Bez odpowiedzenia mu, policjant po prostu wyszedł. Tak po prostu! Zostawił go tu! Nawet nie chcą mu powiedzieć o co im chodzi. Głupi nie był, zapewne chodziło o wczorajsze morderstwo oraz pewnie też o wszystkie poprzednie, ale jednak nadal wolałby, żeby wprost mu to powiedzieli i nie robili z tego jakiejś żałosnej tajemnicy.

Siedział tam ponad godzinę. Czas dłużył mu się niemiłosiernie, a jedyne jego zajęcie to rozmyślanie nad swoją sytuacją i zastanawianie się co robił Charles. Czy wiedział o tym? Może się cieszył? Czy martwił się? Gdzie był? Czy był bezpieczny? Nic mu nie było? A może też został wplątany w tę grę? Może też został oskarżony i zamknięty?

Na przynajmniej część jego pytań odpowiedź nadeszła wkrótce i to w postaci samego Vasillasa. Detektyw pojawił się przy jego celi. Stanął ze skrzyżowanymi ramionami i przez chwilę tylko patrzył. Sądząc po wyrazie jego twarzy, widocznie coś go niepokoiło.

Will na jego widok dostał chwilowego zawału. Przynajmniej miał pewność, że nic mu nie było, więc chociaż o to nie musiał się martwić. Jeden problem mniej.

- Charles, co się dzieje? - zapytał podnosząc się nagle i stając zaraz przed nim. Dzieliły ich tylko kraty.

- Ktoś anonimowo oskarżył cię o ostatnie zabójstwo. - sądząc po jego tonie w tym momencie, nie był ani trochę zadowolony z obecnej sytuacji -  Próbują to wyjaśnić. Nie mają żadnych dowodów, ale zamierzają cię zatrzymać, dopóki nie będą niczego pewni.

- Ta ostatnia groźba...

- Mogliśmy się domyślić, ale teraz jest za późno. Spróbuję cię wyciągnąć.

- Nie. - zaprotestował stanowczo. Jeśli ten drugi morderca dowie się, kto go stąd wyciągnął, może mścić się na detektywie, a on nie chciał do tego dopuścić. - Nie możesz jeszcze bardziej sobie szkodzić. Nie zapominaj, że prowadzisz sprawę morderstw, też jesteś na celowniku.

- Jakoś sobie poradzę. Teraz muszę zająć się tobą.
 
- Charles, nie poświęcaj tak wiele!

- Przecież wiesz, że to zrobię. Ty tu czekaj, nie rozmawiaj z nimi, ja wszystkim się zajmę.

Morderca Where stories live. Discover now