Śledztwo Gryfonów zostało mimowolnie zawieszone ze względu na drugie zadanie Turnieju Trójmagicznego. Harry coraz bardziej przejmował się nadchodzącą konkurencją. Nawet podpowiedź, którą otrzymał od Cedrica i w efekcie śpiew wydobywający się z jaja nie zdołał go uspokoić. Co mu po kolejnej zagadce?
Przyjaciele zdołali wydedukować jedynie tyle, że Potter będzie potrzebował czegoś, co umożliwi mu oddychanie pod wodą. Skorzystali więc z podpowiedzi Neville'a i Heather wybrała się na specjalną misję - ponownego rabunku w składziku Profesora Snape'a.
Nie usiłowała ukryć, że bardzo się z tego powodu cieszy. Miała cichą nadzieję, że Snape będzie podejrzewał, że to jej robota. Byłby to kolejny punkt na konto Malfoy w ich cichej wojnie.
— No i gdzie oni są? — zapytał Harry, gdy wraz z Heather i Neville'em dreptał wzdłuż pomostu w kierunku nadwodnych trybun. Był zestresowany, cały się trząsł, w dodatku było zimno, a jego przyjaciele gdzieś zniknęli.
— Może... — Malfoy zacięła się. Harry spojrzał na nią, jednak zdołała wzruszyć ramionami i pokręcić przepraszająco głową. Nie znalazła żadnego pocieszenia. Sama nie wiedziała, gdzie zniknęli Hermiona i Weasley.
W ciszy podążyła za Potterem, który udawał, że słucha wywodu Neville'a na temat Skrzeloziela.
Chciała jakoś wesprzeć Harry'ego, ale nie miała zielonego pojęcia, jak to zrobić. Nigdy nie była dobra w pocieszaniu. Zwykle, gdy w jej otoczeniu znajdował się ktoś w stanie depresyjnym, po prostu wychodziła, albo siedziała cicho obok i wzruszała głupkowato ramionami.
Wraz z chłopakami dotarła do trybun, gdzie już czekał na nich profesor Moody.
Heather wzdrygnęła się na sam widok czarodzieja. Wychodziła z założenia, że niewiele różnił się od swoich ofiar. Pod względem fizycznym oczywiście, bo nie wątpiła w umiejętności i dobre serce aurora. W końcu poświęcił się całkowicie swojej pracy. Skrajnie niebezpiecznej, pracy.
Nad jeziorem rozbrzmiał głos profesora Dumledore'a, który zdecydowanie za głośno tłumaczył wszystkim zgromadzonym zasady. Heather rozejrzała się wokoło. Dostrzegła Kruma i rozwrzeszczanych osiłków Durmstrangu.
Spojrzała w drugą stronę, gdzie zobaczyła Cedrica w otoczeniu Puchonów. Większą uwagę natomiast zwróciła na rozemocjonowanego mężczyznę, który skakał dziko wokół reprezentanta. Miał na sobie żółty sweter z napisem Diggory. Czyżby był ojcem Ceda?
Malfoy uśmiechnęła się delikatnie. Szkoda, że Harry nie miał tyle szczęścia i nie był dopingowany przez rodziców.
Czarnowłosa westchnęła, po raz ostatni zerkając na uśmiechniętego Cedrica. Właśnie wtedy chłopak zwrócił na nią uwagę, a ich spojrzenia się spotkały. Szare oczy Puchona zaświeciły się na chwilę, a na twarzy wykwitł szeroki uśmiech, który Heather odwzajemniła.
Jej usta ułożyły się w bezgłośne powodzenia, na które Diggory kiwnął głową.
— Czarna Zmoro, obstawiasz zakłady?
Heather podskoczyła, gdy po obu jej stronach pojawili się bliźniacy Weasley, jej ostatni towarzysze zbrodni na profesorze Eliksirów.
— Nie stać mnie — mruknęła cicho. — Poza tym moja przyjaciółka gdzieś zniknęła i średnio mam ochotę na hazard.
— McMay? — zapytali rudowłosi.
— Hermiona — syknęła Heather, poprawiając szal. Wiatr zawiał mocniej, rozwiewając jej ciemne włosy, które nawiasem mówiąc, zatrzymały się na twarzy Freda.
![](https://img.wattpad.com/cover/208854298-288-k391085.jpg)
CZYTASZ
Wspomnienie || Syriusz Black
FanfictionPierwsza Wojna Czarodziejów zakończyła się. W noc, trzydziestego pierwszego października, wielu odetchnęło z ulgą, jednak nie Syriusz. Zielony promień przemknął tuż obok niego. Odwrócił się odruchowo, by upewnić się, że Glizdogon chybił... Jasnobrą...