Pierwszy tydzień egzaminów minął Heather dość szybko. Spodziewała się, że będą dużo trudniejsze, jednak pozytywnie się rozczarowała. Nawet egzamin z Eliksirów, który zapoczątkował drugi tydzień zmagań, nie prezentował się tak katastrofalnie.
Heather lubiła tworzyć eliksiry, ale obecność Snape'a i jego zrzędzący głos w tle zniechęcał ją do pracy. Nie mówiąc już o tym, że Severus oceniał ją wyjątkowo surowo.
Z sali, w której przeprowadzano egzamin, wyszła dość zadowolona. Tego samego nie mogła powiedzieć o egzaminie z Opieki nad magicznymi stworzeniami. Nieśmiałek, który miał wytrzymać z nią pięć minut, uciekł już po trzech sekundach, piszcząc głośno, a krab ognisty poparzył jej kciuk.
Co prawda Black nie wiązała swoich planów życiowych z magicznymi stworzeniami, ale chciała zdać egzaminy.
— I jak poszło? — zapytała Hermiona, gdy tylko Heather opadła na kanapę, tuż obok niej.
— Nieśmiałek uciekł, drąc się — westchnęła czarnowłosa, rozluźniając krawat. — Nawet nie wiedziałam, że te badyle potrafią być takie głośne.
— Mój się nie mógł ode mnie odkleić! — zawołała Pamela, gdy tylko zdołała przełknąć ciastko.
Dla Heather nie było to nic nadzwyczajnego, Mela uwielbiała zwierzęta, a zwierzęta uwielbiały ją. Wszystkie.
— Podobnie, jak robale i insekty — mruknęła Black, siadając.
— Z insektami jeszcze nie miałam do czynienia...
— Jak to nie? — zdziwiła się Heather. — A Ronald?
— Heather! — warknęła Hermiona, patrząc oskarżycielsko na Black.
Heather wzruszyła ramionami, niezbyt przejęta reakcją przyjaciółki. Przecież powinna się przyzwyczaić do drobnych, delikatnych sprzeczek.
— Czy wy się kiedyś pogodzicie?
— Brak szans — odpowiedziała Black, zgodnie z prawdą. — Poza tym teraz mam większe problemy niż wiewiórka. Czy ktoś mnie oświeci, jak zdać Numerologie? Nie wątpię, że sam Grindelwald wymyślił to cholerstwo...
— Właściwie... — zaczęła powoli Hermiona będąc gotową, by wytłumaczyć przyjaciółce skąd wziął się przedmiot. Nie mogła jednak kontynuować, bo Heather pokręciła gwałtownie głową.
— Nikt z nas nie pytał.
Granger wywróciła oczami.
— Lepiej powiedz, jak Potter przed ostatnim zadaniem. Praktycznie go nie widuję przez te SUM-y.
Hermiona miała na końcu języka stwierdzenie, że Black nie widuje się z Harrym głównie przez Olivera i jego wszechobecność, ale powstrzymała się. Tego samego nie zrobiła Pamela.
— Albo przez zazdrosnego Oliverka — uśmiechnęła się blondynka.
McMay miała pewną wadę, która wyjątkowo uprzykrzała Heather życie. Była wyjątkowo szczera w sprawach, które w ogóle jej nie dotyczyły, w których powinna najzwyczajniej w świecie milczeć.
— Oliver nie jest zazdrosny — wydukała w końcu Heather, sięgając po poduszkę. Ułożyła ją sobie na kolanach, a wzrok zawiesiła na przeciwległym obrazie. Nie miała zielonego pojęcia, kim byli trzej staruszkowie na nim przedstawieni, ale jakoś nie było jej smutno z tego powodu. Wystarczy, że dość długo będzie udawała zamyśloną, aż dziewczyny zmienią temat.
— Ced jest — powiedziała w końcu McMay i to głosem tak wysokim, że Black prawie pękł bębenek.
Krzywołap natomiast zinterpretował poduszkę na nogach Heather, jako zaproszenie do wylegiwania się i wskoczył na nią, mrucząc z zadowolenia.
![](https://img.wattpad.com/cover/208854298-288-k391085.jpg)
CZYTASZ
Wspomnienie || Syriusz Black
FanfictionPierwsza Wojna Czarodziejów zakończyła się. W noc, trzydziestego pierwszego października, wielu odetchnęło z ulgą, jednak nie Syriusz. Zielony promień przemknął tuż obok niego. Odwrócił się odruchowo, by upewnić się, że Glizdogon chybił... Jasnobrą...