-(••÷[17]÷••)-

870 63 13
                                    

· • ● ← → · • ●

Jakiekolwiek byłoby źródło mej głupoty, 

jeszcze się nie wyczerpało.

~ Kurt Vonnegut

¤¸¸.•'¯'•¸¸.•..>> <<..•.¸¸•'¯'•.¸¸¤ 

— Chyba nie zamierzasz tak po prostu tu stać? — szepnęła Pamela, gdy tylko zorientowała się, że Heather nie planowała podejść do skupiska Gryfonów, stojących przy łóżku Pottera. — Tchórzysz? — ponowiła pytanie, gdy Malfoy nadal się nie odzywała. 

Czarnooka wzruszyła niewinne ramionami, na co blondynka wywróciła oczami i pociągnęła ją w stronę Harry'ego i jego przyjaciół. 

Weź się w garść, Heather.

— Żyjesz! — zawołała Pamela, uśmiechając się szeroko. — Ale wyglądasz fat...

— To już ustaliliśmy... — mruknął Potter, zerkając na Heather, stojącą dokładnie za Pamelą. 

Po chwili w Skrzydle Szpitalnym zabrzmiały roześmiane głosy Gryfonów. Fred i George zaczęli nabijać się z Rona, Hermiona i Angelina wyrażały głośną dezaprobatę w związku z zachowaniem braci. Uśmiechnięta Pamela próbowała ich bronić, a Wood rozmawiał z Harrym na temat miotły, która po upadku na Wierzbę Bijącą pozostała kupą drzazg. 

Pani Pomfrey weszła do sali, przez co głosy uczniów nieco przycichły. Łypiąc groźnie na bliźniaków Weasley, podeszła by rozgonić całe towarzystwo. Chorzy, zwłaszcza jej chorzy, potrzebowali ciszy i spokoju, nie tłumu rozgadanych gapiów. 

Gryfoni marudząc głośno, zaczęli opuszczać Skrzydło Szpitalne. Heather, która jeszcze nie zdążyła wymienić z Potterem choćby jednego słowa, chowała się nieco za parawanem, by uniknąć badawczego spojrzenia pielęgniarki wychodzącej z sali.

— Lubię ją, ale w obronie pacjentów przypomina bazyliszka, czuwającego nad jajami. 

 — Albo Komnatą Tajemnic... — zauważył Harry, zwracając spojrzenie na dziewczynę. 

Heather uśmiechnęła się lekko, podchodząc bliżej. Chwilami zastanawiała się, gdzie znikała jej odwaga, gdy najbardziej jej potrzebowała. 

— Przeczytałam list... — zaczęła ostrożnie, wgapiając się w firankę za Potterem. — I szczerze, jestem w szoku...

— Ja też nie sądziłem, że profesor Lupin okaże się przyjacielem tego... człowieka... 

— W sumie dobrze wyszło, Potter... — westchnęła, siadając na pobliskim krześle. — Mamy jakiś punkt zaczepienia. 

— Tak — zgodził się czarnowłosy. — Tyle że Lupin wkurzył się na mnie, kiedy zapytałem o Blacka. 

— To zrozumiałe. — Heather wzruszyła ramionami. Spodziewała się, że temat rzekomego mordercy nie jest przyjemny dla nikogo. Zwłaszcza dla tych, którzy kiedyś go znali. — Chyba nie sądziłeś, że profesor przy herbatce opowie nam o uciekinierze. Proszę cię Potter, jesteś na to za mądry... — urwała nagle, analizując komplement, który przed chwilą wyszedł z jej ust. 

Harry uśmiechnął się pod nosem, gdy zrozumiał że Heather sama zdziwiła się na swoje słowa. 

— Musimy znaleźć inny sposób.

— Tu się zgodzę. Może... — Malfoy zastanowiła się. Pierwszym pomysłem, który pojawił się w jej głowie było poczęstowanie profesora Eliksirem Prawdy. Było to jednak o tyle trudne, że Veritaserum było praktycznie nie do zdobycia, chyba że spróbowaliby ponownie włamać się do zapasów profesora Snape'a. 

Wspomnienie || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz