Rozdział 4

1K 51 328
                                    

 Jaki on jest? – dobiegający z kominka głos Scrimgeoura dla kogoś, kto by go kiepsko znał, mógłby brzmieć obojętnie. Lina zawsze wyczuwała w nim tę nutkę napięcia, niemal tak szybko jak zapach z pizzerii, jeśli akurat jakąś mijała.

– Zaskakujący.

 To znaczy?

Rozmasowała sobie skronie, wzdychając głośno. Towarzyszące jej od wczoraj zdenerwowanie zastąpiła migrena, pełznąca powoli od karku ku oczodołom. Jej pierwszy dzień w roli nauczycielki dobiegał końca, miała za sobą męczące odświeżanie sali oraz dwugodzinne spotkania z nowymi podopiecznymi. Szczerze powiedziawszy, wolałaby aktualnie opróżnić umysł po takiej ilości bodźców, na przykład w wannie ze szklaneczką brandy, ale przecież nie odmówiłaby Rufusowi zaspokojenia jego ciekawości.

 To znaczy, że jak na osobę, która przez ostatni rok była na świeczniku ze złych powodów, zastanawiająco mocno szuka uwagi.

Minister przez chwilę przetrawiał jej słowa.

 Czy według ciebie to, co pisał o nim wcześniej ,,Prorok" może być prawdą... częściowo? Wiemy już, że nie wymyślił sobie powrotu Voldemorta, ale ogólna skłonność do mitomanii, robienia z siebie ofiary, to rzeczy, które się zdarzają. Zdradza jakieś objawy?

 Na Merlina, Rufusie, miałam dwugodzinną lekcję i nie spędziłam jej na wywiadzie z Potterem – mimo wszystko przywołała do siebie tę brandy – Chyba przeceniasz mój szósty zmysł, jeśli myślisz, że tak od razu potrafię dokonać analizy osobowości.

Nalała nieco karmelowego, przejrzystego płynu do kryształowej szklanki i z przyjemnością wciągnęła jego zapach. Piorunujące spojrzenie Scrimgeoura, zwłaszcza na odległość, było do zniesienia.

 Daj spokój. Tobie też by się nic nie stało, jakbyś czasem wychylił szklaneczkę lub dwie. Ty i ja mamy nad sobą kontrolę. A co do Pottera, ujmę to tak: sprawdza. Trochę nawet prowokuje, wystawia palec za linię. Myślę, że dużo mu tutaj wolno i przywykł do tego. Znajdujemy się w szkole Albusa Dumbledore'a, więc to mnie nie zdziwiło.

 Nie da się przeoczyć, że dyrektor ma do chłopaka ogromna słabość – Rufus wzniósł oczy ku niebu i sięgnął gdzieś poza zasięg jej wzroku. Na chwilę zapadła cisza, przerywana jednak jak zwykle zbyt głośnym waleniem łyżeczki o szkło, gdy słodził sobie herbatę.

 Kiedy poprosiłem o spotkanie z Potterem, zachował się jakbym co najmniej zamierzał go porwać ze szkoły i zamknąć w piwnicy, żeby udzielał wywiadów. A przecież chciałem tylko... wiesz, tak luźno porozmawiać.

Lina uśmiechnęła się, nie kryjąc odrobiny rozczulenia.

 Nie mam pojęcia, jak zamierzałeś to zrobić, bo nigdy nie słyszałam w twoim wykonaniu luźnej konwersacji z kimś obcym. Jak to sobie w ogóle wyobrażałeś? Harry Potterze, Ministerstwo Magii cię potrzebuje, dużo płacimy, pomóż nam, bo wszyscy trafimy do piachu?

 Coś w tym stylu – Rufus skrzywił się, widząc, jak Lina przewraca znacząco oczami – Ja jestem prostym aurorem, nikt mnie nie uczył technik perswazji, poza takimi, za których użycie na Potterze musiałbym sam siebie wysłać do Azkabanu. W dodatku przez co najmniej dziesięć ostatnich lat nie rozmawiałem z żadnym nastolatkiem.

 I myślisz, że ja ci powiem, jak do niego trafić? Możemy chyba w końcu wyjąć ten temat ze strefy niedopowiedzeń?

– Przyznam – Rufus wyprostował się z godnością sięgając po jedną ze swoich okropnych, złoconych obficie filiżanek – Trochę nie wiedziałem, jak to podjąć, ale uznałem, że na szczęście nie muszę, sama się domyślisz.

A Perfect Happy Ending [Syriusz Black x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz