Rozdział 12

530 39 175
                                    

Hejo!

Za nami trudny, niepokojący weekend. Korzystając z tej platformy, chciałabym przekazać Wam tylko jedno: dbajcie o siebie, wspierajcie na tyle, na ile możecie, edukujcie się. W tym opowiadaniu i tylu wspaniałych opowieściach, dostępnych na Wattpadzie, eksplorujemy uniwersum, w którym odwaga oraz współdziałanie pokonały ciemność - tak samo będzie w Ukrainie. Ich waleczni liderzy i my wszyscy, dokładający cegiełkę do przetrwania, budujemy WŁAŚNIE TERAZ nową historię Europy. Kiedyś powstanie o tym wiele książek mających dobre zakończenie. Ja w to wierzę i mam nadzieję, że Wy również! 

Przesyłam wiele ciepłych myśli <3




Wymiotowała rozgłośnie zgięta w pół, czując zimno pod odkrytymi kolanami, ból w gardle i przejmującą pustkę we wnętrznościach. Było tak, jakby jej organizm chciał wyrzucić sam siebie ze środka, w jakimś nieposkromionym szale, bo nie mógł już dłużej znieść własnej obecności. Złapała spazmatycznie oddech między jednym skurczem a drugim, gdy poczuła, jak ktoś chwyta ją za kark, odchylając głowę tak, by nie dostała w twarz strumieniem spuszczanej wody. Zadbawszy o to, uniósł jej włosy, po czym związał je w węzeł na karku.

– Na szczęście twój własny żołądek jest mądrzejszy niż ty – odezwał się cierpki głos – A i tata nadal czuwa.

Oparła czoło o chłodny brzeg muszli, próbując wyczuć, czy nastał koniec ataku. Ciężko było to ocenić - odkąd się zaczął, kilka razy myślała, że przecież to MUSI być już, niemożliwe, by cokolwiek zostało...

Najwyraźniej coś w środku niej wiedziało lepiej.

– Tego eliksiru nie da się przedawkować, po przekroczeniu dobowej dawki organizm zawsze zacznie go zwracać – ciągnął głos – Mogę jedynie mieć nadzieję, że o tym wiesz i to był wypadek, a nie próba zrobienia czegoś... głupiego z powodu tego chłopaka.

– Masz mnie za idiotkę? – wychrypiała, bo gniew, wywołany słowami ojca, zapiekł ją w przełyku bardziej niż resztki przetrawionego Eliksiru Słodkiego Snu.

– Powinienem? A za kogo ty masz samą siebie?

Prychnęła odruchowo, co było złym pomysłem, gdyż gardło zabolało przepotwornie. Splunęła do muszli, znacząc białą powierzchnię krwawym śladem.

Sama siebie miała zdecydowanie za najbardziej żenującą osobę na świecie.

– Myślę, że nie powinieneś się zabierać za głoszenie mi kazań – powiedziała jednak z trudem, obracając się nieco na posadzce i opierając bokiem ciała o zimny klozet – Uznajesz Ognistą za lepszą od mojego eliksiru? Nie będziesz mnie uczył, jak przeżywać żałobę. Nie ty.

Podniosła na niego wzrok i zobaczyła, że się uśmiecha.

– Moja księżniczka – rzekł czule, wyciągając ku niej dłoń – Jesteś w formie nawet, jak nie jesteś. Czy to już koniec?

Przewróciła oczami, ale oddała mu blady uśmiech. Och, ta dwuznaczność pytania.

– Tak, mam wrażenie, że wyrzygałam cały eliksir i wszystko, co łączyło mnie kiedykolwiek z tamtym człowiekiem.

– Zaufałaś niewłaściwej osobie, kochana. To ludzka rzecz, ale nie potrzebujesz eliksiru, by przetrwać. Nie ty.

Widząc, że wstanie sprawia jej trudność, nawet z pomocą jego dłoni, pochylił się, by chwycić córkę mocno pod ramionami z obu stron. W wieku piętnastu lat była dość wysoka i ważyła zdecydowanie więcej niż za czasów, gdy unosił ją z łatwością. Przez moment pomyślał, by użyć czarów, ale szybko odrzucił tę myśl. To nie był moment, gdy powinien pokazywać spadek formy. Nie przed nią.

A Perfect Happy Ending [Syriusz Black x OC]Where stories live. Discover now