Koniec mojego świata

227 20 21
                                    

Szatyn siedział na kolanach starszego, trzymając swoje gładkie dłonie na jego policzkach. Dawał mu co jakiś czas krótkie pocałunki, a odsuwał się jedynie, żeby spojrzeć w jego piękne oczy. Na zewnątrz było biało, szron pokrył wszystkie drzewa i ich gałęzie. Żadne źdźbło trawy nie wystawało spod białego puchu ma ziemi.

Jeden z pobliskich, bezdomnych psów, rozkoszował się ciepłem nowej budy, zbudowanej przez właściciela wynajmowanych domków. Obok niego miska z wodą i jedzeniem, tym razem od Erena, który dowiedział się o istnieniu zwierzaka, kiedy wracał z zakupów. Zbliżające się święta można było wyczuć z daleka, klimat dawał we znaki.

Czarnowłosy z odchyloną lekko do tyłu głową obejmował chłopaka w talii. Jego kąciki ust były uniesione w górę. Palce od czasu, do czasu jeździły w górę i w dół, drapiąc skórę. Ostatnie dni były dla nich strasznie trudne, ten wieczór miał być dla nich odpoczynkiem. Obaj stęsknili się za czuciem swoich warg i przytulonych ciał. Jaeger zaśmiał się cicho, kiedy poczuł łaskotanie na swoich biodrach.

-Levi.- Zaczesał jego włosy do tyłu, patrząc na jego buzię -Niedługo Twoje urodziny, prawda aniołku?- Oparł głowę o jego ramię, owiewając ciepłym oddechem jego szyję

-Nie musisz mi przypominać, że się starzeję- Wywrócił oczami z uśmiechem -Tak

-O czym marzysz?- Zaczął bawić się jego włosami, a dokładnie pojedynczym kosmykiem. Czuł błogie ciepło i bliskość. Nie mógł sobie wymarzyć lepiej spędzonego wieczoru, niż w jego ramionach. Czuł dyskomfort przez zbliżający się termin odjazdu.

-Teraz? Nie marzę w zasadzie o niczym, nie chce nic- Pokręcił głową i zaczął tym razem jeździć swoją ręką po jego plecach. -Chcę jedynie wykorzystać do końca czas tutaj

-Jak to!?- Uniósł się oburzony na tę odpowiedź chłopak, waląc przy tym niechcący mężczyznę w podbródek. Ten jedynie złapał się za niego, zabijając go wzrokiem. -Musisz coś chcieć! Ostatnio patrzyłeś te roboty sprzątające, nie?

-Tak, ale zamówiłem już jednego- Opuścił dłoń, kiedy już przestało boleć. -Nie potrzebuję już niczego, naprawdę

-I Tak Ci nie wierzę- prychnął, zakładając dłonie na siebie, ale po chwili zrobiło mu się głupio i wyciągnął rękę w stronę podbródka, w który wcześniej walnął. -Przepraszam.- Pogłaskał go, co spotkało się z uśmiechem

-Nic się nie stało głupku, ale panuj nad emocjami. To słodkie, że się martwisz- Rozczochrał mu włosy. -Obiecałeś mi coś, pamiętasz?- Skrzywił się niewidocznie na ból w klatce

-Niezbyt... Co Ci obiecałem?- Starał się sobie przypomnieć, grzebiąc w swojej pamięci, ale nie mógł sobie za nic przypomnieć. Chyba ostatnimi czasy nie pił, więc nie mogła to być pijacka przysięga. Nie wyznawał mu też nic pod przypływem euforii, której czuł często nadmiar w żyłach, kiedy niebieskooki był w pobliżu.

-Nie musisz sięgać tak daleko pamięcią, wiesz? Mieliśmy zobaczyć razem ośnieżone morze

-Naprawdę chodziło Ci tylko o taką głupotę?- Zirytował się szatyn, pacając go w głowę na narobienie mu nerwów

-To nie głupota! Naprawdę mi na tym zależy... Może zjemy kolację na mieście, a później pójdziemy je obejrzeć? Postawię Ci coś słodkiego- Zaśmiał się, czując zgodę w zasięgu ręki. Słodycze to coś, co jest w stanie przekupić Erena od zaraz

-Jesteś niemożliwy, na dworze jest zimno i ciemno. Nie wolisz zobaczyć tego jutro? Moglibyśmy teraz obejrzeć coś przy herbacie i... spaghetti? Kocyk jest milutki i możemy wpuścić pieska, żeby poleżał z nami?

Euforia |Riren|Where stories live. Discover now