Zbieraj się

546 54 13
                                    

Szatyn od ostatniego zobaczenia się w szpitalu i przekazaniu tych przykrych informacji podał swój adres czarnowłosemu. Eren był gotowy w każdej chwili wszystko rzucić, gdyby Levi napisał mu, że go potrzebuje. Przez noc pisali i próbował go jeszcze pocieszyć, dość skutecznie. Obiecał też, że jeśli zobaczy go choć raz z fajką w ręce, będzie miał nie małe kłopoty. Niski mężczyzna musiał przejść na odstawienie trujących smaczków, które mogłyby pogorszyć jego stan zdrowia, co było nie lada wyzwaniem. 

Pod domem Erena stanęło śliczne auto. Ciemnobutelkowy mustang w stylu retro, zaparkował przed domem chłopaka. Po chwili można było usłyszeć walenie w drzwi. Szatyn poprawił bluzę na sobie i zwlókł się z łóżka, w jego pokoju na piętrze. W myślach przejawiał nadzieje, że to nie goście na dłużej. Ostatnio nie chciało mu się nic robić, plus spędzał sporo czasu z Levim, dlatego jego pokój nie wyglądał najlepiej. Zszedł po ciemnodrewnianych schodach na dół, w swoim ukochanych kapciach, przypominające króliki i otworzył drzwi tajemniczemu gościowi.

-Zbieraj się- od razu spotkał się z kobaltowymi oczami przed sobą. Lekko zdziwiony wpuścił go, widząc jego wyczekujący wzrok, na co Levi od razu wszedł do środka i zaczął wędrować wzrokiem po domu

-Słucham, ale co się dzieje?- to były pierwsze słowa, które powiedział. -I dzień dobry- dodał z lekkim uśmiechem

- Dobry- kiwnął lekko głową i wyjął dwie rzeczy z kieszeni złoty klucz.
-Jedziemy do lasu, zasiać drzewo- uśmiechnął się lekko. Chłopakowi chwilę zajęło zrozumienie słów starszego. Ucieszył się niemiłosiernie 

-Ale jest jesień. Wyrośnie?- spojrzał na niego, chwilę zastanawiając się, czy mróz pozwoli drzewku spokojnie rosnąć. 

-Zajmiemy się nim odpowiednio, a wtedy pogoda nie będzie miała za wiele do gadania. Jedziesz, czy będziesz stał, jak kołek?

-Oczywiście, że jadę!- pobiegł na górę, biorąc ciepłe ubrania, koc, przekąski, które miał schowane na czarną godzinę i kilka potrzebnych rzeczy. Zgadywał, że gdyby jechali na dłużej, to starszy by go uprzedził, a skoro tak nie było, nie brał za wiele. Mając w dłoniach najpotrzebniejsze rzeczy, podszedł do czarnowłosego, mówią mu, że jest gotowy. Wyszli, ówcześnie zamykając dom na klucz i weszli do ciepłego auta. Levi ogarnął jeszcze wszystko to, co musiał i ruszyli, włączając przyjemną muzykę w radiu.

-Woah, nie wiedziałem, że to właśnie takim autem jeździsz. Wyobrażałem sobie u Ciebie bardziej nowoczesne auto- oglądał z zafascynowaniem pojazd, któremu muzyka z radia i podróż do lasu nadawały świetnego klimatu. 

-Zawiodłeś się? Bardzo je lubię, jest ładne i wygodnie mi się nim prowadzi. Miałem kupić sobie bardziej nowoczesne, ale jednak stwierdziłem, że i tak bym nim nie jeździł.- wzruszył ramionami, rozmawiając z nim, lecz ani na chwilę nie odrywając oczu od jezdni

-Nie, wręcz przeciwnie! Bardzo mi się podoba z zewnątrz i wewnątrz.- Oparł się wygodniej, patrząc na kierowcę z uśmiechem i wsłuchując się w melodię z radia. Podobała mu się jego postawa i skupiona mina, gdzie kąciki były lekko w dół, ale nie robiły grymasu. -Daleko jedziemy?

-Będziesz się zachowywał, jak dziecko i pytał co chwilę, czy długo jeszcze?- uśmiechnął się lekko, co spotkało się z lekkim uśmiechem też u szatyna.
-Przy dobrych wiatrach, za jakieś czterdzieści minut będziemy. Możesz się przespać w tym czasie, albo posiedzieć na telefonie.

-Nie, wolę z Tobą pogadać- pokręcił głową na boki -Będziemy spać, prawda? Gdzie?

-Mój znajomy ma mały domek z drewna w lesie. Jeździ tam na wakacje, a dziś użyczył go nam- Dotknął się odruchowo po kieszeni, żeby sprawdzić, czy klucz na pewno jest tam, gdzie miał być.  
-Zasadzimy drzewo dzisiaj i prześpimy się jedną noc w domu. Co jakiś czas można jeździć i sprawdzać, czy z drzewem wszystko w porządku. Posadzimy je blisko domku.

-Nie mogę się doczekać, aż będzie już wysokie. Co zrobimy, kiedy już takie będzie?

-Pozwolimy mu się zestarzeć? Zbudujemy domek na drzewie? Albo huśtawkę?- zerknął na niego, ale szybko wrócił to obrazu przed sobą

-Huśtawka brzmi nieźle- chłopak przymknął oczy i chciał zadać więcej pytań, ale nie mógł, bo odleciał w objęcia Morfeusza.

. . . . . . . . . .

W radiu zaczęło rozbrzmiewać spokojne brzmienie The Scientist. Levi zaparkował spokojnie, obok domu. Droga od momentu, gdzie zaczął się las, miała kilka wgłębień, co powodowało kołysanie się samochodu, ale nie było irytujące, a wręcz przyjemne. Popatrzył w bok na śpiącego towarzysza i zastanawiał się, jak ma go obudzić. Przyglądał się spokojnej twarzy znużonego chłopaka i pogłaskał go lekko po policzku. 

-Hej - odsunął rękę i przyglądał się mu jeszcze chwilę - Eren, wstawaj. Jesteśmy już na miejscu- odgarnął mu włosy, na co ospały uchylił lekko powieki. Rozejrzał się dookoła i widząc boski las, uśmiech pojawił się na jego jeszcze zaspanej twarzy

-Przepraszam. Nawet nie wiem, kiedy odpłynąłem- ziewnął i odpiął pasy, po czym się przeciągnął. Już w aucie, pomijając muzykę, można było usłyszeć dźwięki lasu, co niezwykle podobało się pasażerowi. Otworzył okno i świeże powietrze od razu go obudziło. Złapał głębszy oddech, a zapach lasu wprowadził go w błogie uczucie. Chwilę po nim wyszedł czarnowłosy, zamykając czterokołowiec. 

-Trzeba wybrać miejsce. Robimy to teraz, prawda?- zapytał go, na co spotkał się ze zmieszanym wzrokiem młodszego 

-Nigdy Tego nie robiłem i zbytnio nie wiem, jak ma to wyglądać- odpowiedział szczerze, na co spotkał się z uspokajającym spojrzeniem Levia

-Ja też nie, po prostu wykopiemy dziurę, włożyły tam drzewo i wsadzimy je tam. Powinno być w porządku. Znajdź idealne miejsce Twoim zdaniem- kiwnął głową i zaczął szukać, a właściciel pojazdu wyjął z bagażnika malutkie drzewko, łopatkę do kopania i zestaw rękawiczek jednorazowych. 
-Miejmy nadzieję, że będziesz duże- mruknął do Siebie i doszedł do Erena. 

-To miejsce mi się podoba, nie będzie daleko od domu i  ma dużo miejsca na wyrośnięcie- uśmiechnął się
-A Ty jak uważasz?

-Podoba mi się- kiwnął głową i założył białe rękawiczki -Czyli na pewno w tym miejscu?- upewnił się, dotykając gleby, na co w odpowiedzi dostał kiwnięcie głową. Zaczął kopać i po chwili mogli włożyć drzewko z korzeniami. Zrobili to ostrożnie, jakby miało się rozpaść w ich dłoniach. 
-Dobrze, Ty trzymaj, żeby było prosto, a ja zakopię- mieli z tym trochę roboty, zakopali, podlali, upewniali się, czy wszystko w porządku i czy aby na pewno się choć trochę nie przechyliło w bok. Praca nad drzewkiem zajęła im około trzydziestu minut. Po tym wszystkim weszli po raz pierwszy do domku, ponieważ Levi nie mógł znieść uczucia ziemi na dłoniach. W środku domku z ciemnego drewna było wszystko, czego im trzeba. Starszy wstępnie się ogarnął. Oboje stwierdzili, że pomimo pięknego wnętrza nie będą tutaj siedzieć i zdecydowanie wolą pochodzić po lesie, póki pogoda na to pozwala. 

. . . . . . . . .

Chłopak zanurzył się głębiej w pościeli. Niedawno wrócili z naprawdę długiego spaceru, gdzie przysiedli na pieńku zawalonego dębu i rozmawiali. Zdążyło się w ciągu Tego czasu ochłodzić i chłopak zmarzł. Naprawdę cieszył się, że w domku było tylko jedno łóżko małżeńskie. Dzięki temu mógł ukraść też trochę ciepła od Levia. 

-Możesz przestać się wiercić?- mruknęła wpół śnie blada osoba obok -Jeśli Ci za zimno, weź drugi koc

-Już wziąłem- powiedział niepewnie -Mogę się przybliżyć?-

-Jeśli to ma Ci pomóc zasnąć i przestaniesz się wiercić, to tak- kiwnął głową i uchylił lekko oczy, patrząc na chłopaka, który o dziwo chyba inaczej zinterpretował zgodę Levia. Przybliżył się i przytulił go. Pomimo że był zdziwiony, to musiał przyznać, było to rozkoszne i czarujące.
-Hej, nie spij tak- szturchnal go, ale tamten ani drgnal.
-Na pewno tak szybko nie zasnąłeś, nie rob sobie jaj- probowal go jeszcze obudzić, na nic. Westchnął i odwzajemnił lekko uścisk. I tak był śpiący i nie miał ochoty się teraz targować. Nos zanurzył w czekoladowych włosach i zamknął na powrót oczy
-Dobranoc Eren

-Dobranoc Levi- uśmiechnął się. Wiec nie spisz Ty mały...

Euforia |Riren|Where stories live. Discover now