„All kids are depressed" - Rozdział 2

121 15 12
                                    

 

  Otworzyłam szeroko oczy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

  Otworzyłam szeroko oczy. Łóżko pod moimi plecami zaskrzypiało a ja przewróciłam się na bok.

  Który dzisiaj jest? Czwarty lipca? Dwudziesty czwarty czerwca? Wiem przynajmniej, że są wakacje. W końcu wolne od szkoły, tych głupich ludzi i wrednych nauczycieli. Najbardziej jednak przeszkadzali mi ludzie. Grupki i podgrupki. Najgorsi są ci którzy znęcają się nad innymi. w tym nade mną.

  Podniosłam się powoli. Łóżko obok mnie bezzmiennie było puste. Dla mnie jest to wspaniała opcja ponieważ w pokoju 3 na 4 metry praktycznie nie jest możliwe mieszkanie w normalnych warunkach z drugą osobą.

  Nie podniosłabym się ale chciałam wykorzystać ostatnie chwile samotności. Wdrapałam się na parapet okna i popatrzyłam przez szybę.

  Słońce dopiero wstawało. Powoli, bo powoli, ale dawało znaki życia. Rosa na trawie także się pojawiła. Delikatny wiaterek powiewał leciutko liśćmi drzew a temperatura zaczęła wzrastać do dwudziestu paru stopni. Chmury nie dawały znaku życia, raczej nikły na niebiesko-żółtym niebie. Gdzieś w dali, za malutkim parkiem należącym do sierocińca widać było budynki Notthingam'u.

  Po paru minutach zalegania w ciszy zerwałam się i podeszłam do szafy wybrać coś do ubrania.

  Mimo nieznacznych funduszy i wynajdywania ubrań w lumpeksach mogłam pochwalić się całkiem fajną kolekcją ubrań w stylu fairycore. Owy styl bardzo odzwierciedlał mój wygląd. Brązowe włosy do połowy szyi, zakręcone ale nie lokowane, delikatne niebieskie oczy, jaśniutka skóra, chudziutka postura ciała będąca w połowie sprawą genów a w połowie słabego wyżywienia w domu dziecka. Twarz obsypana piegami i w niektórych miejscach skóry biały naskórek - jaśniejszy od mojego standardowego.

  Ubrania które dzisiaj ze sobą wzięłam były między innymi białą sukienką do kolan z bufiastymi rękawami i odkrytymi obojczykami. Do tego dobrałam półbuty platformy w odcieniu jasnej zieleni. Na mojej szyi zawisnął ciemno złoty łańcuszek z zakończeniem otwieranego serca.

  Wszystko ścisnęłam w ręce i otwierając drzwi przemknęłam po ponurym korytarzu do łazienki po drugiej stronie.

  Zamknęłam się. Szybko zaczęłam się przebierać, myć zęby, przemywać ciało i robić delikatny makijaż. Zawierał on kreski, pomalowane i doklejone rzęsy oraz jaśniutko wiśniową pomadkę. Zadowolona byłam z dzisiejszego rezultatu mojej pracy ponieważ nie dość, że ładnie wyszła to jeszcze była naprawdę urocza.

  Wróciłam do pomieszczenia. Po chwili usłyszałam:

  - Wstawajcie niewdzięcznicy! Za 30 minut śniadanie! Kto się nie zjawi dzisiaj nic nie je!

  Odetchnęłam z ulgą ponieważ moja poranna toaleta zajmuje około 40 minut a dostanie się do łazienki graniczy z cudem albo wymaga dzielenia jej z innymi. Poranną toaletę z resztą można wykonać u siebie w pokoju ponieważ wyposażone były one w krany a wyłączne toalety znajdowały się w paru miejscach na piętrze ale to nie to samo.

„Depression Waves" ~ TommyInnit x OC ~Where stories live. Discover now