„To fast" - Rozdział 7

57 10 9
                                    

 

  - Robisz coś dzisiaj? - wparował mi do pokoju Tommy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

  - Robisz coś dzisiaj? - wparował mi do pokoju Tommy.
  Popatrzyłam na niego z znudzeniem.
  - Zależy co chcesz - odrzekłam.
  Nic nie odpowiedział i pokazał mi bilety na pociąg. Dokładnie doczytałam się miejscu docelowemu. Brighton?! Po jaką cholerę mam jechać do Brighton?
  Spojrzałam na zegar, była 18. Spojrzałam ponownie na bilet. Godzina 8:30, 22 września, czyli jutro. Zabiera mnie gdzieś?
  Zamknęłam książkę z której się uczyłam. Podniosłam bilet a spod niego wypadła karteczka.
  „Jedziemy spełnić twoje życzenie" - głosił napis. O co mu znowu chodzi?
  Zastanowiłam się nad swoim marzeniami, jedyne czego narazie chciałam to dostać się na wypasione studia i znaleść przyjaciół, takich prawdziwych. No i jeszcze nagrać piosenkę ale to już coś bardziej skomplikowanego.
  Schowałem bilet do mojej torby. Drugi miał datę 23 września i godzinę 19:20. Czyli chce mnie zabrać gdzieś na weekend.
  Usłyszałam łomot na dole. Drzwi do domu się otworzyły. Dobiegły mnie głosy wesołych powitań. Czyli przyjaciele Tommiego.
  Od czasu kiedy zaczęłam się skupiać na nauce ta znajomość się rozsypała. Aris zaczęła mnie dla żartów przezywać od kujonek po zapatrzone w siebie suki ale coraz bardziej to do mnie trafiało. Kiedy zmieniłam po paru dniach swój styl na wygodne dresy do szkoły pojawiła się niechęć od większości dziewczyn. Pozostałam przy nie częstej rozmowie z Connorem. Blondyn także w szkole mnie unikał ale uznawałam, że to przez jego dziewczynę.
  Najchętniej pozostałabym u góry ale dotknął mnie głód po całym dniu nie jedzenia niczego prócz śniadania o 6.
  Po cichu dostałam się na dół i starałam się ominąć drzwi do salonu.
  Szybko wyciągnęłam tabliczkę czekolady i nalałam sobie szklankę mleka. Z obydwoma produktami postarałam się bez hałasu wkroczyć na górę ale do końca mi się nie udało.
  - Cześć Rue - zawołał Ash.
  - Shit - mruknęłam pod nosem czując wzrok Aris.
  - Nie przywitasz się z nami? - zapytała udawanym zasmuconym głosem.
  Kurwa co jej się stało? W szkole zachowywała się jak jakaś „psiapsi" a teraz ma o coś bul dupy.
  - Nie - odrzekłam i ostatecznie udałam się na górę.
  - Nie zazdroszczę ci, że musisz się z nią użerać - doszły do mnie jeszcze słowa Aris kierowane do blondyna.
  Nie chciałam słyszeć co ma do powiedzenia. Wiedziałam, że ma mnie też dość.
  Zapomniałam totalnie o biletach i usiadłam skulona na podłodze. Co ja jeszcze robie w tym domu?
Mój tok myśli zaczął powoli wariować. Każda myśl popychała następną dalej.
„Jesteś okropna, oni cię nie chcą, zabij się"
Ta ostatnia pojawiła mi się po raz pierwszy. Zabij się? Czyli tak po prostu zakończyć to wszystko? Chwila bólu i już wszystko znika. Może to jest moim przeznaczeniem.
Podniosłam wzrok kiedy ktoś wszedł do mojego pokoju, na początku myślałam, że to Tommy ale kiedy ujrzałam niższego chłopaka okazało się w jakim jestem błędzie.
- Wszystko okej? - spytał kiedy zobaczył jak siedzę skulona na podłodze. Potwierdziłam niemrawym skinięciem głowy i podniosłam się z podłogi.
Potem chłopak po prostu mnie przytulił. Tak nieoczekiwanie. Z policzka spłynęła mi pojedyncza łza. Następnie przeobraziła się w ich wodospad który skapywał delikatnie z mojego podbródka poczynając życie na podłodze.
- Już wszystko dobrze - powiedział cicho. - Też to miałem...
Normalnie byłabym ciekawa co ma na myśli ale kłębiący się we mnie smutek nie pozwalał odwrócić myśli do innych tematów.
  - Connor! Choć tutaj! Matka dzwoni! Co ty znowu zrobiłeś?! - dobieg nas krzyk z dołu.
  Chłopak z lekkim przestrachem popatrzył się na drzwi. Leciutko skinęłam głową. Jak najszybciej udał się na dół próbując utrzymać kontakt wzrokowy do ostatniej chwili.
  Usłyszałam nerwowe zbieranie się i głośny trzask drzwiami.
  Moje łzy poleciały jeszcze głośniej. Ponownie usiadłam tylko tym razem moim miejsce stało się łóżko.
  Zakryłam twarz rękami. Kątem oka ujrzałam srebrzysty przedmiot. Zignorowałam go lecz mój wzrok po paru chwilach powrócił do wcześniej wspomnianego przedmiotu.
  Ostrze iskrzało się w słabym świetle latarni które wpadało przez nie zasłonięte okno.
  Sięgnęłam niepewnie po przedmiot. Często słyszy się, że ludzie w wielkim bólu psychicznym zadają sobie ten fizyczny by zapomnieć o pierwotnie wspomnianym.
  Pragnęłam spróbować. A nóż by mi pomogło.
  Przestałam łkać i dotknęłam ostrza nożyczek. Krawieckie, czyli te ostrze, na pewno by przecięły moją skórę.
  - Rue? - szybko schowałam narzędzie pod poduszkę.
  - Tak? - zapytałam słabiutkim głosem.
  - Wszystko okej? Aris poszła, chciałem...
  Wtedy oprzytomniałam.
  - Tak w ogóle to co ty tu robisz, wypad z pokoju - powiedziałam już standardowym tonem wskazując drzwi.
  Bez sprzeciwu Tommy opuścił pomieszczenie co nie należało do jego przyzwyczajeń.
  Posłuchałam kroków by dowiedzieć się czy odszedł i ponownie wyciągnęłam ostre narzędzie spod poduszki.
  Poprzekładałam je z ręki do ręki.
Mocno chwyciłam.
Odsłoniłem dostęp do ostrzy.
Metal zaiskrzył.
Chociaż nie.
Tylko mi się wydawało.
Przełknęłam ścinę.
Pomoże?
Nie pomoże?
Przeciągnęłam...
   Kropelki czerwonego płynu ukazały się na świeżo wypranej białej pościeli.
  Bolało. Piekło. Rozdzierało. Ale. Ale było mi lepiej...
  - Ej bo ja zapomniałem...
  Spojrzałam na patrzącego się przez drzwi chłopaka...
  - Rue? - powiedział przeciskając słowa przez łzy.
  Jeszcze raz mocno pociągnęłam ostrze po ramieniu...

***

  - Dziewczyna ma bardzo ciężki stan emocjonalny - rzekł lekarz w białej marynarce. - Wykonaliśmy wszystkie badania, nic nie wskazuje na żadne przedawkowania ani choroby wrodzone, zalecamy antydepresanty trzy razy dziennie i leki na uspokojenie.
  Popatrzyłem na dziewczynę. Moja matka stała tuż obok i nadal z niedowierzaniem uczestniczyła w całej akcji. Wyrwana z toku pracy wpatrywała się w swoją „córkę" mamrotając coś pod nosem.
  Byłem pewien, że to moja wina, lecz wcześniej nie zwracałem uwagi, że czasami moje zachowanie jest conajmniej okrutne. Dziwi mnie jak szybko można zniszczyć człowieka.
  - Do tego prosimy o cotygodniowe wizyty psychoterapeuty - dodał lekarz i podał mojej mamie karteczkę. - Zostawimy ją pod obserwacją do jutra, rana zagoi się do dwóch tygodni.
  Mężczyzna wyszedł i zostawił nas samych na sali z jedynie jednym zajętym łóżkiem, zajętym przez Rue.
  - Kochana - wyszeptała kobieta i przytuliła wykończoną emocjami dziewczynę.
  Pośród tej sytuacji czułem się obcy. Wilków wyrzuty sumienia dotykały mnie z każdej strony.
  Doszło do mnie powiadomienie. Smutna minka od Will'a. Podpis: odwołałem bilety.
  Podniosłem ponownie wzrok ale kiedy dostałem następną wiadomość odrazu go spuściłem.
  „Jadę" głosił napis pod zdjęciem kierownicy.
  Powstrzymałem się od krzyknięcia na cały głos - ŻE CO KURWA!? Ale sytuacja była na tyle poważna i przygnębiająca, że aż nie miałem siły.
  - Jest pewna sytuacja - rozpocząłem nieśmiało, jednak kiedy zauważyłem, że nikt i tak mnie nie słucha odpuściłem i wyszłam na korytarz.
  Wybrałem numer do Wilbura.
  - Co ty odwalasz? - spytałem niezbyt miłym głosem kiedy odebrał.
  - Uspokój się - odrzekł urażony kiedy usłyszał mój ton głosu. - Jadę ci pomóc, widzę, że coś się dzieje
  - Nie potrzebuję pomocy - zdenerwowałem się na chłopaka, lecz wewnętrznie czułem potrzebę jego uścisku i słów „wszystko będzie dobrze".
- I tu się mylisz - odrzekł po czym się rozłączył...

Dawno mnie tu nie było, ten rozdział czeka gotowy na opublikowanie od paru miesięcy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Dawno mnie tu nie było, ten rozdział czeka gotowy na opublikowanie od paru miesięcy.
Tak szczerze to jeśli mam wrócić na wattpada to zdecyduje się na pisanie czegoś nowego. Jeśli macie jakieś propozycje na nowe ktoś x OC albo istniejący ship to śmiało piszcie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 23, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

„Depression Waves" ~ TommyInnit x OC ~Where stories live. Discover now