"New place of tears" - Rozdział 3

76 14 3
                                    

  Jechaliśmy autem pośrodku mgły

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

  Jechaliśmy autem pośrodku mgły. Z radia grała muzyka która jedynie mnie bardziej wkurzała. Patrzyłem się przez okno na chmury które już chciały puścić na nas soczysty wieczorny deszcz.

Było ciemno i nieprzyjemnie. Jechaliśmy do jeszcze bardziej nieprzyjemnego miejsca. Matka podśpiewywała kawałki z radia pod nosem i co chwilę zerkała na mnie zatroskana.

- Nie obrażaj się kochanie, proszę - powiedziała stając na czerwonych światłach. - Jesteś prawie dorosły, a ja zawsze chciałam mieć córeczkę. Wyjdzie to wszystkim na dobre. Pomyśl o tym, że uratujemy tą dziewczynkę od samotności.

Nic jej nie odpowiedziałem, nawet na nią nie spojrzałem.

Podjechaliśmy pod ogromny, starawy budynek wyglądający trochę jak zaniedbany zamek.

Wychodząc głośno trzasnąłem drzwiami. Sprawdziłem godzinę na telefonie. 20:21. Kto o takiej godzinie w ogóle rusza się z domu w innym celu niż na imprezę? My.

Ruszyłem się z miejsca za mamą. Miejsce w środku było jeszcze bardziej przygnębiające. Domy dziecka bardziej kojarzyły mi się z wesoło biegającymi dzieciakami.

Zauważyłem dziewczynę w wieku około 15 lat zamiatającą podłogę.

- Dzień dobry - mruknęła kiedy przechodziliśmy chociaż jej dzień musiał być tragiczny.

Patrzyłem na nią jeszcze chwilę, aż do czasu kiedy nie weszliśmy za zakręt. Stała tam kobieta po 50-siątce. Sztuczny uśmiech, makijaż zakrywający zmarszczki i ubranie wyrwane z dziewiętnastego wieku. Sztywna i szczupła jak struna.

- Witamy pani Simson! Nazywam się Marianna Cuthberg - podała rękę mojej mamie. - Widzę, że przyprowadziła pani syna

- Tak, to jest Tommy - wskazała na mnie a ja udałem, że znalazłem coś bardzo interesującego na telefonie.

- No to zapraszam do pokoju u góry, tam są pokoje dzieci w wieku przedszkolnym - powiedziała już mniej przyjemnym tonem i ruszyła marmurowym korytarzem.

Stukot jej obcasów doprowadzał mnie do szału. Matka cały czas się dopytywała to o budynek, to o dziewczynkę, to o coś innego. Próbowałem szperać w telefonie ale to mnie także nudziło. Nie miałem konkretnego pomysłu co zrobić więc po prostu przysłuchiwałem się przy nudnej wymianie zdań tej kobiety i mojej rodzicielki (od autorki: jak ja nie znoszę tego określenia).

- Jesteśmy - ponownie przybrała sztuczny uśmiech i otworzyła drzwi.

Za nimi mieściły się 4 małe łóżka. Na podłodze siedziała dwójka dzieci grając w własnoręcznie zrobione karty. Czwarte dziecko siedziało na łóżku i tuliło misia.

Właścicielka ośrodka popatrzyła po dzieciach.

- Gdzie jest Martina? - zapytała ostro.

Dzieci odrazu się odwróciły. Widziałem, że starały się nie wybuchnąć płaczem. Jedno z dzieci starało się coś wydukać. Opiekuna uciszyła je machnięciem ręki.

„Depression Waves" ~ TommyInnit x OC ~Where stories live. Discover now