🎀 dwadzieścia jeden 🎀

184 29 45
                                    


Madame Elżbieta nie umiała patrzeć cesarzowi w oczy, kiedy całowała go w policzek na pożegnanie. On wciąż doglądał jej twarzy zdziwiony. Dlaczego nie chciała wyjść za najwspanialszego człowieka w Europie? Dlaczego nie chciała wyjść za niego? Czyżby w czymś jej uchybił?

Kiedy już pożegnała się z nim, uciekła niczym oparzona za swojego brata i opuściła głowę.

- Dziękuję ci stokroć za pomoc, Wasza Cesarska Mość. - rzekł Ludwik i ucałował w policzek swojego szwagra.

- Mam nadzieję, że teraz wszystko pójdzie prędko i gładko. - nachylił się nad uchem Burbona. - Zrób wreszcie to, co należy...Toinette z każdym rokiem jest coraz starsza [1], sam rozumiesz...może macierzyństwo wreszcie przywoła w niej dozę powagi. Urodzenie dziecka robi dobrze niewiastom.

Później złapał swoją siostrę za ręce, a ona utuliła go mocno, szlochając mu w ramiona. Miał poprosić jej małżonka, by przywołał ją nieco do porządku, zagonił do książki, innej niż bezwartościowe romansidła, jednak po tym, jak Ludwik zachował się wobec kapryśnej siostry stwierdził, że nie ma to sensu. Ten człowiek nie był zdolny do zarządzania nawet swoją familią.

Opuszczał ich z lękiem. Czasy się zmieniły. Ludzie nie patrzyli na swoich królów tak, jak niegdyś, choćby w poprzedniej epoce - władcy nie byli dla nich wysłannikami Boga na ziemii. Według wielu nowych filozofów i myślicieli nie musieli wcale panować bez względu na wszystko. Musieli dbać o swój lud i o swój kraj, a społeczeństwo nie miało obowiązku szanować ich nawet jeśli nie zapewniali tego, co mu się należy. A francuscy poddani cierpieli coraz większą biedę, na ulicy dostając coraz to nowsze ulotki na temat haniebnych czynów Ludwika Szesnastego i wstrętnej Austriaczki, Marii Antoniny. Cóż z tego, że były one oszczerstwami, kłamstwami? Oni w nie wierzyli, z każdą plotką coraz bardziej...

Austria, 1777 rok

Maria Teresa, wielka cesarzowa, wyszła pierworodnemu na przywitanie.

Podeszła do Józefa w skromniejszej, prostszej, austriackiej sukni i padła mu w ramiona.

- Synu! Dobrze cię widzieć!

- Mi ciebie też, pani matko.

- Czy już jest dobrze? Załatwiłeś z nimi wszystko? - spytała z zatroskanym wyrazem twarzy. - Żeby moja córka miała problemy w zarządzaniu państwem i posiadaniem potomstwa...

Józef, gdyby był bardziej rubaszny, jak to się zdarzało, zwłaszcza francuskim władcom, zapewne zapytałby żartem, czy Toinette to z pewnością córka jego świętej pamięci ojca. I dostałby w twarz od swojej matki.

- Powiedzmy, że załatwiłem... - westchnął ciężko. - ...mam wrażenie, że nie jest to sprawa do naprawy na kilka tygodni...

Gdyby nie wychował się w przekonaniu, że jego matka to najwyższa dostojność, a rodzic to największa świętość, zapewne powiedziałby jej, że niepowaga Antoniny narodziła się jeszcze w czasach, gdy była słodką blondyneczką biegającą po Shonbrünn. Może nawet on, jako starszy brat, najstarszy w rodzinie, powinien poświęcić jej trochę uwagi? Więcej myśleć o jej edukacji, opowiadać jej o świecie, ludziach, zarządzaniu krajem? Zaszczepić w niej miłość do nauki, jakąś ambicję? Nie dość, że nikt jej tego nie dał, wysłali ją z dala od domu w tak młodym wieku, gdzie człowiek ma skłonności do lekkomyślności i próżności. Listy matki i wymądrzający się ambasador były zbyt małym wsparciem dla dojrzewającej, zagubionej niewiasty.

- Jak to? Czyli nie będą mieli dziecka?

- Dziecko, być może, będą mieli. Jednak król i królowa Francji to straszne niedorajdy. A rewolucja będzie okrutna...[2] opowiem ci wszystko, pani matko, tylko coś zjem. Umieram z głodu.

Wziął swoją rodzicielkę pod ramię i udali się do sali jadalnej.

Francja, pałac w Wersalu

Rok 1778

Toinette rozpłakała się, sama nie wiedziała jak i dlaczego. Powinna skakać i się śmiać. Czy naprawdę da się wylewać łzy z triumfu i radości?

- Naprawdę? - spytała medyka, który ją badał. Nie krwawiła już od dwóch miesięcy i postanowiła się do niego udać. Maman mówiła jej, że to pierwsza oznaka odmiennego stanu.

- Naprawdę, Madame. Wszystko wskazuje na to, że w grudniu lub styczniu powitamy na świecie pierwsze królewskie dziecko. Moje gratulacje. Proszę się ubrać.

Medyk sam uśmiechnął się, zadowolony. Był patriotą i coraz mocniej lękał się o losy Francji - niby książę Karol miał syna, który mógł przejąć władzę po Jego Królewskiej Mości, jednak najlepiej byłoby, gdyby sam Ludwik Szesnasty doczekał się następcy.

Królowa odwróciła się do księżnej de Polignac, a ta zaczęła jej wiązać gorset.

- Teraz musimy sznurować cię delikatniej, żeby nie zrobić krzywdy dziecku.

- Och, matrony w Wersalu będą rozpowiadać, że nie dbam już o moją talię! - zażartowała niewiasta, mimo tego, że ocierała łzy, wyraźnie szczęśliwa.

Yolande uśmiechnęła się pod nosem. Sama jako doświadczona matka wiedziała, że niebawem jej królowa wcale nie będzie miała talii. Postanowiła jednak jej nie straszyć.

***

Ludwik wciąż nie przepadał za uprawianiem miłości, jednak odkąd przeszedł operację, znosił to łatwiej i przyjemniej. Nie odczuwał bólu i łatwo poruszał się w Antoninie. Ona również przyznała, że odkąd dokonali tego, jest jej znacznie lepiej starać się o potomstwo.

Leżał spokojnie w łóżku i już miał gasić świecę na stoliku nocnym, pewien, że Antonina poszła zabawiać się z którąś ze swoich przyjaciółek, jednak ujrzał jej sylwetkę biegnącą żwawo do łóżka.

- A ty czemu jesteś taka zadowolona?

Potknęła się o dywanik, stojący w środku sypialni, a on lekko się zaśmiał. Zawstydziła się, nie powinna tak hasać po pałacu. Mogła się przewrócić! Medyk kazał jej nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, zapomniała o tym. Na przestrogę przytoczył jej historię Anny Austriaczki*, żony króla Ludwika Trzynastego, matki Króla Słońce, która miała bardzo niepoważną przyjaciółkę. Próbowała umilić samotnej Annie okres ciąży, który musiała znosić, patrząc na zdradzającego ją męża i wymyśliła zabawę, przy której miały wspólnie biegać po schodach. Pewnego razu Anna spadła z nich i jej dziecko zmarło... [3]

Blondynka spojrzała na króla z wielkim, szerokim uśmiechem. Objęła swój brzuch dłońmi, żeby wyeksponować, że się troszkę zaokrąglił.

- Czy nie uważasz, Wasza Królewska Mość, że przytyłam?

- Nie... - Ludwik poczuł się nieco zakłopotany tym pytaniem. Co miał jej powiedzieć, co pragnęła usłyszeć? - Chyba nie, chociaż może tak?

- Na brzuchu odrobinę. - upierała się, choć już księżna de Polignac powiedziała jej, że ona sama nie widzi w Toinette żadnych zmian. Królowej zaś zdawało się, że bardzo utyła, a jej brzuch jest już wielki. - Szczególnie na brzuchu.

- Aha? To zapewne od tych ciastek?

- Wiesz, panie, ostatnio denerwują mnie ciastka. Wszystkie zdają mi się cuchnąć, choć z pewnością do Wersalu, dla mnie, sprowadza się je świeże...

Burbon pokiwał głową niepewnie. O co jej chodziło?!

- Może ci się przejadły?

- Ludwiku, naprawdę nie wiesz, co to znaczy?

Znowu miała podbiec, lecz opanowała się i podeszła do łoża powolnym krokiem. Wzięła dłoń swego małżonka i położyła ją w miejscu, o którym wciąż prawiła. Rzeczywiście, wydawało się nieco opuchnięte i jednocześnie bardziej miękkie.

- Tu...tu mój, panie, rośnie następca francuskiego tronu.

🎀 Madame Drame 🎀 [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now