🎀 dwadzieścia pięć 🎀

160 23 33
                                    


Józef i Tereska rośli jak na drożdżach. Mały książę, dzięki Bogu, przybrał na wadze i dzięki opiece, o niebo lepszej niż kiedyś, przetrwał pierwsze miesiące swojego życia. Toinette nie zniosłaby, gdyby i jemu coś się miało stać. I tak bardzo ciężko zniosła śmierć swej matki.

Płakała kilka dni, zajadając olbrzymie ilości wszystkiego, co miała pod ręką. Czuła się tak, jak po śmierci ojca. Choć niezbyt dobrze ich znała, byli jej rodzicami. Czuła do nich pewne przywiązanie, mimo, że nie mieli dużo okazji, by go stworzyć. Według księżnej de Lamballe to tak, jak gdyby jej cząstka zmarła.

Nawet obecnie, kiedy pochylała się nad kołyską myślała o niej. Ona też kiedyś ją przewijała. Niańczyła, bawiła i karmiła piersią, mimo, że wielkie damy, takie jak one, miały do tego mamki; chłopki sprowadzone ze wsi, które z jakiegoś powodu miały mleko w piersiach mimo, że nie miały małych niemowląt.

- Nie żal ci piersi? Mogą stać się brzydkie. - księżna de Polignac zdziwiła się wyraźnie, gdy zobaczyła, jak Toinette pierwszy raz próbowała karmić swoją Tereskę piersią.

- I tak prawie ich nie mam! Lekarz mówił mi, że mleko matki jest najlepsze i najzdrowsze, o ile jest dobrze odżywiona. A ja z pewnością nie narzekam na złe jedzenie.

Gdyby to samo mógł powiedzieć w tym czasie francuski lud...Ostatnio bieda w państwie urosła jeszcze bardziej. Coraz więcej ojców nie mogło spać, bo myśleli o tym, że rano nie będą mieli za co kupić swoim dzieciom i żonom jedzenia. Coraz więcej niewiast musiało zacząć pracować na ulicach i oddawać swoją godność w zamian za kawałek chleba. Coraz więcej bezdomnych znajdowało się na ulicach, żebrało i prosiło o cokolwiek, co mogliby włożyć sobie do ust. Czyja była to wina ich zdaniem? Króla i królowej! Dochodziły ich słuchy, że Ludwik Szesnasty zamiast przeznaczyć pieniądze na odpowiednie fundacje, przytułki, jałmużnę dla ubogich, postanowił wojować! [1] Królowa rodziła bękarty, obwieszała się złotem i przegrywała fundusze, które mogłaby przeznaczyć na ich jadło na suknie i grę w karty.

- Maman była wielką władczynią. Wszyscy tak uważali. Co tymczasem będzie ze mnie? Jak zapamiętają mnie oni? Jaki będą mieć ze mnie autorytet?

- Będą pamiętać, że wciąż przy nich bylaś, Madame. - Yolande położyła dłoń na jej ramieniu. - I, że poświęcałaś im wszystko. Nawet piersi! Nie każda dama, którą stać na całodobową służbę to czyni.

***

Toinette prócz bycia matką była też królową oraz niewiastą. Dlatego na ten wieczór oddała Madame Royal i jej brata guwernantkom, a sama siedziała przed lustrem i zaciskała usta, bowiem jej fryzjer sprawiał niemało bólu.

- Wybacz, Madame, żeby być pięknym, trzeba cierpieć. Daję słowo, efekt będzie niesamowity!

Na jej lalkowatej twarzy widać już było jakieś zmęczenie, zmiany, jakie zaszły po urodzeniu dwójki dzieci. Wyglądała starzej i nieco smutniej, jej cera była zniszczona przez makijaż [3], jednak wciąż uważano ją za piękną kobietę.

Włożyła do koperty kartkę, na której był napisany list od księżnej de Lamballe i westchnęła. [4] Jej przyjaciółki od jakiegoś czasu wykłócały się niezmiernie o jej osobę. Yolande niby przypadkiem, delikatnie, próbowała w różnych rozmowach powiedzieć królowej coś złego o rudowłosej towarzyszce, by zaczęła myśleć o niej źle. De Lamballe odwracała głowę, kiedy widziała rywalkę, milczała, gdy przebywały razem, a kiedy wydawało jej się, że Toinette nie patrzy: kierowała do niej wrogi, oskarżycielski wzrok. Nie rozumiała, dlaczego się kłóciły i tak o nią biły. Przecież były przyjaciółkami, nie kandydatami do ręki. Mogła kochać je obie.

🎀 Madame Drame 🎀 [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now