| Czarujące spotkanie | "Enchanted" - Songfic {Lovesquare}

571 70 30
                                    

Kolejna wielka gala wydana przez mojego ojca, z okazji premiery jego najnowszej kolekcji. Jedno z tych wydarzeń, których nienawidziłem z całego serca, a przed którymi nie miałem najmniejszej szansy się wymigać. Nawet nie próbowałem. To było po prostu bezcelowe. I tak, znów wylądowałem tu dzisiejszego wieczora. Wymuszony śmiech, udawane uśmiechy posyłane w stronę tych wszystkich wyniszczonych rygorystycznymi dietami i morderczymi treningami modelek, które pożerały wzrokiem mnie i mój niedorzecznie drogi smoking skrojony na miarę. Nie chciałem tego. Nie chciałem być żywą reklamą. Luksusowym towarem, który czuje się tu niczym samotna, bezludna wyspa otoczona morzem ludzi. Paradoksalnie im więcej gości, trzymających w dłoni kieliszek drogiego wina musującego krzątało się po hallu rezydencji, tym bardziej czułem się w niej obco. Niby to samo stare, zmęczone, samotne miejsce, a jednak było w ich obecności coś, co sprawiało, że czułem do tego domu jeszcze większą niechęć. 

Znałem to wszystko już na pamięć. Niekończące się słowa uznania kierowane w stronę ojca przez przedstawicieli pomniejszych, konkurencyjnych firm, którzy tak naprawdę kipieli ze złości na samą myśl, że znów okładka kolejnego wydania Vouge'a będzie należeć do niego. Brzydziłem się tym fałszem i obłudą.

A jednak jedna chwila sprawiła, że wszystkie te myśli ustąpiły. Znudzenie i obojętność minęły bezpowrotnie, a w ich miejsce pojawiła się ciekawość i nieznośne uczucie ekscytacji, gdy zobaczyłem jej twarz.

Była ostatnią osobą, którą spodziewałem się tutaj zobaczyć. Na tle nudnej szarej masy paryskiej elity, była niczym najjaśniejsza z gwiazd, która rozjarzyła monochromatyczne niebo, gdy tylko stanęła u progu drzwi. Niemal natychmiast wszystkie ciekawskie spojrzenia skierowały się w jej stronę. Ujęła z gracją rąbek swojej długiej, eleganckiej, czerwonej kreacji i z wdziękiem, którego mogłaby pozazdrościć jej każda z obecnych na uroczystości modelek, ruszyła w stronę ojca. Nie mam pojęcia, czy wszyscy goście wstrzymali oddech na widok uroczego rumieńca malującego się pod jej maską, kiedy zakładała kosmyk niesfornych, delikatnie podkręconych włosów za ucho, czy zrobiłem to wyłącznie ja, a cisza, jaka w tamtej chwili zapadła w hallu była spowodowana tym, że wszystkie moje zmysły były skupione na niej.

Potrafiłem myśleć tylko o tym, jak bardzo byłem oczarowany, widząc ją tutaj, na przyjęciu, które do tej pory bezlitośnie spisywałem na straty.

Wpatrywałem się w nią tak intensywnie, że ściągnąłem na siebie jej wzrok. Jej fiołkowe oczy zdawały się szeptać: "Czy my się znamy?"

Ojciec jak zwykle stał wyprostowany jak struna, a na jego usta wpełzł cień uśmiechu. Kiedy skinął w moją stronę, po raz pierwszy czułem się szczęśliwy, mogąc wykonać jego rozkaz. Już po chwili stałem po jego prawej stronie, obserwując, jak ojciec całuje przelotnie jej dłoń.

— Niezmiernie mi miło, że zgodziłaś się przyjąć moje specjalne zaproszenie, Biedronko — wyrecytował. — Chyba znasz mojego syna, Adriena? — dodał, a ja mógłbym przysiąc, że kiedy jej wzrok przeniósł się na mnie, jej twarz pokrył jeszcze większy rumieniec, a na usta wpełzł cień uroczego uśmiechu.

Tak strasznie mi w tamtym momencie kogoś przypominała. Znałem ten uśmiech. Oczywiście, że znałem każdy z uśmiechów Biedronki. Jako jej partner widziałem ją w niemal każdej sytuacji, ale tym razem to było coś innego. Mój przyćmiony umysł przypisywał ten uśmiech do kogoś innego, a ja byłem tak oszołomiony, że za nic w świecie nie potrafiłem dopasować go do żadnej twarzy.

— Oczywiście, że tak, panie Agreste. Miałam okazję niegdyś go ocalić — odparła nieśmiało, zrywając szybko kontakt wzrokowy.

Och, zdecydowanie przypominała mi wówczas kogoś innego. To zachowanie było kompletnie nie w jej stylu. Biedronka, którą znałem, nie peszyła się tak łatwo. Postanowiłem bezlitośnie zabawić się tą sytuacją, chcąc poznać tę niezbadaną dotąd przeze mnie stronę mojej Pani.

— W rzeczy samej — odpowiedziałem i idąc w ślady ojca, ująłem w szarmancki sposób jej dłoń, przykładając ją do swoich ust. — Jestem oczarowany naszym spotkaniem, Biedronko — dodałem, muskając wargami jej drobną dłoń.

Nagle u boku ojca znalazła się Nathalie, szepcząc coś do jego ucha.

— Biedronko, najmocniej przepraszam. Powinienem iść wygłosić mowę powitalną. Raz jeszcze serdecznie dziękuję ci za przybycie i mam szczerą nadzieję, że dzisiejszej nocy będziesz się doskonale bawiła. Adrienie? — zwrócił się niespodziewanie w moją stronę. — Dotrzymasz Biedronce towarzystwa.

— Oczywiście tato, z najwyższą przyjemnością — odpowiedziałem, posyłając w jej stronę uśmiech, który po chwili odwzajemniła, akceptując moją wyciągniętą w jej stronę dłoń.

Mowa ojca była jak zwykle o wiele zbyt długa i kompletnie nieinteresująca nikogo poza nim, ale tym razem w ogóle mi to nie przeszkadzało. Ta noc mogłaby trwać dla mnie wiecznie, jeżeli oznaczałoby to, że mógłbym ją bezkarnie spędzić w jej towarzystwie. Kiedy w końcu jego niekończące się podziękowania dobiegły końca, z głośników dobiegła nudna, klasyczna muzyka, tak bardzo przypominająca utwory, jakie musiałem grać na pianinie.

— A więc ojciec zaprosił cię na ten bankiet jako gościa honorowego? — zagadnąłem, widząc, że nie ma najmniejszej szansy na to, by moja partnerka ośmieliła się zacząć rozmowę.

— Tak, mnie i Czarnego Kota — odparła, rozglądając się dookoła, jakby miała nadzieję wypatrzyć kogoś w otaczającym nas tłumie.

— Czarnego Kota? — powtórzyłem z nutką niedowierzania.

Nie przypominałem sobie, żeby ojciec zapraszał moje alter ego.

— Tak. Wspominałam mu o tym na jednym z patroli, ale od początku zaznaczył, że nie chodzi na takie uroczystości.

one-shots | chocoxstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz