8

3.2K 171 248
                                    

Po rozmowie z Hyunjinem ponownie zasnąłem. Obudziłem się dopiero po 13, nie pamiętam, kiedy ostatnio tak długo spałem.

Sen nie pomógł, moje ciało wciąż bolało tak samo.  Próbowałem wstać z łóżka, było to dość ciężkie, udało mi się to dopiero po kilku próbach.

Wszedłem do łazienki, moja twarz wyglądała o wiele gorzej niż wczoraj. Dotknąłem siniaka przy moich ustach, okropnie bolał, tak samo jak rozcięta brew.

Przeszukałem swoją apteczkę, znalazłem jakąś maść na stłuczenia, która była już na wykończeniu. To oznaczało, że będę musiał wybrać się do apteki.

Szybko przebrałem piżamę, narzuciłem na twarz maseczkę i założyłem czapkę z daszkiem. To pozwoliło zakryć mi moją twarz.

                                      °

Najbliższa apteka, znajdowała się na tej samej ulicy co moja praca. To oznaczało, że mogę tam spotkać kogoś kto mnie rozpozna. Musiałem więc bardzo szybko załatwić wszystko i wracać do domu.

Oczywiście w aptece była dość długa kolejka. Zauważyłem w niej jedną z moich uczennic.
Na całe szczęście mnie nie rozpoznała.

Przyszła moja kolej.
-Dzień dobry
-Dzień dobry, co dla pana?
-Chciałbym jakąś dobrą maść na stłuczenia i do tego coś przeciwbólowego.
-Dobrze, już podaję.- kobieta poszła po produkty o które poprosiłem-  to jedna z lepszych maści, jeśli chodzi o tabletki, to mogę dać panu tylko te.

Zerknąłem na opakowanie tabletek. Były to te same, które miałem.
-A nie ma pani czegoś mocniejszego?
-Niestety nie, to są najsilniejsze tabletki, które można kupić bez recepty.
-No dobrze, to proszę jeszcze jedno opakowanie i jakieś tabletki nasenne
-W porządku, tylko niech pan pamięta, nie można ich mieszać z alkoholem i nie zażywać więcej niż dwie tabletki na dobę - kobieta wskazała na opakowanie leków nasennych

Przytaknąłem tylko głową, nie bardzo słuchając o czym mówi kobieta.

Zapłaciłem za wszystko i szybko wyszedłem z apteki.  Przy drzwiach zderzyłem się z kimś, przez co upuściłem małą reklamówkę z zakupami
-Przepraszam najmocniej- nawet nie patrząc na osobę na którą wpadłem, kucnąłem i podniosłem reklamówkę, która wypadła mi z ręki. Wrzuciłem do niej opakowanie leków przeciwbólowych, które wypadły z reklamówki.
-Felix, co tu robisz?- w końcu spojrzałem na chłopaka na którego wpadłem.

Był to Hyunjin, który teraz stał z wystawioną rękę w moim kierunku, aby pomóc mi wstać.
-Dzięki- przyjąłem pomocną dłoń chłopaka i stanąłem przed nim. Przesunęliśmy się trochę w bok, ponieważ wciąż staliśmy na przejściu i trochę przeszkadzaliśmy ludziom którzy chcieli wyjść z apteki.

-No więc, Felix czemu wyszedłeś z domu zamiast w nim odpoczywać?
-Zauważyłem, że mam mało leków. Poczułem się trochę lepiej, dlatego wyszedłem do apteki. A ty co tu robisz?
-Skończyłem pracę wcześniej i stwierdziłem, że kupię dla ciebie jakieś witaminy.
-Nie musisz mi kupować, naprawdę. Chciałbym cię zaprosić do siebie, ale wiesz... Nie chcę cię zarazić- wyminąłem chłopaka i prawie biegłem w stronę domu.

Hyunjin jednak tak łatwo nie odpuścił i po kilku chwilach znalazł się przy moim boku. Złapał za moją rękę i szarnpął nią lekko, abym się zatrzymał.
-Felix, do jasnej cholery! Co jest z tobą nie tak w ostatnim czasie? - Hwang zaczął się wydzierać na środku chodnika na którym aktualnie staliśmy. Ludzie którzy akurat przechodzili tamtędy, wpatrywali się w nas jakbyśmy byli opętani.

-Hyunjin puść mnie. To boli...- uścisk chłopka nie należał do najlżejszych a dodając moje siniaki na rękach, ból był nie do zniesienia.

Szarpnąłem ręką, kiedy moje słowa nie  podziałały na Hyunjina.
-Hyun! Puszczaj, to boli!- w moich oczach pojawiły się  łzy bólu. Dopiero kiedy chłopak je ujrzał, puścił moją rękę.
-Felix... O co chodzi? Dlaczego mi nie ufasz?! Nic mi nie mówisz- smutek w oczach Hyunjina był z sekundy na sekundę, coraz bardziej widoczny.

-O nic nie chodzi, wszystko jest dobrze. Ufam ci Hyunnie, naprawdę.- zmusiłem się do delikatnego uśmiechu. Który i tak nie był widoczny pod maseczką, którą miałem na sobie.

Uśmiech zawsze jest dobry, jest cudownym kłamstwem.
Wystarczy się uśmiechać a wszyscy wokół będą wierzyć, że jest dobrze. Wystarczy tylko uśmiech. Nie ważny jest smutek w oczach, najważniejszy jest uśmiechnął na twarzy
-Więc czemu uciekasz?
-Nie uciekam. Jestem po prostu zmęczony. Chciałbym się położyć.- odwróciłem się i zacząłem iść do domu.

Chłopak jednak nie odpuszczał, podszedł do mnie i złapał moje ramię.
-Myślisz, że ci w to uwierzę?- palce chłopka zacisnęły się na moim ramieniu, ból, który mi zadał promieniał z ramienia na całą rękę, przez co ta trochę zesztywniała.
-Hyunjin, proszę... Daj mi spokój.- nie miałem ochoty rozmawiać z chłopakiem. Od kiedy on niby jest taki zainteresowany? Wcześniej po usłyszeniu, że wszystko jest dobrze, dawał sobie spokój. A teraz? Teraz nie chce się odczepić. Drąży temat i niby na co czeka? Na to, że mu powiem o tym całym piekle? Prędzej zdechnę tu na tej ulicy, niż zdradzę to jak wielkim jestem popychadłem w domu, jak wielkim jestem tchórzem, jak daje się upokorzyć ojcu każdego dnia. Niż powiem mu, jak bardzo go kocham i jak bardzo to uczucie niszczy mnie z dnia na dzień.

Wziąłem głęboki oddech, uspokoiłem się trochę. Spojrzałem w ciemne tęczówki chłopaka, w których zakochałem się pewnego ciepłego kwietniowego dnia.
-Hyunjin... Przepraszam. Wiem, że się martwisz, ale nie ma o co. Naprawdę. Mam po prostu ostatnio za dużo na głowie. Ale niedługo wszystko wróci do normy. Wtedy wszystko ci opowiem, okej?
-Okej, niech tak będzie.

Nie zamierzałem niczego opowiadać chłopakowi, chyba, że w liście, który przeczyta dopiero po mojej śmierci. Wtedy dowie się o wszystkim.

     

                                     °

Wróciłem do domu, po ciężkiej wyprawie do apteki. Od razu wziąłem dwie tabletki leków przeciwbólowych i udałem się do kuchni.

Skoro nie ma mojej mamy, to ja muszę coś ugotować. Ojciec nie podaruje mi jeśli nie będzie czegoś do zjedzenia, jak on wróci z pracy.

Zazwyczaj nie gotowałem. Moja mama królowała w kuchni, ja tylko od czasu do czasu coś piekłem. Nie było to jednak zbyt częste, ponieważ mój ojciec nie preferował słodkości. Tak więc, jeśli już coś piekłem to było to tylko wtedy, kiedy jego nie było.

Na szybko przygotowałem najprostsze danie jakie umiałem ugotować i czekałem na powrót ojca.

Mężczyzna wrócił do domu. Wszedł do kuchni i rozejrzał się po pomieszczeniu.
-Posprzątaj ten syf gówniarzu. Myślisz, że jak matki nie ma, to możesz brudzić wszędzie?!
-Posprzątam wszystko jak zjem. Ty też usiądź i zjedz
-Nie będę jadł nic co wyszło z pod tych twoich obrzydliwych rąk! Wychodzę i lepiej żeby było czysto jak wrócę. Zrozumiano?!
-Tak tato- straciłem apetyt. Odłożyłem metalowe pałeczki na stół i oparłem się plecami o oparcie krzesła.

Ten dzień był koszmarny z resztą jak każdy w moim nędznym życiu. Dzisiaj jednak obeszło się bez pobicia. A to można było nazwać małym cudem.

Niestety telefon ze szpitala sprawił, że ten dzień stał się najgorszym dniem w moim życiu.

Nie panowałem nad łzami. Krzyczałem przeraźliwie, jakby ktoś obdzierał mnie ze skóry. Uderzałem we wszystko na co akurat trafiła moja ręka lub noga. Kolejne siniaki i obdarcia pojawiały się na moim ciele. A krew ze spływających ran malowała szkarłatne tatuaże na moim ciele.

Upadłem ogarnięty ciemnością...

_________________________________________
Mam naprawdę fajny plan na tą książkę. Ale wszystkie te początkowe rozdziały są takie okropnie średnie a nie chcę żeby wszystko się szybko potoczyło. Mam nadzieję, że mi wybaczycie

Obiecuję też, że rozdział w "The Café of Love" pojawi się w tym tygodniu. Nie wiem jeszcze w, który dzień, ale raczej będzie to pod koniec tygodnia.
Dbajcie o siebie kochani 💖💖

Stay with me//HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz