15. Czas

1.2K 53 4
                                    

"Czas. To chyba jedyne co może być naszym sprzymierzeńcem jak i najgorszym wrogiem. Z nim nie wygramy. Możemy jedynie zaakceptować to, jakie zmiany wprowadza w naszym życiu."

***

POV. NINA

Żyję... A raczej egzystuje.

Siedzę w tym zasranym miejscu już od trzech miesięcy. Wśród różnych, obcych ludzi. Każdy z nas jest inny i "wyjątkowy" na własny sposób. Nie byłam jedyną, niedoszłą samobójczynia. W ośrodku jest między innymi chłopiec. Może mieć nie więcej niż czternaście lat. Dość młody jak na takie delastyczne decyzję w życiu. Przez ten cały pobyt dość często go obserwowałam. Nikt go nigdy nie odwiedził, co jest cholernie przykre. Zazwyczaj przesiaduje na parapecie w tak zwanej "świetlicy" z jakimiś kartkami i zestawem ołówków. Wtedy jakby odcinał się od rzeczywistości... Jakby był w zupełnie innym miejscu niż ten ośrodek. Nie zauważyłam, by z chęcią nawiązywał z innymi jakiś kontakt... Nawet nie widziałam by kiedykolwiek rozmawiał. Musi być samotny... Tak jak ja...

- Nina. - usłyszałam za sobą jakże dobrze mi już znany głos doktorka - Może chciałabyś usiąść i porozmawiać? - jak zwykle taka sama śpiewka...

No to zaczynamy przedstawienie drodzy Państwo! Proszę o uwagę i zajęcie swoich miejsc!!!

- Panie doktorze. Jeśli chce Pan znowu zaczynać na mnie te swoje sztuczki, to proszę skoczyć. Marnuje Pan swój i mój czas. Oczekuje Pan ode mnie, że nagle zapragne żyć? Błagam. To, że przez jakiś czas pomieszkam w tym miejscu nie zmieni mojego życia. Niestane się nagle szczęśliwa. Niektórzy z nas zwyczajnie na to chyba nie zasłużyli sobie u Boga. Przynajmniej ja. - zrobiłam pauzę, pocierając palcami swoje skronie. - Kiedyś wyjdę stąd i zapewniam Pana, że zniknę na zawsze. Nie kocham swojego życia tak jak Pan je kocha. Więc proszę darować sobie dalszy wywód. - zamilkłam, zostawiając za sobą doktorka i ruszyłam w stronę chłopca.

- Hej - odezwałam się chcąc zwrócić jego uwagę.

Jednak nie osiągnęłam zamierzonego celu.

- Co tam rysujesz? - ponowiłam próbę kontaktu z tym wiecznie smutnym chłopcem...

Cisza...

Widocznie nie należę do przekonywujących osób. Centralnie mnie zbyt. Jakbym była przezroczysta, niewidoczna.

- Jak będziesz chciał pogadać to wiesz... - nie skończyłam swojej wypowiedzi, bo poczułam jak wkłada mi małe zawiniątko papieru w moją dłoń.

Bez słowa, spojrzenia czy czegokolwiek. Tak po prostu. Jakby bał się mnie? Interakcji?

Rozwinęłam papier i ukazał się moim oczom całkiem niezły czarno-biały rysunek... Przedstawiający mnie, kiedy się złoszczę i zdecydowanie śmiesznie marszcze nos.

- Całkiem nieźle Ci to idzie - pochwaliłam młodego.

W jego smutnych oczach moglam dostrzec jakby przez sekundę małe promyki dumy? Radości? Nie wiem, ale coś tam było. Były przez chwilę inne.

- Aleee... - zaznaczyłam - Nie marszcze tak nosa i brwi. Tym bardziej nie przypominam rozwcieczona fretkę - zasmialam się pod nosem. - Narysujesz mi kiedyś coś jeszcze?

NINA #3 - Seria ConnectedWhere stories live. Discover now