19. Obowiązek

1.1K 56 10
                                    

" Często zupełnie nie świadomie, podejmujemy najgorsze z możliwych decyzji w swoim życiu. Nie świadomi konsekwencji własnych czynów."

***

POV. SIEMION

To nie tak, że z łatwością przyszło mi zakończyć rozmowę z Niną przez telefon. Byłem w rodzinnym domu i wiedziałem, że jestem obserwowany. Na dodatek za pół godziny odbywał się obiad z udziałem tego Żyda i jego rodziny... Kiedy usłyszałem  melodyjny głos Niny, poczułem jak moje ciało zalewa fala podniecenia. Mógłbym słuchać Jej już zawsze i nigdy nie miałbym dość. Na same wspomnienie delikatnej, miękkiej skóry Niny, zapachu wdzierającego się nie odwracalnie w moje zmysły i te Jej cholernie piękne oczy wpatrujace się we mnie... Ciepło wdziera się w każda najmniejsza moją komórkę, powodując spustoszenie. Nigdy żadna inna kobieta nie sprawiła, że odczuwałem tyle emocji w sobie. Żadna nigdy nie poruszyła organu, który myślałem, że już dawno przestałem posiadać. A przecież kurwa nie będę kłamał, że byłem pierdolonym mnichem i żyłem w celibacie. Miałem mnustwo kobiet. Wręcz można rzec, że przebierałem do woli. Jednak Nina. Drobna, niby nie wyróżniającą się z tłumu kobieta, chwyciła w swoją małą dlony moje czarne serce i nie zamierzała je wypuścić. Może z początku chciałem w Niej widzieć kolejna, nic nie znacząca przygodę. Jednak sam siebie tylko oklamywalem. Nina jest wyjątkowa, piękna i  silną kobieta. Idealnie pasująca do mnie i mojego życia. Tylko głupiec byłby ślepy na ten nieoszlifowany diament jakim Ona jest. Tylko głupiec pozwoliłby Jej odejść. Taka kobieta to spełnienie każdego mężczyzny. Jednak żadnemu innemu skurwielowi nie pozwolę się do Niej zbliżyć. Ona jest już moja i nigdy nie pozwolę Jej odejść ode mnie. Zrobię wszystko by została ze mną. Nawet jeśli miałbym Ją siła przetrzymywać do końca swoich dni.

- Synu. - wyrwał mnie zimny głos i poczułem na ramieniu mocno zaciskająca się dłoń - Masz zrobić wszystko, by córka tego Żyda jadła Ci z ręki.

- Oczywiście ojcze. - odparłem wyprutym z emocji tonem.

W środku wręcz krzyczałem. Gniew i frustracja jaką odczuwałem na samą myśl, odgrywania głównej roli życia, by zamydlić wszystkim obecnym oczy, rozsadzała mnie od środka. Jednak po tylu latach życia w tym Świetne i "szkoleń" ojca, nauczyłem się zachowywać pokerową twarz. Nawet najmniejszy mięsień nie mógł mi drgnąć. Inaczej ojciec by to wychwycił i mógłby nabrać jakiś podejrzeń. A póki nie zapewnie Ninie i sobie stu procentowego bezpieczeństwa, musiałem zachować rozsądek.

Dni mojego ojca są już dawno policzone... A ostatnią rzeczą, jaka zobaczy przed zamknięciem swoich powiek, będzie widok mojej usatysfakcjonowanego wyrazu twarzy. Dzień kiedy uwolnie się od Niego, będzie początkiem mojej wolności od tego tyrana. I może sam też kurwa nie należę do Świętych, jednak nigdy nie podniosłem ręki na kobiety i dzieci. Dlatego pierwszą rzeczą jaką zmienię, obejmując stołek po tym skurwielu jest zlikwidowanie interesów związanych z przemytem dzieci i kobiet do Meksyku, Dubaju i innych krajów. Jestem w stanie z zimną krwią zabijać, torturować na milion różnych sposobów. Na moich dłoniach przelewa się morze krwi każdego dnia. Sam Lucyfer chyba mógłby się zawstydzić przy mojej liście ofiar... Jednak nigdy kurwa nie pozwolę by za mojego panowania kwitł handel dziećmi i kobietami. Prędzej zapierdole połowę ludzi pracujących dla Bratwy!!!

***

POV. NINA

Postanowiłam dzisiejszej nocy ulotnić się z Harrym i zwiać z tego ośrodka. Niby nie wygląda to do najłatwiejszych zadań, jednak wszystko zaplanowałam co do joty. Nie podzieliłam się z chłopcem z planem naszego zniknięcia. Harry ma to do siebie, że kiedy się czymś denerwuje, jest niczym otwarta księga. Doktorek od razu by się zorientował, że coś jest na rzeczy. Zaczęłyby się niepotrzebne pytania. Przez co chłopiec mógłby nieświadomie nas wydać. A tak im mniej wie tym lepiej dla nas.

Tak jak uczyniłam to poprzednim razem, tak i teraz wykradłam odpowiednie leki usypiające z pokoju pielęgniarek. Nie było to zbyt łatwe, ale się udało. Pigułki już dawno zostały rozdrobnione i dodane do gorących napoi naszych pielęgniarek mających nocna zmianę. Czekałam cierpliwe, aż  zapadną w błogi, mocny sen, by zacząć dalej działać.

Chciałam już móc patrzeć na Harrego, cieszącego się z faktu, że nie wróci do swojego "domu". Jak z ponurego chłopca staje się pełnym życia dzieckiem.

Nie mam pojęcia co zrobić po opuszczeniu tej placówki. Nie mogę z Harrym wrócić do swoje starego mieszkania, bo momentalnie nas znajdą. Założę się, że z chwilą opuszczenia kliniki, Siemion Mogilewicz zostanie poinformowany o naszym zniknięciu. A pierwszym miejscem, które sprawdzi jest mieszkanie po mojej mamie.

Ale nie chcę się narazie martwić o to gdzie się podziejemy. Najważniejsze, że uchronie chłopca przed powrotem do jego piekła. Wszystkim innym będę się martwić później. Wiem, że będąc razem sobie poradzimy. Chcę sprawić, by Harry nie musiał się już niczego obawiać.

Do niewielkiej torby, która zdołałam zwinąć z socjalnego pokoju, pakuję kilka kanapek, butelkę wody oraz najpotrzebniejsze rzeczy przy pierwszej pomocy. Przezorny zawsze ubezpieczony jak mawiała moja mama. Z pod materaca łóżka wyciągam niewielki, prowizoryczny nóż, który sama zrobiłam. Musimy mieć czym się bronić z Harrym, będąc na ulicy. Zwijam go w niewielki kawałek materiału od mojego prześcieradła i wkładam do kieszeni swojej bluzy.

Ostrożnie wychylam się za próg swojego pokoju i obserwuje korytarz. Głucha cisza, która przecina jedynie odgłos przesuwających się wskazówek zegara wiszącego na ścianie korytarza. Opuszczam swój pokój, ostrożnie stawiając każdy swój krok, by nie narobić hałasu. Mógłby to wybudzić innych pacjentów i narobić tylko niepotrzebnego alarmu. A obecność na naszym oddziale ochrony nie jest pożądanym przeze mnie efektem.

Docieram do pokoju, gdzie Harry spędza każda noc. Stoję pod drzwiami i powoli je uchylam, naciskając metalowa klamkę. Jestem niemal podekscytowana świadomością, że dzisiaj Harry poczuje się wolny.

Zamieram w bezruchu...

Czuję jak nie mogę złapać oddechu...

Jak moje serce rozstrzaskuje się na milion kawałków...

Oczy zachodza mgła...

A z ust wydobywam się przeraźliwy krzyk.

Mój Harry...

Chłopiec o smutnych, pustych oczach...

Wyciągam z kieszeni bluzy nóż i na drżących nogach podchodzę do ciała zwisającego bezwładnie na prześcieradle. Próbuje go ściągnąć, rozerwać materiał. Chcę Go wtulić w swoje ramiona i błagać by mnie nie zostawiał samej. On stał się sensem mojego istnienia. Dzięki Niemu miałam cel...

- Dlaczego?! Coś Ty narobił Harry!!! - krzyczę kurczowo tuląc się do Jego zimnego ciała.

Czuję jak ktoś mnie odciąga od chłopca, ale ja nie chcę Go zostawiać. Nie chcę...

Dwóch postawnych mężczyzn przytrzymuje moje wyrywające się ciało. Mimo prób kopania, gryzienia, wierzgania, nie jestem w stanie się uwolnić. Widzę Doktorka patrzącego na mnie smutno, który wyciąga z kieszeni białego fartucha strzykawkę. Niewielkie ukucie w szyję, by za chwilę świat zaczął się rozmazywać przed moimi oczami. Jedyne co ostatnio mój mózg zarejestrował to widok Doktorka i jego rozmowa z kimś przez telefon komórkowy.

- Tak... Nie wiem... Rozumiem... Dobrze... Wszystko przygotuje... Nie... Jak sobie Pan życzy... Do zobaczenia.

I ciemność.

Wszech obecna ciemność pochłonęła mnie doszczętnie.

NINA #3 - Seria ConnectedWhere stories live. Discover now