Blask zza zasłony

76 5 22
                                    

- Za zwycięstwo!

- Za dobrą imprezę!

- Za nauczenie moresu Primów!

Kostki stuknęły o siebie. Przyjaciele wychylili je jednym haustem i krzyknęli radośnie. Smukła, pomarańczowo-czarna botka chwyciła za ramię ciemnego mecha i zaczęła z nim tańczyć, podskakując radośnie w miejscu. Pajęczyca o fioletowych optykach roześmiała się okrutnie i usiadła na ławie, obserwując ich. Wkrótce dołączyła do niej żółto-czarna Femme i zatopiły się w rozmowie na temat trucizn. Wojowniczka o czarno-czerwonym lakierze wdała się w konkurs picia z rówieśnikiem o zielonych optykach. Bardzo szybko zebrało się wokół nich parę osób, kibicując swoim faworytom.

Natomiast poza tłumem siedziała skrzydlata botka, wychylając nieśpiesznie pijąc kostkę. Ostatnie tygodnie wyssały z nich siły... Wszystkie oddziały wypadowe zasłużyły na drobną imprezę dla obniżenia ciśnienia. Uśmiechnęła się do siebie, machając wesoło ogonem. Iskra w niej rosła, gdy patrzyła na własnoręcznie stworzoną rodzinę. Odetchnęła cicho, strzepując skrzydłami i wychyliła drugi pojemnik z przyjemnością.

- No chodź Dżidżi! Zaśpiewaj coś wesołego!

Zderzyliśmy się kostkami z Bladem i Dash, podczas gdy inni chłeptali energon. Jakby... jakby wspomnienia nałożyły się na rzeczywistość. W kompletnym bezruchu obserwowałam rozweselony oddział. To jest podobne... ale kompletnie inne. Czułam się dziwnie, jakbym stała obok własnego ciała i obserwowała Halę Główną przez jakąś kamerę. Uczucie dysocjacji wzmagał szmer łaskoczący nieprzerwanie audioreceptory. Mimowolnie zesztywniałam, zaciskając dłoń wokół pojemnika z błękitną cieczą. To wszystko jest niemożliwe... jak sen jakiś, albo halucynacja... Wszystkie dźwięki zaczynały się ode mnie oddalać, poza niezidentyfikowanym brzęczeniem w tle świadomości. Czy ja naprawdę jeszcze żyję...? Dopiero po dłuższej chwili poczułam, że ktoś uścisnął pewnie moją wolną rękę. Zerknęłam nerwowo na bok. Optimus uniósł kąciki ust do góry, podsuwając swoją kość. Wypuściłam powoli powietrze z wentylacji, skupiając się na nim. Nie zbłaźnij się... ty żyjesz. Odetchnęłam i odwzajemniłam słabo uśmiech. Stuknęliśmy się delikatnie, by wreszcie skosztować stężonego energonu.

- Wybacz, że to tyle trwało.

- Nie szkodzi. Wiedziałem, że w końcu mi pomożesz... – odparł cicho, popijając drobnymi łykami paliwo – Nie zostawiłabyś mnie.

- A skąd ty to wszystko wiesz, co? – zaczęłam go naśladować, machając leniwie ogonem.

- Mały predacon mi to zdradził. – pochylił się nieco w moją stronę, uśmiechając się.

Z niezręcznej sytuacji wybawił mnie Bust, skrzecząc z oburzeniem na Miko. Odwróciłam optyki w stronę przyjaciół, kryjąc niezręczność. Prime zwrócił się w stronę rodziców, którzy chcieli poznać jego zdanie na temat walki. Nie puściliśmy jednak swoich dłoni, w dodatku przysunęliśmy się nieco do siebie. Atmosfera znacznie się rozluźniła, stała się wręcz relaksująca. Wreckerzy zaczęli wspominać swoje ulubione bitwy, zwiadowcy sprzeczali się z medykami o to, kto tym razem zajmie się pijanymi zabijakami, oficerowie dyskutowali ciszej na temat przebiegu całej akcji oraz dalszych posunięć, gdy Prime powrócił. Ludzie mieszali się ze wszystkimi. Moontear wcinał słodki energon w formie kryształów. Wkrótce ze sklepu przyjechał pan Sparks i Karen, dostarczając ludzkie jedzenie. Ktoś puścił całkiem wesołą melodyjkę. Gwar rozmów, śmiechów i żartów działał uspokajająco na Iskrę. Tak jest... pij i nie myśl o niczym. Wychyliłam kolejny pojemnik stężonego, czerpiąc przyjemność z gorzkiej nuty, szczypania w gardle i miłej mgiełki, tłumiącej zmartwienia.

- Mamo mamo nudzi mi się! – poskarżył się nagle Moon – Pobawmy się trochę!

- Oj chyba już nie dziś... Mama jest trochę zmęczona. – mruknęłam przepraszająco, kładąc mu dłoń na ramieniu.

Dwa Oblicza - Transformers PrimeWhere stories live. Discover now