Nie pozwolę cię skrzywdzić

234 20 5
                                    

Ziemia tuż po przylocie Transformerów nie wyglądała zbyt obiecująco, chociaż jej śliczne, niebieskie wody oraz przyjemne dla optyki, zielone plamy na jej lądach wyglądały bardzo obiecująco z poziomu egzosfery. Były tak różne od tego, co widzieli na Cybertronie... Pierwsze dni spędzone na Wszechkontynencie były bardzo intrygujące. Fauna i flora Ziemi, tak inna, a zarazem, w pewnym sensie, podobna do cybertrońskiej, wywołała u wielu botów tęsknotę za domem.

Tylko jedna osoba z kosmicznego okrętu wojennego nie miała żadnych uczuć, czy przemyśleń na temat nowego domu zbiegów. Była to skrzydlata Femme o srebrno-granatowych optykach. Ona jedna nie podzielała zachwytów i zaintrygowania swoich podopiecznych. Była raczej smutna, pełna bólu i zrezygnowania. Jednak nikt nie miał o tym pojęcia, gdyż swój czas przeważnie spędzała w samotności, oglądając uważnie tę planetę. Nie była pewna czy powinni zostać, w końcu Cybertron dzieliło zaledwie 35 planet od ich przystanku. Ten świat był o wiele mniejszy niż ich dom i tak niepozorna, że istniała szansa iż Primowie nigdy nie odnajdą tego miejsca. Ale co jeśli jednak zostaną wykryci? Jakim cudem uda się jej ocalić wszystkich swoich podopiecznych?

Nawet nie miała pojęcia, że nie tylko pozostanie na tej planecie, ale też spotka tu swoje przeznaczenie.

Westchnęłam cicho. Od powrotu mecha, którego tak bardzo się obawiałam, minęło kilka dni. W tym czasie podjęłam ostateczną decyzję o ściągnięciu samotnych botów spoza wyspy do nas. Zostawiłam tylko bazy na biegunach i kopalnie. Teraz przyszła najtrudniejsza część: miałam przekonać starą autobotkę, do powrotu na stare śmieci. Jednak medyczka jak zwykle była uparta jak muł i nie chciała mnie słuchać.

- Bluespark, proszę cię! - powtórzyłam po raz kolejny - Zrobiło się strasznie niebezpiecznie! Chcę, żebyś była bezpieczna...

- O nie! Nie opuszczę mojej samotni! - prychnęła, zakładając ramię na ramię - Już i tak wiele życia mi nie zostało! Spędzę je tam gdzie zechcę.

Westchnęłam smutno i spojrzałam na nią. Femme miała lakier w kolorze popiołu i turkusu. Jej duże, błękitne optyki iskrzyły żywo, chociaż staruszka miała już wiele eonów na karku. Botka obrała sobie na mieszkanie jedną z nadmorskich jaskiń Zachodniego Wybrzeża. W środku miała tylko wygodną pryczę, oszlifowany kamień, na którym leżało kilkanaście detpadów i sprzęt do pozyskiwania energonu. Stara medyczka od dawna mieszkała w swojej pustelni, zapisując całą, posiadaną wiedzę, bądź czytając książki, jakie jej przynosiłam. Uwielbiała stare historie, zwłaszcza przygodowe i krwawe romanse.

Bardzo mnie lubiła i prawie nigdy się ze mną nie kłóciła... ale od wczoraj robiła wyjątek. Za nic nie chciała się zgodzić na przeniesienie na Wsypę.

- Proszę cię... - dotknęłam jej ramienia - Nie chcę, żebyś zgasła...

- Grr... - warknęła, ale widziałam, że jest smutna - Królowo, ja chcę mieć spokój!

- Blue... - usiadłam przed nią i złapałam ją za rękę - Powiedz mi, o co chodzi? Dlaczego nie chcesz przyjść na Wyspę?

- A czy ja wam jestem potrzebna? - spytała zdenerwowanym głosem - Poza tobą nikt mnie tu nie odwiedza! Jestem sama! Kiedyś boty przychodziły porozmawiać, poradzić się, ale teraz?! Z resztą jestem już stara i niepotrzebna.

- Blue, ja cię potrzebuję. - uścisnęłam jej dłoń i spuściłam głowę - Ja chcę ciebie i Jetfire'a. Jesteście dla mnie ważni. Jeśli nie chcesz zrobić tego dla wszystkich, to zrób to dla mnie...

Femme milczała bardzo długo, ściskając moją dłoń. Wreszcie westchnęła głośno i przytuliła się do mnie. Była o wiele niższa ode mnie, ale mimo to czułam, że mnie przydusza. Kaszlnęłam kilkakrotnie, na co poluzowała uścisk.

Dwa Oblicza - Transformers PrimeWhere stories live. Discover now