Rozdział 4 - Mała zguba

124 17 16
                                    

~*~*~*~
pov Harry

Od przyjazdu do parku minęło może ze dwie godziny, podczas których spacerowaliśmy, śmialiśmy się i zwyczajnie spędzaliśmy dobrze czas. Czułem się naprawdę dobrze w jego towarzystwie, nie rozmyślałem nad tym za wiele, ale zdecydowałem się na ucieczkę z kimś kogo znam tak niewiele, więc siłą wyższą musiał coś dla mnie znaczyć. Nie potrafiłem jednak tego do końca określić. Miałem dużo myśli, które mąciły mi w głowie, ale jedno wiedziałem na pewno, mógłbym zrobić dla niego wszystko.

Śpiew ptaków tak przyjmie rozbrzmiewał w moich uszach, a ciepły powiew wiatru łaskotał mnie w szyję. Mógłbym powiedzieć, że znałem to miejsce, bo dla mnie wszystkie parki były takie same, odczucia jakie miałem były bardzo zbliżone do sobie. To co czułem na własnej skórze odczuwałem dwa razy mocniej, niż kogokolwiek widomy. Wszystkie moje zmysły były nad wyraz wyostrzone, co miało mi pomóc, a w praktyce nie było do końca takie jakbym chciał.

- Gdzie idziemy? - zapytałem, ściskając jego dłoń, która przyjmie otulała tą moją.

- Do dalszej części tego ogromnego parku. Mówię Ci jest tu tyle drzew, są takie zielone, niczym twoje oczy - powiedział łagodnie, stając w miejscu, po czym w ułamku sekundy drugą dłonią przejechał kciukiem po moim policzku. Ten gest stał się tak bardzo naturalny dla mnie, że wtuliłem się w jego dłoń.

- Chciałbym to zobaczyć - szepnąłem do niego ze zrezygnowaną miną, często żałując, że nie mam tego przywileju.

- Posłuchaj… - szepnął cicho, łapiąc mnie za obie dłonie, czułem jego oddech na swojej twarzy. -... jesteś wyjątkowy przez to kim jesteś, to że nie widzisz wcale nie czyni Cię gorszym. - odparł, jakby to było oczywiste.

- Nawet nie chodzi o chęć czucia się już gorszym, Lou. To bardziej kwestia tego, że bardzo życzyłbym sobie Cię zobaczyć. To musi być fascynujące widzieć to wszystko dookoła nas i móc zobaczyć chociażby twoją reakcję na mój uśmiech - odpowiedziałem smutno. Nieco mnie to przytłoczyło, gdyż on mógł ekscytować się tym miejscem, mieć to przed oczami, a ja jedynie mogłem marzyć.

Nie myślał długo, gdy uniósł moją dłoń do góry i ułożył sobie na policzku, nakierowując na skrawek ust. Szybko się uśmiechnął, a ja poczułem pod palcami fakturę jego skóry i szybko wędrujący kącik ust do góry, na co sam się uśmiechnąłem.

- Mój uśmiech może nie jest tak piękny jak twój, ale gdy jesteś obok to uśmiecham się tak mocno, że może konkurować z twoim, Harry - dodał, przelotnie całując mnie w czoło.

~*~*~*~
pov Louis

Ciężko mi było, gdy słyszałem od niego takie słowa. Był najlepsza osobą jaka stanęła na mojej życiowej drodze, a jego niepełnosprawność nie była niczym istotnym w naszej relacji, to nie miało znaczenia. Owszem zajęło mi trochę, żeby samemu przywyknąć do tej myśli, ale to się udało. Jego osoba nie mogła być lepsza.

Gdy tylko zobaczyłem ten niewielki uśmiech na jego buzi, natychmiast złapałem go za dłoń i pociągnąłem za sobą. Nie mogłem pozwolić by znów zatracał się w niepotrzebnych myślach.

Kolejnym miejscem, w które się udaliśmy była rozległa polana. Po drodze do niej było bardzo dużo roślinności, w tym drzewa, które pięły się do nieba, będąc bardzo bogato rozgałęzione. Na nich rosły piękne, różowe kwiaty, których płatki leżały także na ścieżce, tworząc wręcz różowy dywan na żwirowej drodze. Czerwone klomby kwiatów coraz to przeplatały się z żółtymi i niebieskimi, dając niesamowicie słodki zapach wokoło. Nie, żebym znał się na kwiatach, ale było tam wyjątkowo ładnie.

Your arms || Larry, ZiallTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang