Rozdział Drugi

17 0 0
                                    

Cywilizacja to niebezpieczny twór, stopień rozwoju ludzkiego, kolejny rozdział, który zbliża nas wszystkich do epilogu, śmierci. Cywilizacja błędów, upadków, nadziei i miłości. Człowiek, światełko w tunelu dla planety Ziemi, bezlitosna krwiożercza bestia poruszająca się w prologu na czterech malutkich kończynach. Chodząca nadzieja dla ludzkości, ucząca się istota ludzka zwiedzająca świat. Pomykająca ciemnymi korytarzami, poszukująca światełka w tunelu, nadziei. Rosnąca osoba, pojedyncza jednostka mogąca wprowadzić zmiany na świecie, zaprowadzić pokój, zaprzestać wojnom i konfliktom. Mały naukowiec wstający na nogi, nie trzymający równowagi. Upada, lecz wstaje i się uczy. Zmierza przez ciemne korytarze. Oślepia go blask, blask dorastania i obowiązków. Wstępuje na jasne korytarze, rozpoczyna wędrówkę, podróż w nieznane. Wiąże sznurówki, wymawia wyrazy, zdania, a gdy czegoś żąda, głosi wykrzyknienia. Urodzony mówca zaślepiony swoim ego. Podróżnik dostrzega innych ludzi, widzi obowiązki. Jego optymistyczny blask przyćmiewa, płomień gaśnie, upada. Odkrywa nie tylko świat, odkrywa samego siebie, swoje uczucia. Kolory świata wygasają, nastaje szara ponura rzeczywistość, początek końca, rozdział pierwszy realnego ponurego żywota. Człowiek kontynuuje naukę, oswaja się z prawdziwym światem.

Każde pokolenie tworzy własną cywilizacje. Wszyscy tak naprawdę podejmujemy decyzję, które mają znaczenie również dla innych ludzi, jesteśmy ich nieodwracalną częścią. Swoimi wyborami decydujemy o losie kolejnych pokoleń. Świat to jedna duża plansza a każdy z nas jest pionkiem, wszyscy decydujemy, w którą stronę wykonać ruch. Rozmyślamy czy możemy wykonać taki ruch. Posuwamy się do przodu, eksperymentujemy siejąc chaos na planszy. Podejmujemy decyzję, których nie możemy cofnąć, uśmiercamy wszystko dookoła. Zbijamy pionki będące dla nas przeszkodą, chcemy uniknąć konsekwencji. Wymieniamy karty, ciągle podbijamy stawki. Życie jest jak hazard, lecz czymś się różni. W życiu na zakład stawiamy nie pieniądze a własne życie. Dla każdego z nas zegar ciągle tyka. Sekunda do sekundy. Każde uderzenie serca, każde okrążenie krwi w żyłach, każdy oddech. To wszystko jest licznikiem, niewidzialnym stoperem, którego liczba skraca się z każdą sekundą.

Mały Odkrywca po latach zostaje naukowcem, inżynierem wprowadzającym zmiany. Obiera swój kierunek, niesie pomoc. Buduje własną cywilizację. Naukowiec rozmawia z ludźmi, zostaje mediatorem, przywódcą, rzecznikiem, słuchaczem i mówcą. Każe nieść pokój, rozmawia, uspokaja. Pomimo ciągłego uczucia lufy przy potylicy mediator rozmawia bez urojenia, chociażby kropli potu. Dostrzega ludzkie emocje, widzi narastającą wojnę. Prosi, błaga o pokój. Ryzykuje własne życie dla ratowania ludzi, swojej cywilizacji. Jak każdy człowiek, popełnia błąd, staje się znużony, zbyt agresywny. Za późno dostrzega prawdziwe oblicze człowieka, fałszywy uśmiech, podstęp, zwykłe granie na czas. Mówca widzi zawahanie sojusznika, czuje przyspieszony oddech, cichy paniczny oddech. Skupia się na rozmowie, lecz nie może się skoncentrować. Spogląda w stronę słońca, gwiazdy, która wywołuje łzawienie. Gdy jego oko jest nawilżone, oprócz słońca dostrzega jeszcze jeden szczegół, jasny błysk z lufy broni palnej rozchodzący się po spływającej kropli. Słyszy huk, przeszywający jego bębenki, zdaje sobie sprawę, że popełnił błąd, nie zdążył ostrzec sojusznika. Wielki człowiek upadł, z otwartą raną klatki piersiowej. Upadł w ramiona zdezorientowanego mediatora, którego dłonie stawały się wilgotne od czerwonego płynu o metalicznym zapachu. Czuje ciężar, upada na kolana próbując poradzić sobie z sytuacją. Zachowując trzeźwość umysłu zaczyna słyszeć wołania, wykrzyknienia. Widzi dziurę w kamizelce kuloodpornej, roztrzaskaną płytę pancerza. Zdejmuje osprzęt, słyszy syczenie krwi w gardle poszkodowanego, płyn spływa na podłogę, kapie i odbija się od pustynnych Afgańskich kamieni. W oddali słyszy świsty kul, krzyki kolejnych ofiar, słyszy wojnę, jedną z wielu. Trzęsąc się dobiera do dłoni bagnet schowany w bucie, rozcina tkaninę razem z okrągłą naszywką z logo FBI. Pruje tkaninę, rwie, lecz gdy próbuje dobyć apteczkę, słyszy ciszę, głuchą ciszę. Bierze wdech, jego słuch przeszywa już tylko kapanie, nie słyszy kolejnego ciężkiego oddechu, słyszy śmierć, paskudną śmierć żołnierza na polu walki. Śmierć człowieka, przyjaciela. Gdy zbliża się reszta zespołu razem z noszami, Mediator widzi śmierć. Płacze, krzyczy, wie, że się spóźnił. Wie, że pozwolił komuś umrzeć, nie zdążył dostrzec zasadzki. Wie, że zginął człowiek, który swoją śmiercią osierocił syna a w całym zespole ugasił wszelkie nadzieje.

Zero - PoczątekWhere stories live. Discover now