Rozdział Ósmy

3 0 0
                                    

Doprawdy zaista brązowa wycieraczka. Ma napis Welcome. Niby wszędzie widać ten sam napis a za każdym razem cieszy oko. Drzwi idealnie pasują kolorystycznie do wycieraczki, są ciemnobrązowe. Judasz zaś jest złoty i czysty. Drzwi wyglądają na nowe, są piękne. Obiecuję, że sam sobie takie wstawię. Oczywiście jeśli znajdę na to czas i chęci. Pociągnąłem butem po wycieraczce, nie rusza się. Jest przyklejona do podłoża czarną obustronną taśmą. Prosty, lecz rzadki patent stosowany w użytkowaniu wycieraczki. Widać, że tu wszystko jest po rusku. No może poza napisem Welcome.

Gospodarza nie ma w domu, jest kompletnie pusto, ale tylko idiota wszedłby na cudzą posesję frontowymi drzwiami. Okno to też zły pomysł. Po pierwsze jest zamknięte a po drugie, jest cholernie wysoko. Nie chcę podczas przeskoku zwrócić kawy do doniczki z kaktusem. Kiedyś wyczytałem, że te rośliny powinno się podlewać czystą wodą, najlepiej bez chloru. Szkoda podeptać taki trawnik, ale nie mam wyboru. Zrobię małe kroczki i obejdę posesję dookoła. Jak ktoś na tej ulicy ma dom to jest bogaty albo jest złodziejem. Może też być politykiem, ale to zwykły synonim złodzieja. Takie domy mają często kilka wejść i garaż. Garaż od frontowej strony jest zamknięty, nic dziwnego. Mnie się zdarzyło raz nie zamknąć drzwi garażowych, były uchylone. Wtargnął mi do garażu rudy lis i nasrał do skrzynki z narzędziami. Nikomu o tym nie mówiłem i zapewne dalej każdy się zastanawia czemu mam kuwetę w garażu, choć, że nie mam kota. Po prostu tak na wszelki wypadek jakbym miał problemy z pamięcią. Przecież się starzeję, nie zatrzymam czasu a piasek cały czas się przesypuje. Kiedyś u każdego z nas, spadnie te ostatnie ziarenko. To będzie ostatni wdech. Czuję strach jak o tym myślę, ale wiem, że z każdym rokiem zbliżam się do tego przełomowego momentu.

Z tyłu budynku też jest ogródek, niesamowite. Rzekłbym, że Rosjanin hoduje ryby w stawie. Wyglądają na głodne albo nie lubią obcych. Ciekawe czy też rozmawiają po rosyjsku jak ich właściciel. Drewniany mostek nad stawem, projektował to jakiś geniusz. Na co komu most na półtora metra długości. On tu rowerem jeździ latem czy co. Przecież to jest cholernie śliskie. A jak ładnie się błyszczy i odbija promienie słoneczne, które mnie oślepiają. Nie założyłem dzisiaj okularów przeciwsłonecznych. Wyglądałbym podejrzanie w takim stroju.

Na chodniku stoją dwa kamienie naprzeciwko siebie, tuż przy szklanych drzwiach, do których zmierzam. Takie drzwi są często używane, rzadko są zamykane w dzień. Latem jak się robi grilla to się ich nie zamyka. Zaś zimą warto je zamknąć. Z otwartymi może być zimno a poza tym, salon obrośnięty białym puchem nie jest dobrym widokiem. No, chyba że ktoś jeździ na sankach w domu. Czy Rosjanie jeżdżą na sankach w domu a kotleta popijają zimną wódką? Przecież w zimę nie musieliby tego napoju schładzać w zamrażarce. Wystarczy otworzyć drzwi od ogródka i wyjąć sanki z piwnicy. Ja w mojej piwnicy zawsze wolałem chować wino. Rodzina mojej żony robi dobre wino, najlepsze jest truskawkowe. Moc alkoholu zasłania słodki smak tego czerwonego owocu.

Drzwi są lekko uchylone, właściciel zapomniał je zamknąć. Rano musiał wychodzić do ogrodu, trawa jest świeżo skoszona. Niedawno skończyła się kalendarzowa zima. Wiosna trwa już równo dwa tygodnie. Ten rok zapowiada się wyjątkowo ciepło, może to przez zmiany klimatyczne. Europejscy politycy ciągle głoszą wieści o zmianach klimatycznych. Ja dbam o środowisko, nie palę plastiku. Mało również palę benzyny, bardzo rzadko jeżdżę samochodem. Ja raczej wolę być pasażerem. No, chyba że muszę jechać do lekarza a żony akurat nie ma w domu. Nienawidzę lekarzy i badań. Brzydzę się morfologii, mam lęk przed krwią i igłami. Jestem agentem FBI i pracuję kierując się nadzieją, że nigdy nie zostanę przeszyty pociskiem. Wiem, że igram ze śmiercią, ale lubię tę robotę. Nie tylko przez to, że dzięki niej poznałem moją żonę. Po prostu lubię tę fuchę. Jest dobrze płatna, mam dużo wolnych dni a co jest najlepsze, często pracuję za biurkiem i stawiam jakieś pieczątki czy liczę kartki. Jakby je numerowali byłoby łatwiej. Bym sprawdził, czy jest pierwsza oraz ostatnia liczba i po robocie. Można założyć nogi na biurko, zajarać cygaro i napić się kawy. Jak zasłonię rolety to mogę sobie uciąć drzemkę podczas pracy. Drzwi też mogę zamknąć. Na klucz trzeba sobie oczywiście zasłużyć. Trzeba wyklepać odpowiednią ilość pieczątek. Jak śpię to aż słyszę te stukanie podczas stawiania pieczątek. Czasem się budzę i myślę, że ktoś stuka mi do drzwi. Jeszcze gorszym koszmarem jest jak przyśni mi się rudy lis w garażu. Koniec o tych lisach. Mam dosyć widoku żółto zielonych ślepi w moim garażu, przypominają mi wilka.

Wchodzę do środka, ciągle oglądam się w stronę ładnego stawu. Nie mogę oderwać wzroku od zielonego trawnika i pięknych krzewów otaczających to miejsce. Przypomina mi się czas studiów. Widzę tu wieś nieopodal Nowego Jorku. Obraz nagle przepadł, zaskrzypiały drzwi. Musiałem je za lekko pchnąć. Skrzypią, bo są często używane. Na szczęście jeszcze nikogo nie ma w domu, moja droga jest wolna. Mogę wkroczyć do środka. Chciałbym podziwiać te piękne obrazy na ścianie godzinami. Chciałbym wpatrywać się w każdy ich szczegół. Krwawa bitwa z Napoleonem Bonaparte. Po prawej zaś spokojny wiosenny malunek, pełny kolorowych kwiatów. Przedstawia łąkę. Nieopodal biega pies, przygląda się kwiatom. A może jego uwagę przykuwają latające pszczoły. Ciekawią go, czuje radość. A może przerażają go i wystraszony próbuje opuścić teren łąki, odkryć nieznane drogi. On zaś idzie do przodu, woli odkryć kolorową łąkę, która może kryć wiele niebezpieczeństw. Jest odkrywcą dążącym do celu. Czworonogim naukowcem z jęzorem na wierzchu. Wygląda prawie jak żaba, która chce złapać latające pożywienie. Wysunąć swój jęzor i chwycić ofiarę. Powiedziałbym, że całe życie chodzę po takiej łące i nadal nie wiem gdzie zmierzam. Nie wiem co kryje się na końcu łąki. Kiedyś to odkryję, lecz nie będę miał okazji tego zapisać. Może jakiś inny odkrywca namaluje obraz o Amerykaninie chodzącym po tej szarej, niegdyś kolorowej łące.

Okna są zasłonięte, na parapecie w kuchni widzę kaktusy. Dotykam gleby. Rośliny były podlane dzisiaj rano. Powiedziałbym, zbyt obficie. Kaktusy potrzebują dużo mniej wody. Jego rodzina widać bardzo się dzisiaj spieszyła. Zresztą, jest poniedziałek. W poniedziałek każdy się śpieszy, bo jest zaspany po weekendzie. W ten dzień, każdy marzy już o piątku, choć do tego dnia jest jeszcze daleko. W poniedziałkowy poranek zawsze myślami jestem już na piątku. Marzy mi się sobotni słoneczny dzień, chciałbym wreszcie usiąść spokojnie z rodziną. Zjeść obiad, pogawędzić przy stole. Poplotkować o sąsiadach i o ich nowym samochodzie, który codziennie klekocze o ósmej rano. Czasem myślę, że sąsiad odpala traktor, ale to tylko samochód. Jak go słyszę to aż się szyby w kuchni trzęsą. Ja sam się w środku trzęsę, nie lubię takiego hałasu. Wolę ciszę, lecz niestety dość rzadko jej doświadczam. Chciałbym częściej słuchać ciszy, którą zagłuszają moje głośne myśli.

Często myślę, wręcz odpływam. Jestem marzycielem, wolnym słuchaczem. Pomimo tego, że lubię słuchać ludzi, jeszcze bardziej wielbię słuchać ciszy. Cisza to wspaniały dźwięk, jest wyjątkowo cichy. Powiedziałbym, niesłyszalnie cichy, lecz łatwo go zagłuszyć, chociażby małym szelestem.

Te miejsce jest ciche, ten dom. Jestem sam zamknięty w czterech ścianach, jest to salon połączony z kuchnią. Chciałbym iść dalej, odkrywać nieznane, odkryć każdy zakątek tego cichego miejsca. Przejrzeć wszystkie obrazy. Dotknąć wszystkich magnesów na lodówce. Na każdym z nich jest widok na miasto i jego nazwa. Słoneczna Praga. Deszczowy Nowy Jork. Ponury, surowy, lecz piękny Berlin. Majestatyczna, pełna zabudowań Warszawa. Ile bym dał bym mógł zwiedzić te wszystkie miejsca. Niestety, mogę o tym tylko pomarzyć. Gdy słyszę wycieranie butów o wycieraczkę i kręcenie kluczem w drzwiach wejściowych, zostaje mi tylko wygodnie rozsiąść się w wygodnym fotelu, poczekać a przede wszystkim, jeszcze pomarzyć, chociażby chwilę, a potem wrócić na ten świat z wielkim spokojem i opanowaniem. 

Zero - PoczątekWhere stories live. Discover now