1

510 81 56
                                    

"Dobra, skończone." powiedział chłopak zdejmując maseczkę oraz rękawiczki. "Jak ci się podoba?"

"Jest zarąbiste! Robisz naprawdę dobrą robotę, tak samo jak twój brat."

"Dzięki. Chodź do recepcji, tam cię podliczę."

~~~~

"Okej...to wyszło 32 dolary. Masz szczęście, że po znajomości. Inaczej za taki duży tatuaż robiony przez kilka godzin zapłaciłabyś pewnie z około 90."

"Dlatego warto umawiać się z twoim bratem, zawsze jakaś zniżka" dziewczyna puściła oczko do chłopaka obok i podała mu wyznaczoną ilość pieniędzy.

"Trzymaj."

"Dzięki. Tylko pamiętaj. Piśniesz komuś słówko, że ja cię tatuowałem, a nie mój brat, to obiecuję, że nie będę zważać na nic, tylko po prostu wciągnę cię do pierdla razem ze sobą, Jude."

"Będę pamiętać mój mały kolego." dziewczyna roztrzepała mu włosy na pożegnanie. "Jeszcze raz dzięki"

"Nie ma sprawy, do zobaczenia!" krzyknął chłopak i wziął głęboki wdech opierając się o blat od recepcji. Pierwszy raz miał takie duże "zlecenie" na tatuaż, był wykończony, a został mu jeszcze jeden klient. Co prawda, tylko na piercing, ale to też może być pracochłonne, zależnie od klienta. Ale miał nadzieje, że zleci to szybko, bo miał wykonać kolczyk swojemu przyjacielowi, z którym chodził do jednej klasy w szkole - ma nadzieje, że po swoim wczorajszym powrocie do kraju, znów będzie z nim w klasie - no chyba, że ten jego przyjaciel nie będzie chciał się zamknąć i będzie paplał głupoty przez pierwsze 45 minut, jak to miał w zwyczaju.

~~~~

Za 10 minut miała wybić godzina wizyty ostatniego klienta chłopaka. Przygotowywał sobie rzeczy, które będą mu potrzebne, na przykład płyny do odkażenia miejsca, specjalny mazak, do zaznaczenia odpowiedniego miejsca i inne takie rzeczy. Jedyny problem jaki miał, to problem z kolczykiem, ponieważ jego przyjaciel nie zdradził mu, gdzie chce być przekuty. Chłopak przygotowywał się już na wszystko, co możliwe. Nie zdziwiłby się, gdyby jego przyjaciel wpadł z impetem do jego pracowni i wyskoczył z sugestią, że chce mieć kolczyk w miejscu intymnym. I nie zdziwił się, przynajmniej z tym, że drzwi od jego pracowni trzasnęły z hukiem o ścianę, aż parę obrazów zaczęło się lekko kołysać.

"Dotarłem! Jak widzisz, cały i zdrowy! Zero wypadków!" krzyknął szatyn podchodzący do chłopaka, który patrzył na niego z mordem w oczach.

"Strzelę ci w pysk, jak znów tak zrobisz, dobrze wiesz, że to salon mojego brata." powiedział i przytulił swojego przyjaciela.

"Aww, czyżby Georgie się za mną stęsknił? Co prawda, nie widzieliśmy się dwa lata, ale że ty mnie przytuliłeś? Że ty kogokolwiek przytuliłeś? Jestem w szoku!" zaśmiał się szatyn.

"A ja nie będę w szoku, jak mi wyparujesz z tekstem, że chcesz kolczyka na penisie, Sapnap." powiedział szybko i zwięźle.

"Haha, otóż nie tym razem. Dziś będzie coś neutralnego."

"Neutralnego? To znaczy?"

"Chcę się dziś do ciebie upodobnić i pragnę mieć kolczyk w języku, tak jak ty!"

"Przerażasz mnie, gdy mówisz oficjalnymi słowami." obydwoje się zaśmiali. "Siadaj, ja wyciągnę parę kolczyków i wybierzesz sobie któryś." Sapnap kiwnął głową w zgodzie i usiadł na leżance. George natomiast podszedł do szklanego regału i mając wyciągać kolczyki, zauważył wysokiego chłopaka stojącego odrobinę dalej, skanującego cały wystrój pomieszczenia. George wyciągnął kolczyki i zamknął szafkę z hukiem, na co wysoki blond chłopak wzdrygnął się i odwrócił w jego kierunku.

"A ty? Kim jesteś?" powiedział stanowczo.

"J-Ja...-"

"A, to Clay." wtrącił szybko Sapnap. "Tydzień po twoim wyjeździe przeniósł się do nas, przyjaźnimy się." chłopak zaczął lustrować od góry do dołu "Clay'a". Był wysokim chłopakiem z puszącymi się blond włosami, oraz z wieloma piegami na twarzy i zielonymi oczami. Do koloru oczu miał założony zielony sweter, pod nim wystawał kołnierzyk białej koszuli i srebrny wisiorek przypięty na jego szyi. Jasne dżinsy i białe trampki dość dobrze komponowały się z nim całym. Było widać, że jest całkowitą różnicą George'a. W końcu chłopak miał jaśniejszą karnację, zafarbowane na czarno gęste, też puszyste włosy z białymi pasmami od spodu. Kolczyki w uszach, nosie, czy języku i sutkach, oraz parę tatuaży na rękach i klatce piersiowej, a także mały na szyi i prawym udzie. Ubrany jak zwykle w czarny golf bez rękawów, czarne spodnie cargo z pożyczonym - a raczej zabranym - od Sapnapa paskiem w szachownicę. Wysokie czarne glany, pierścionki, wisiorki, bransoletki, czarna kredka na linii wodnej oka - to był styl tego chłopaka. Nie przesłodzone kolorowe ubranka z perfekcyjnej amerykańskiej rodzinki mieszkającej na bogatym osiedlu.

"Hej..." powiedział cicho blondyn.

"Ta...cześć." George nie lubił takich ludzi. Przez swoje doznania życiowe, uważał, że każda tak wyglądająca osoba będzie tylko się wywyższać, udawać najlepszą i wymyślać plotki na temat innych, którzy wglądają inaczej niż oni sami. "Nie wiem, usiądź se gdziekolwiek, ale mi nie przeszkadzaj. Ciebie też się to tyczy, Sapnap. Jestem wykończony, a nie zamierzam akurat w tym momencie słuchać twoich godzinnych opowiadań, to sobie zostawimy na inny dzień, zrozumiano?"

"Tak jest, szefie!" zaśmiał się.

"Więc, wybieraj kolczyk i zaczynamy"

~~~~

"Skończone. Teraz tak, rana będzie goić ci się od 3-4 tygodni, może dłużej, zależy od tego, jak będziesz o nią dbał. Za kilka dni może zacząć cię bardziej pobolewać, to normalne. Nie jedz nic słonego, ostrego, ani nic, co ma dużo przypraw, dopóki rana się nie zagoi. Przemywaj sobie buzię po jedzeniu rumiankiem, to ci pomoże. I najważniejsze, ZERO ćpania, chlania, palenia czy lizania się z Karlem, dopóki się nie zrośnie odpowiednio, rozumiesz?"

"Tak, jakoś spróbuję przeżyć..." powiedział teatralnie Sapnap. "Trochę trudno mi się mówi..."

"To nawet lepiej, nie będę musiał słuchać twoich bredni."

"Ej!"

"Żartuję, żartuję. To norma, jak zacznie cię boleć to z mówieniem czasami może być trochę gorzej, ale dasz radę. Chodź do kasy, podliczę cię."

"Aleeee mam zniżkę za to, że jestem takim zajebistym przyjacielem, prawda, Georgie?"

"Tak, dlatego zero słowa mojemu bratu, że robiłem ci kolczyk, bo jak się dowie, że wziąłem od ciebie za to tylko 10 dolarów, to mnie przechrzci i..-"

"Tak, tak, wiem, mam nikomu nie mówić, że to ty robiłeś, bla bla bla... nie jestem głupi, kretynie. Masz." podał brunetowi pieniądze.

"A twój kolega? Czemu cały czas się gapi?" blondyn na usłyszane słowa odwrócił się tyłem, żeby nie zauważyć jego zakłopotania.

"Nie miej do niego problemów. Jest z pojebanej idealnej rodziny, tak naprawdę powinien być w tym momencie na zajęciach z fortepianu czy coś takiego. Udało mi się coś tam zmyślić jego nauczycielce i zabrałem go tutaj, bo przechodziłem obok niego, a do ciebie i tak byłem umówiony."

"Tsa...wiesz, że nie lubię takich ludzi jak on." szepnął brunet.

"Wiem, ale on taki nie jest, uwierz mi. Chciałby móc robić to, co robią normalni ludzie w naszym wieku."

"Jest w naszym wieku?"

"W moim, też jest o rok młodszy od ciebie."

"Mhm..."

"Słuchaj, może się polubicie? Z resztą, raczej trafisz z nami do klasy, więc będziesz musiał widzieć go codziennie."

"Już mi się to nie podoba...."

Our little secret |DNF|Onde histórias criam vida. Descubra agora