3

342 61 25
                                    

Dochodziła godzina 20, niedługo rozpoczynała się impreza u Sapnapa, a Clay wciąż nawet nie spytał swoich rodziców, czy może wyjść. Tak naprawdę stresował się. Praktycznie w ogóle nie pozwalają mu wychodzić gdziekolwiek i z kimkolwiek. Jego życie składa się siedzenia w domu, uczenia się do szkoły, uczenia się gry na pianinie i skrzypcach, oraz udawanie idealnego syna, godnego całej rodziny. Ale on tego nie chciał. Chciał żyć jak każdy inny nastolatek w jego wieku, chodzić na imprezy, spotykać się ze znajomymi, czy poznać swoją pierwszą miłość. Jego siostrze za to nie przeszkadzało takie życie. Może i również dlatego, że ich rodzice byli bardziej wyrozumiali w jej stosunku.

"A może...nie, nie ma opcji, to się nie uda." pomyślał blondyn i chodził w kółko po swoim pokoju. Rozmyślał nad słowami, które skieruje do swoich rodziców jako prośbę. Ale za każdym razem, gdy przychodziło mu coś do głowy, już rozmyślał nad słowami, które mógł dostać w odpowiedzi.

"Raz się żyje..." powiedział na wdechu i wyszedł ze swojego pokoju. Słyszał swoich rodziców rozmawiających w salonie na temat jego edukacji, przez co zaczął stresować się jeszcze bardziej.

"Matko? Ojcze?" zaczął cicho wyłaniając się zza ściany.

"Clayton? Coś się stało? Ćwiczenia kończysz dopiero za 20 minut." oschły głos jego matki zacisnął mu gardło od środka. Chciał się wycofać, ale przerwała mu to jego młodsza siostra.

"Jak chcesz coś od rodziców, to mów teraz, bo ja też chciałam o coś spytać, ruchy." blondynka popchnęła bliżej kanapy swojego brata. Clay wziął głęboki wdech i zaczął mówić, patrząc na kominek obok.

"Bo...jak wiecie, zaczął się rok szkolny i w ogóle...i mój przyjaciel z tej okazji organizuje małą posiadówkę w swoim domu i mnie zaprosił, więc chciałem się spytać...czy mogę na nią iść?" rodzice chłopaka popatrzeli na siebie nawzajem, po czym snów na swojego syna. Przejrzeli go od góry do dołu całego, z ich min można było wywnioskować, że nie za bardzo są chętni na to, co powiedział im blondyn.

"Clayton, jesteś w klasie maturalnej. Naprawdę uważasz, że to dobry pomysł, chodzić na jakieś imprezy?"

"Mamo, ale...-"

"Powiedz mi, skąd ja mam wiedzieć, co ty tam będziesz robił? Skąd mam wiedzieć, czy nie będziesz tam czegoś pił czy brał?"

"Matko, dobrze wiesz, że taki nie jestem! Z resztą, nawet nie wiem co się robi na imprezach, bo na żadnej nigdy nie byłem, a mam prawie 18 lat! Proszę, chcę chociaż raz poczuć się jak normalny nastolatek w moim wieku!" kobieta westchnęła. Spojrzała na swojego męża siedzącego obok, powiedziała mu coś na ucho i znów spojrzała na swojego syna.

"Na 22:00 masz być w domu i żadnego spóźnienia, bo więcej nigdzie nie wyjdziesz, rozumiemy się?"

"Jasne! Będę punktualnie, obiecuję" ucieszony chłopak pobiegł znów do swojego pokoju. Założył biały golf, na to jasną biało-zieloną szeroką koszulę na krótki rękaw, zwykłe jasne jeansy i pasek do spodni. Spsikał się perfumami i zszedł po schodach na dół, kierując się do drzwi.

"Mamo, widziałaś kluczyki od mojego samochodu?!" wykrzyczał z korytarza. Po chwili wspomniana kobieta znalazła się w korytarzu widząc swojego syna ubierającego buty.

"Nie musisz mieć dziś kluczyków, szofer cię zawiezie, tak będzie bezpieczniej. Czeka już przed drzwiami." Clay przewrócił oczami i żegnając się z matką wyszedł z domu. Wsiadł na tył samochodu i podał adres kierowcy.

Po niecałych 5 minutach był już na miejscu. Wysiadł z samochodu i miał zamiar iść do drzwi, gdy zatrzymały go słowa swojego szofera.

"Będę czekać o 21:50, proszę się nie spóźnić. Pańska matka nie byłaby zadowolona."

"Ta, ta, wiem, możesz już jechać." mężczyzna odjechał, a blondyn powoli i z lekkim stresem podszedł do drzwi. Nigdy nie był na żadnej imprezie, nie wiedział więc, jak ma się zachować. Czy wejść bez pukania? Czy jednak zapukać? Gdy już wyciągnął dłoń, aby nacisnąć na dzwonek, drzwi gwałtownie się otworzyły, a w nich stanął właściciel domu.

"Clay! Przyszedłeś!"

"Tak, jednak mi się udało. Ale muszę wrócić za niecałe dwie godziny."

"Trochę do dupy, ale ważne, że mogłeś przyjść chociaż na chwilę! Wchodź, po co stać w drzwiach." blondyn został pociągnięty za rękę do środka budynku. Na początku złapał się za uszy, muzyka była dość głośna, jak dla niego - za głośna. Nie był przyzwyczajony. Wiele znanych, ale również obcych mu twarzy poruszało się po pomieszczeniu, jedni rozmawiali ze znajomymi, inni nalewali sobie pełno trunków, a jeszcze inni obściskiwali się pod ścianą lub na kanapie. W skrócie - było tu wszystko, do czego Clay nie był przyzwyczajony.

"Clay! Przyszedłeś!" głos Karla przebił się do uszu blondyna pomimo głośnej muzyki. "Chodź do nas, Quackity właśnie zakłada się z George'm." zanim blondyn zdążdył powiedzieć cokolwiek, znów został pociągnięty za rękę i wyprowadzony do ogrodu, w którym była część gości. Wszyscy krzyczeli i wiwatowali dwóm chłopakom, którzy próbowali jak najszybciej wypić przygotowane dla nich shoty. Wygraną osobą okazał się George, który jako pierwszy odstawił ostatni pusty kieliszek na stół. Quackity parę sekund później również skończył i popatrzył się wkurzony na swojego przyjaciela.

"Mi Amigo, ze mną nie wygrasz. A teraz dawaj pieniądze." powiedział z szyderczym uśmiechem brunet. Chłopak w czapce tylko przewrócił oczami i wyciągnął z kieszeni parę dolarów i wręczył je przyjacielowi.

"Jak ja się cieszę, że wróciłeś. Znów będę wychodził na zero z pieniędzmi, ahh, jak ja za tym tęskniłem." obydwoje się zaśmiali, a reszta ludzi zaczęła zajmować się sobą. Karl podszedł bliżej dwójki chłopaków, więc Clay zrobił to samo. Prawdę mówiąc, nie chciał za bardzo kręcić się blisko George'a, bo wiedział, że brunet go nie akceptuje. Ale równocześnie chciał trzymać się swoich przyjaciół, bo byli oni jedynymi osobami, które znał. Nie miał co poradzić, musiał widywać George'a, taka była za to kara.

"Jednak księżniczce udało się urwać z domu, co? Powiedziałeś mamusi, że znów idziesz na lekcje gry na kolejnym beznadziejnym instrumencie?" zaśmiał się George, a wraz z nim grupka dziewczyn i chłopaków, którymi był obłożony.

"George, daj spokój, czemu się tak do niego uczepiłeś, co?"

"Bo nie lubię takich ludzi jak on. Wypindrzone bogate dzieciaczki, które rzucają hajsem starych jak popadnie i myślą, że są zajebiste."

"Ale Clay taki nie jest, George..-"

"'AlE cLaY tAkI nIe JeSt, GeOrGeEEEeeeEE' możecie mi to wmawiać nawet całe to pieprzone życie, ale dopóki tego gówna nie zobaczę, to wam nie uwierzę. A zawsze moje przypuszczenia co do tych obleśnie bogatych dzieciaków były prawdziwe." powiedział zdenerwowany i wrócił do pomieszczenia z drinkiem w ręce.

Our little secret |DNF|Where stories live. Discover now