𝑃𝑟𝑜𝑙𝑜𝑔

438 23 2
                                    


- Czy jest ktoś, kto zainspirował cię do robienia tego, czym aktualnie się zajmujesz? Masz swoją muzę, która podszeptuje ci pomysły na nowe dzieła, czy to wrodzony talent? Muszę przyznać, że twoje obrazy przedstawiają się w zupełnie innym świetle, niż pozostałe na dzisiejszej wystawie, a jesteś w tej dziedzinie najmłodszy. To imponujące. - Czarnowłosa kobieta z podekscytowaniem przekierowała mikrofon aż pod samą twarz przepytywanego, prawie wkładając mu go do ust. Wiedziała, że odpowiedź będzie ciekawiła ogromną ilość osób. Niemal każdy bowiem chciałby posłuchać o niesamowitej kobiecie, dzięki której artysta czuje natchnienie, by tworzyć sztukę. Przy odrobinie szczęścia może nawet zdradzi jej imię. Mężczyzna jednak nerwowo się uśmiechnął i zabrał głos.

- Przyznam, że to dość zawiłe pytanie. Od zawsze, mógłbym rzec, ciągnęło mnie do sztuki. Malowałem, rysowałem, kochałem naturę, wydawała mi się piękna, więc uwieczniałem ją na swoich obrazach, ale byłem niezdecydowany co chcę dalej z tym robić, a już tym bardziej, jakie mam plany dotyczące tej artystycznej części mojego życia. Pewnego dnia spotkałem osobę, która, pomimo tego, że w ogóle się tego nie spodziewałem, ba, w życiu nie przyszłoby mi to nawet do głowy, została moją główną inspiracją aż do dzisiaj. To właśnie dzięki niej zadecydowałem o tym, że chcę być tam, gdzie aktualnie jestem.

- Czy ta osoba jest tu gdzieś teraz nami? Nie widziałam, żebyś z kimś przyszedł. – Zaciekawiona dziennikarka podniosła jedną brew i w wyczekiwaniu wpatrywała się w malarza. Mężczyzna na to pytanie przełknął głośno ślinę i poczuł jak niespokojnie przyspiesza mu serce.

- Nie, jej już... Nie ma razem z nami – odparł i przybrał wymuszony uśmiech. Za wszelką cenę chciał pokazać, że wszystko jest w porządku, ale jego nerwowe spojrzenie poniekąd zdradzało jego uczucia.

- To niesamowicie przykre – stwierdziła, lecz jej ton głosu nie okazywał krzty współczucia, raczej nadzieję na nową sensację. – Steve’ie Harringtonie, zawsze obracałeś się w towarzystwie pięknych pań, lecz jesteś uważany za artystę indywidualistę. Sam już wcześniej przyznałeś, że twoje serce nie należało do nikogo od bardzo dawna. Teraz zaczynam już się domyślać. Była to twoja ukochana, prawda? To uczucie potrafi zrobić z nami wiele, również malować za nas obrazy. Przez te wszystkie wizje namalowane na płótnie przedstawiasz nam swą wielką, ale i nieszczęśliwą miłość? – Na to stwierdzenie szatyn mocno się speszył. Uważał, że reporterka zdecydowanie zbyt mocno się nakręciła.

- Naprawdę proszę dać mi się wypowiedzieć. Nie była to ukochana, a mój naprawdę bliski sercu przyjaciel, który otworzył mi oczy na inny świat. Chciałem pamiętać o nim poprzez dedykowanie mu obrazów. Czułem się lepiej wiedząc, że nadal mogę coś dla niego robić. To tyle. Zwyczajnie bliska mi osoba – wykrztusił i popatrzył karcąco na czarnowłosą, która zrozumiała ostrzeżenie i przywołała się do porządku.

- Rozumiem. Nadal poruszająca historia. Tworzyć przyjaźń tak mocną jak ta, jest niesłychanie ciężko. Wszyscy nasi słuchacze mogą jednogłośnie zgodzić się, że jest to poruszające. Musi być to dla ciebie naprawdę bolesne, lecz czy nie zechciałbyś podzielić się z nami waszą historią? Zdecydowanie może być ona wzorcem dla dzisiejszych pokoleń – wybrnęła kobieta z dość niekorzystnej roli, w którą niechybnie się wpakowała. Steve odetchnął ciężko i zamknął oczy. Długo wahał się nad tym, czy aby na pewno chce przypomnieć sobie co działo się te nieszczęsne sześć lat temu, lecz wiedział, że kiedyś musiało to nastąpić. Nie mógł o tym zapomnieć, bo było to cząstką jego, więc dzieląc się małymi urywkami z tego fragmentu życia nie miał nic do stracenia. Jedynie na nowo przypomni sobie postać Eddiego Munsona.

Zaczął więc od początku...

___

Koniec prologu. Od teraz zaczną się właściwe rozdziały tej książki, które będą pojawiać się w każdy poniedziałek i czwartek.

(●’◡’●)ノ


𝑀𝑒𝑡𝑎𝑙𝑜𝑤𝑦 𝑝𝑜𝑐𝑖𝑠𝑘 | 𝑆𝑡𝑒𝑑𝑑𝑖𝑒Where stories live. Discover now