𝐼𝑉. 𝑁𝑖𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒̨𝑠𝑛𝑒 𝑗𝑒𝑧𝑖𝑜𝑟𝑜

217 24 11
                                    


- Robin, co to znaczy “coś mi wypadło”?! Mieliśmy się u mnie spotkać już dobrą godzinę temu!

- Wybacz Steve, zapomniałam o tym. Vickie zaprosiła mnie do kina i za dziesięć minut zacznie się seans - odpowiedziała blondynka ze skruchą i rozłączyła się, rzucając krótkie pożegnanie.

Steve mocno się zdenerwował, choć poza tym był po prostu smutny. Od miesiąca ani razu nie spotkał się sam na sam z jego przyjaciółką, pomijając wspólną pracę, a gdy już miała nadarzyć się okazja do spokojnej rozmowy i odpoczynku od głośnego towarzystwa przyjaciół Dustina, Buckley nie zjawiła się, wystawiając go dla rudowłosej.

Harrington doskonale rozumiał pojęcie zauroczenia. Tego, że chcesz spędzać jak najwięcej czasu z daną osobą, idealizujesz ją oraz rzucasz dla niej wszystkie swoje plany. Sam doświadczał podobnych rzeczy umawiając się z Nancy. W tej sytuacji jednak poczuł się odrobinę zapomniany, ponieważ na to spotkanie umawiali się już od tygodnia.

Szatyn westchnął głęboko i przywołał się do porządku. Nie mógł przecież przeżywać tej sytuacji cały dzień, zważając na to, że życzy swojej przyjaciółce jak najlepiej. Po głębszym przemyśleniu cieszył się, że ma ten dzień dla siebie. Był weekend, nie miał żadnej zmiany w pracy, nie musiał niańczyć grających dzieciaków i mógł sobie spokojnie egzystować.

No właśnie, D&D. Od pamiętnej kampanii w domu Hendersonów minęły całe dwa miesiące. Steve analizował słowa Edwarda i podświadomie stwierdził, że chciałby nauczyć się zasad tejże gry. Zdecydowanie by się o to nie podejrzewał, lecz urok wspólnej rozgrywki wywoływał u niego bardzo pozytywne odczucia i jakąś częścią siebie zapragnął brać w tym udział.

Wpatrywał się w ruchy graczy, a po spotkaniu zostawał sam na sam z Munsonem, który tłumaczył mu pozostałą część fabuły. Pomimo tego, że momentami Harrington gubił się w tym wszystkim zupełnie, nie szło mu to wcale tak fatalnie, jak można by przypuszczać, a przez ten okres czasu zdołał opanować wręcz całą planszówkę.

Jednym z wielu plusów był bliższy kontakt z Eddie’m. Wspólnie debatowali nad kampanią, śmiali się z błędów Steve’a i rozmawiali na tematy niezwiązane z D&D, poznając tym siebie bliżej. Traktowali się naturalnie, czując w swoim towarzystwie wyjątkowo swobodnie, ze względu na wiele wspólnych tematów, pomimo odmiennych zainteresowań.

Szatyn doszedł do wniosku, że podziwia muzyka za to, jak wyraża siebie. Czasem nie mógł oderwać wzroku od jego pierścieni, zbyt długo podziwiał kręcone włosy za ramiona, a to, że nie dał się stłamsić plotkom rozsiewanym w liceum na jego temat, sprawiało, że Steve miał ochotę z dumą pokiwać głową. Nie wiedział czemu tak jest. Jeszcze kilka lat temu jako “Król liceum” zaśmiałby mu się prosto w twarz i wytknął od dziwaków, następnie gardząc nim na wiele rozmaitych sposobów. Teraz natomiast żałował, że nie poznali się wcześniej.

Pomimo tego, że dni z dzieciarnią wspominał bardzo ciepło, to jednak miał potrzebę wyciszenia się. Po sytuacji z Robin postanowił ruszyć się z domu, by zażyć nieco świeżego powietrza i w ramach rozrywki wstąpić samemu do miejskiej kawiarni. Od zawsze uwielbiał tam chodzić; zamówić kawę i przynieść swoją książkę, którą rozłożyłby na stoliku i zatopiłby się w niej.

***

Harrington przekroczył próg kawiarni wraz z dźwiękiem malutkiego dzwoneczka powiadamiającego o nowym kliencie, przywitał się i rozejrzał, szukając idealnego miejsca na cichy wypoczynek. Ku jego zdziwieniu ruch był naprawdę bardzo mały, czyniąc, że miejsce wyglądało wręcz na prawie puste.

Wzrok chłopaka padł na szary koniec pawilonu, gdzie znajdował się zaciszny stolik, postawiony tuż przy ogromnym oknie z widokiem na przechodniów. Jedno siedzenie było zajęte przez dobrze znaną mu osobę, posiadającą, robiące wrażenie, bujne, brunatne loki, na których teraz znajdowały się słuchawki, a trzymając twarz w zamyśleniu, spoglądała za szybę.

𝑀𝑒𝑡𝑎𝑙𝑜𝑤𝑦 𝑝𝑜𝑐𝑖𝑠𝑘 | 𝑆𝑡𝑒𝑑𝑑𝑖𝑒Where stories live. Discover now