Tafla lustra zdawała się krzywym zwierciadłem, gdy duże, błękitne oczy spoglądały w nią z wyrzutem.
To nie był wyrzut, jaki czuło dziecko, gdy nie dostało upragnionej zabawki. Ani wyrzut, jaki czuł nastolatek, gdy rodzice ukarali go szlabanem akurat w weekend, w który organizowana była długo wyczekiwana impreza, czy wyrzut, jaki czuł dorosły, otrzymując o wiele mniejszą od oczekiwanej stawkę za swoją ciężką pracę po godzinach.
To był wyrzut, który czuje się, gdy dostajesz życie, którego nie chcesz i o które nigdy nie prosiłeś. To był wyrzut, który czuje się w stosunku do mamy, taty, środowiska i wszechświata, że zostało się stworzonym nie tak jak powinno i że jest się widzianym przez pryzmat tego, co tak naprawdę w ogóle nie jest zgodne z tym, co się czuje i czego się pragnie. Taki wyrzut, który nie przechodzi po paru dniach. On trwa, ciągnie się, zostawia czarne, smoliste ślady, które ciężko uprzątnąć. I nawet jak ci się wydaje, że wszystkie je usunąłeś, to spod drzwi szafy wylewa się kolejna porcja czarnej mazi, i to wtedy, gdy kogoś gościsz i najmniej się tego spodziewasz.
Blada, poznamiona świeżymi bliznami dłoń sięgnęła po leżące na łazienkowej szafce srebrne nożyczki. Chłodny metal błysnął w świetle księżyca, wpadającym do pomieszczenia przez małe, kwadratowe okienko pod splamionym sufitem. Cicho zabrzmiał ostry a następnie kruchy dźwięk, a po chwili do białej umywalki wpadł pierwszy jasny kosmyk. Potem następny. I kolejny.
Ciszę przerwał nagły szloch. Nożyczki upadły z brzękiem na zimną posadzkę, zostawiając na drzwiczkach szafki brzydką rysę, odkrywającą warstwy farby. Jasne kolana zetknęły się z szarymi płytkami. Spierzchnięte usta zakryła dłoń. Z owych ust wyrwało się stłumione łkanie, a spod zaciśniętych powiek popłynęły łzy. Łzy bezsilności, których nikt nie powinien nigdy doświadczyć.
***
Odgłos kroków na stopniach rozbrzmiewał nieprzyjemnie głośno w niemal pustym domu. Po obu stronach korytarza piętrzyły się stosy kartonów i pudeł z całym dobytkiem rodziny. Oprócz jednego jej członka. Jemu udało się uciec.
Podłoga w korytarzu zaskrzypiała.
- Alexandra? Rozpakowałaś się wreszcie? - zabrzmiał melodyjny głos i z kuchni, ciemnej i zakurzonej jak cała reszta domu, wychyliła się kobieca głowa. Uśmiech na jej twarzy natychmiast znikł i został zastąpiony przez wyraz niezadowolenia, gdy ujrzała na schodach swoje młodsze dziecko nie takie, jakie widziała je poprzednim razem.
Kobieta wyszła z kuchni, po drodze stawiając na komodzie miskę z sałatką, i wspięła się po schodach.
- Alexandro, zmieniłaś fryzurę? - spytała, obracając w palcach jasne kosmyki. Cmoknęła z dezaprobatą i pogładziła jedwabny policzek barwy porcelany. - Nie podoba mi się. Lepiej ci było w długich. Teraz wyglądasz jak chłopak.
Drobna klatka piersiowa rozszerzyła się odrobinę, na tyle, na ile pozwalała jej ograniczająca wydech taśma. Krępowała ruchy i momentami odbierała dech, ale dawała chwilową euforię, gdy w lustrze nie odbijały się dwa wymowne wybrzuszenia na wysokości płuc.
- Mamo...
- Może gdyby upiąć tę grzywkę, o tak, na bok... - wymamrotała rodzicielka, chwytając się leżącej na szafce spinki z kokardką. Odgarnęła jasne włosy i spięła je, kląskając językiem. - Nie jest tak źle.
- Ale mamo... mi się tak podoba. - Wstrzymywane powietrze powoli opuściło płuca.
- Ale jak? Wyglądasz jak jakiś obojniak. Ni to dziewczynka, ni to chłopiec, te ścięcie nie było najlepszym wyborem. W długich...
CZYTASZ
【𝔡𝔢𝔩𝔦𝔯𝔦𝔲𝔪】 ᵒⁿᵉ ˢʰᵒᵗˢ ᴾᴸ
Short StoryMoje próby pisania w wielu gatunkach i małych formatach. Proszę brać poprawkę na to, że są to ćwiczenia, więc nie poprawiam ich po czasie. Pozostają bez edycji takie, jakie tu trafiły, abym mogła widzieć progres, jeśli się taki pojawi. Ostrzeżenia n...