VIIᵗᵒ ʷˢᶻʸˢᵗᵏᵒ ⁿⁱᵉ ᵐᵘˢⁱᵃˡᵒ ˢⁱᵉ ᶻᵈᵃʳᶻʸᶜ {G}

9 1 0
                                    

     Ostrożnie wcisnąłem się głębiej pod stół, gdy cofnęła się pod zakurzony wykusz, a filiżanka z gorącą herbatą wypadła z jej dłoni, głucho roztrzaskując się na podłodze z ciemnego drewna. Powietrze przeciął cichy syk błyszczącego metalu, a w jego powierzchni odbił się blask księżyca, wpadający do pomieszczenia przez otwarte okno. Jej twarz wypełniła groza, a bladość konkurowała z bielą rozbitej porcelany, leżącej smętnie na podłodze. Tuż obok niej po chwili pojawiła się plama karmazynu, powiększającego się z każdą wolno upływającą sekundą. Szkarłat zbrukał sprowadzony z daleka wzorzysty dywan, obłożoną boazerią ścianę w kącie izby, śniady policzek kobiety i biały rękaw młodzieńca dzierżącego narzędzie zagłady. Zaskoczył mnie, gdy wypuścił z trzęsącej się dłoni ostrze i obiema dłońmi chwycił wykrzywioną w grymasie zaskoczenia i rozpaczy twarz ukochanej. Po obu jego policzkach popłynęły gorące łzy, przecinające jego twarz wilgotną ścieżką. Przycisnął do piersi coraz bardziej blednącą głowę dziewczyny, której wzrok otępiały utknął na zawsze w odbiciu ozdobnego ostrza.

     Zjeżyłem się, gdy ciszę nocy zakłócił pełen goryczy szloch młodzieńca, przerywany jedynie niezrozumiałymi wyrażeniami skruchy i wyrzutami sumienia. Nieważne jednak jak wiele dekad spędziłby na błaganiu o przebaczenie, skóra jego ukochanej ostygła wraz z rozlaną herbatą wśród rozbitego szkła drogiej porcelany, a wzrok bez duszy zawisł w zakurzonym, ciemnym salonie.

     Po długim łkaniu podniósł się z klęczek, zostawiając ukochaną opartą o wyłożoną boazerią ścianę. Powoli wyczołgując się spod stołu obserwowałem uważnie, jak otępiały krzątał się po holu, łapiąc w ramiona kolejno szpadel, ciemne gumowce, butlę z naftą i lampę. Otarłem się o nogę stołu i przysiadłem na skraju dywanu, uważając, by szkarłat nie złapał się i mnie jak zakaźna choroba. Patrzyłem, jak ciężki dywan zwija z pakunkiem w środku, wzdychając ciężko opiera się o drewnianą futrynę i ociera ręcznikiem czoło. Wiedziałem, że mogłem mu ulżyć i dawno zapobiec całej serii makabrycznych wydarzeń i ich następstw, mających ciągnąć się przez następne pokolenia i wieki. To wszystko nie musiało się zdarzyć, gdybym tylko mógł powiedzieć mu, jak bardzo się mylił w posądzaniu ukochanej o przeniewierstwo. Podrapałem się za uchem, mącąc tym grobową ciszę w izbie delikatnym szelestem. Gdybym tylko nie był kotem.

【𝔡𝔢𝔩𝔦𝔯𝔦𝔲𝔪】 ᵒⁿᵉ ˢʰᵒᵗˢ ᴾᴸWhere stories live. Discover now