IIIˢʸˡʷᵉˢᵗʳᵒʷᵃ ⁿᵒᶜ {G}

13 0 1
                                    

     Łopata niemal bezdźwięcznie zanurzyła się w białym puchu, jeszcze przed chwilą niezgrabnie rozkopanym na boki. Przez drogę polną przemknął świszczący wiatr, niosący za sobą kolejne porcje prószącego śniegu, które już całkiem zasłaniały widok na odcinek dalszy niż długość wyciągniętego przed siebie ramienia. Złowieszcza cisza północy, zakłócana jedynie wyciem wiatru, przyprawiała o gęsią skórkę.

     - Wracajmy.

     Śnieg skrzypiał pod ciężkimi krokami butów bynajmniej nieprzystosowanych do tak ostrej pogody. Dwie ciemne sylwetki, osłonięte płaszczami przesuwały się zgarbione po okrytym śnieżną szatą polu, brnąc przez zaspy do białego domu, w którym żółtawe światło rozjaśniało jedynie kuchnię na rogu budynku.

     Spróchniałe i przestarzałe deski parkietu zaskrzypiały, gdy oboje stanęli na werandzie. Pchnęli ciężkie drzwi i weszli do środka, pozostawiając za sobą noc i zamieć.

     Cała trójka znajdowała się w kuchni. Dziewczyna o podkrążonych oczach i niezdrowo bladej w tym świetle twarzy stała przy kuchence gazowej, wpatrując się w ukrytą za drzwiczkami butlę z gazem, jakby ta od samego intensywnego, choć zmęczonego spojrzenia miała się po kilku godzinach samoistnie napełnić. Siedzący przy stole barczysty chłopak opierał głowę na zwiniętej w pięść dłoni, dawno wygaśniętym petem grzebiąc bezmyślnie w popielniczce. Na poplamionej ceracie widniały okrągłe ślady po wielu filiżankach kawy. Zapach kofeiny, tytoniu i niepewności unosił się w powietrzu.

     - Co myśmy zrobili... - siąknęła cicho blondwłosa nastolatka, wciśnięta w przestrzeń między odłączoną od prądu lodówką i niedziałającym od kilku godzin kaloryferem. Patrzyła przed siebie obłąkanych wzrokiem niebieskich oczu.

     - Co myśmy zrobili? Przypominam tobie, że to był twój pomysł! Ten idiotyczny żart... - Zatrząsł się gniewnie stojący w sieni chłopak, ciągle nie zdjąwszy przemoczonych trampek. Ruszył w stronę oszołomionej dziewczyny, ciskając w kąt wełniane rękawiczki, do których przymarzły kryształki śniegu.

     - Zostaw ją! - Nastolatek z papierosem wyszedł zza stołu i stanął na drodze przyjacielowi, chwytając go kołnierz. - To jest również twoja wina! Gdybyś się na to nie zgodził...

     - Boże - wyjęczała dziewczyna przy kuchence, spuszczając wzrok z butli. Zgięła się w pół ze szlochem i osunęła po drzwiczkach szafki na zimną posadzkę, chowając twarz w skostniałych od niskiej temperatury w pomieszczeniu dłoniach. - Boże, jeżeli ktoś się dowie...

     - Nikt nie może się dowiedzieć - powiedział głębokim, niepodobnym do siebie tonem drugi młody mężczyzna, chowający się w zimnym korytarzu. Zdusił wewnętrzny niepokój, który odczuł na dźwięk własnego głosu, i stanął po środku kuchni. Z rękawów jego płaszcza ciekła woda i ciemne osocze, skraplające się na szare płytki. Blondynka ze świstem wciągnęła powietrze przez usta.

     - Stary. - Barczysty nastolatek puścił kołnierz kolegi i spojrzał na czerwoną plamę, z każdą chwilą powiększająca się i odcinającą od bladości posadzki. - Skąd ta krew?

     Gdy nie odpowiedział, pchnął jego ramię. aż chrupnęło.

     - Skąd ta krew, do cholery?!

     - Musiałem się upewnić. - Ostrożnie ściągnął płaszcz i rzucił go na podłogę.

     - Jesteś popieprzony - stwierdził chłopak, kręcąc głową. Nie spuszczał mężczyzny z oczu.

     - Jeszcze mi za to podziękujesz - odparł chłodno. Spojrzał po wszystkich zimnym spojrzeniem - Zapamiętajcie to lepiej, jeśli nie chcecie do niej dołączyć.

     - Grozisz nam? - Przerwał mu, chwytając go za ramię.

     - Uspokój się! - Wyszarpnął się, pchając chłopaka na stół. Tamten zdążył złapać się futryny, nim uderzyłby plecami o kant blatu. - Nie widzisz, że próbuję nam pomóc? Popełniliśmy przestępstwo, do cholery jasnej! Wiesz, ile za to moglibyśmy posiedzieć?

     - Nie chcę wiedzieć - cicho odparł z wściekłością chłopak, patrząc na niego spomiędzy ciemnych włosów.

     - Ja nie mogę iść do więzienia. Ja nie... - szlochała dziewczyna skulona na zimnej podłodze.

     - Nikt nie chce iść. Więc lepiej, żebyśmy nie wpadli. Dobrze wam radzę. - Nastolatek przeszedł przez całą szerokość pomieszczenia, zostawiając za sobą krwawe odciski butów na posadzce. Położył obie sine dłonie na parapecie, przy którym przez małą szczelinę wpadało lodowate powietrze, tnąc jego przemarznięte palce chłodem. Wiatr zawył nagle na zewnątrz, wprawiając wszystkich w mimowolne drżenie. Ramiona chłopaka drgnęły.

     Nie musiał kończyć myśli. Każdy doskonale wiedział, że teraz łączyła ich nie tylko przyjaźń, a i mroczna tajemnica, która miała zostać z nimi aż po grób. Nikt nie mógł się dowiedzieć, co stało się w sylwestra dwutysięcznego roku w małym, ciasnym pokoiku na poddaszu.

【𝔡𝔢𝔩𝔦𝔯𝔦𝔲𝔪】 ᵒⁿᵉ ˢʰᵒᵗˢ ᴾᴸWhere stories live. Discover now