Koniec baśni, która się jeszcze nie zaczęła

35 4 78
                                    

Lia zwymiotowała.

Od tygodnia męczyły ją nudności. W dodatku skarżyła się na bóle głowy, zmuszając Eris do ewakuacji i zabarykadowania się w piwnicy, a na dodatek zdawało jej się, że ma stan podgorączkowy. W pierwszych dniach myślała, że się zatruła. Później, że po prostu złapała coś w rodzaju magicznej grypy. Ósmego dnia zaczęła podejrzewać najgorszą możliwość.

Lia odgarnęła mokre kosmyki ze spoconego czoła, spróbowała przełknąć kwaśny smak i spojrzała na Evie, drżąc na całym ciele:

— Ev... Ja nie... Powiedz, że po prostu jestem chora i po herbacie mi przejdzie.

Liu, ale to bardzo możliwe, że spodziewasz się dziecka, skoro ty i Paon... — Gdyby nie była ptakiem, zarumieniłaby się soczyście. Kruczka odwróciła wzrok zawstydzona.

— Uprawialiśmy seks? Kochaliśmy się?

Tak, tak, właśnie o to mi chodziło...

Lia zakryła usta drżącą dłonią i starała się oddychać spokojnie. W myślach odliczała od dziesięciu do zera. Nie zabezpieczali się, bo nie mieli jak. Lia nie wiedziała też, które zioła mogły pomóc. Jednak ryzykowali wielokrotnie, stęsknieni i spragnieni siebie nawzajem. Pierwszy raz był spontaniczny. Nie widzieli się przez długi czas, a kiedy w końcu doszło do spotkania, Paon oświadczył jej się. Ten pierwszy raz był dla nich niezapomniany, choć od początku towarzyszył im stres - w końcu żadne z nich nie wiedziało zbyt wiele i nigdy tego nie robili. Lia od początku bała się, że może zajść w ciążę. Miała szesnaście... no, teraz już prawie siedemnaście lat. Nie była jeszcze całkiem dorosła, ale mogła mieć dzieci. Jedyna rzecz, która ją uspokajała, to nieregularne krwawienie, które wszystko utrudniało. A jednak teraz było bardzo prawdopodobne, że... wpadli.

— Ja nie jestem gotowa na bycie matką — załkała Narratorka, a jej błękitne oczy pokryły się łzami.

Evie podleciała do niej, przysiadła na jej kolanie i zaczęła głaskać Lię skrzydłem po ramieniu.

To przecież nie jest pewne. Może jednak po prostu się rozchorowałaś? — zakrakała pocieszająco Evie.

— I co? Mam teraz czekać i patrzeć, czy mi brzuch nie rośnie? — zapytała żałośnie, gładząc pióra na główce przyjaciółki. Czasem zapominała, że Evie kiedyś nie była krukiem.

Może Eris ci pomoże? Umie przyrządzać nie tylko trucizny, przecież wiesz: chcesz stworzyć truciznę, musisz umieć zrobić antidotum.

— Masz na myśli coś w rodzaju testu? — zapytała.

— Podsłuchałam, jak dwie kobiety rozmawiały o tym, kiedy byłam w Różankowie. Podobno dobre czarodziejki sprzedają takie eliksiry.

Lia posłuchała rady Evie i zeszła do ,,tajnej" kryjówki Eris. Gdyby nie była tylko postacią drugiego planu, zrobiłaby karierę jako Wielka Trucicielka. Być może Zło zatriumfowałoby po latach na nowo. Jednak tak się nie stało, a garbata wiedźma musiała wysłuchiwać, jak jej przyjaciółka przyznaje się do swojego życia łóżkowego, zalewa się łzami, dzieli się obawami i pyta, czy może jej pomóc sprawdzić, czy będzie mieć dziecko. Gdyby przez ostatnie niemal cztery lata nie musiała spędzać z tą dziewczyną niemal każdej chwili, powieka by jej zadrgała, a po chwili wpadłaby w szał i wygoniła księżniczkę bez zamku od siedmiu boleści. Jednak przywykła do Lii, pogodziła się z tym, że dziewczyna mimo charakterku i nieco buntowniczej natury była do bólu zawszańska i obrzydliwie zakochana w księciu, z którym zamierzała uciec w siną dal.

— Pomożesz mi? — zapytała Lia, podnosząc wzrok na Eris, która do tej pory jedynie potakiwała, mrucząc ,,Aha" i w międzyczasie wrzucając do bulgoczącego kotła kości znalezionych w lesie martwych zwierząt. Ten kot nawet miał jeszcze sierść na ogonie.

Akademia Dobra i Zła: Historia prawdziwa || ff || ZAWIESZONE DO ODWOŁANIAWhere stories live. Discover now