Rankiem wyruszyli w drogę. Dzień był szary i ponury, gdyż słońce było już u kresu sił. Zostało mu być może kilka tygodni, nim zgaśnie na dobre, a świat się skończy. Baśń Sofii i Agaty była zbyt długo otwarta — Baśniarz musiał czym prędzej zacząć nową.
Lia ścisnęła mocno naszyjnik, oglądając się na powłóczącą z tyłu nogami Agatę. Tedros szedł z dala od niej, wyraźnie obrażony, wyrywając się naprzód.
Wszystko zaczęło się od Umy, której nieopatrznie wymknął się przebieg ich drogi przez Puszczę. Świeżo obudzona księżniczka opowiedziała o ich nieustannych kłótniach i zwierzeniu Agaty, według której książę powinien znaleźć sobie inną koronowaną głowę, która będzie idealna i gotowa słodzić mu do porzygania. Lia zamierzała sama zapytać dziewczynę, co wydarzyło się w ciągu ostatnich tygodni między nimi, ale wtedy humor cmentarnej czytelniczki został do reszty zepsuty przed... baśniowych emerytów. Śmiali się z relacji Umy, żartów im nie brakowało i nawet ganienie ich przez starszą Narratorkę nie zgasiło ich dobrego humoru. Niestety część ze słowami Agaty doszła do Tedrosa, ten się obraził jak małe dziecko, a podróż do tej pory była pełna niezręcznej ciszy, którą przerywał tylko Merlin. Czarodziej po nieudanej próbie wciągnięcia młodych w konwersację zaczął żywo dyskutować z Evie i Lią. Po pewnym czasie błękitnooka rzuciła znaczące spojrzenie szwagrowi, po czym razem z krukiem wyrównała krok z przygaszoną przyjaciółką.
— Jak się trzymasz? — zapytała łagodnie.
— Zależy, o co pytasz — mruknęła. — O Tedrosa czy o moją matkę?
— O wszystko. Jeśli nie chcesz mówić, nie musisz.
Evie zakrakała zgodnie. W międzyczasie Merlin wziął swojego wychowanka pod ramię i zaczął wywód o muchomorach. Zapomniał chyba, że książę traktował wszelkie grzyby jak wrogów ludzkości.
— Nie chcę mówić o mojej matce. A to... To wszystko jest po prostu nie tak. Prawdziwa miłość powinna być taka jak w baśniach. Jak twoja. — Lia się skrzywiła. — Teraz, kiedy wróciliśmy do Puszczy, a Tedros przejmie tron, znowu pojawi się zgrzyt. Nie jestem księżniczką, nie taką, na jaką on zasługuje. I nie nadaję się na królową. Ale nie chcę się z nim kłócić... A teraz on znowu zachowuje się jak osioł!
— Aga — powiedziała Lia. — Posłuchaj mnie teraz. Jeśli się kochacie, to co tak naprawdę stoi wam na przeszkodzie? Tylko to, co macie w głowie. Im dłużej będziesz się przekonywać, że nie jesteś jego warta, tym bardziej go od siebie oddalisz. Nie umiem postawić się w twojej sytuacji, bo mój książę wiedział, że nie zostanie królem. I wierz mi, że może nasza historia brzmi sielankowo, ale też się kłóciliśmy. O drobnostki. Rzadko, ale jednak. Najważniejsze w kłótni jest to, żeby obie strony dążyły do zgody.
Dalszą rozmowę przerwało im odezwanie się Tedrosa, który z irytacją patrzył na słońce.
— Nie ma mowy, żeby świat skończył się przed moją koronacją. — Zaczyna się... — Muszę szybko uratować Sofię, odzyskać Ekskalibur i wracać do Kamelotu. Nie mogę pozwolić, żeby królestwo ojca podupadło bardziej niż dotychczas. Nie po tym zawodzie, jaki sprawiła wszystkim moja matka. Ludzie potrzebują króla.
— I królowej — dodał Merlin.
— Głupiej królowej gotowej całować mnie w tyłek, o ile dobrze pamiętam — odwarknął Tedros, łypiąc na Agatę.
— Słuchaj, nie to miałam na myśli — sprzeciwiła się Agata.
— Czy słowa ,,głupia" i ,,tyłek" mają jakieś inne znaczenie, o którym nic nie wiem?
— Podobno w języku tyłkogębów znaczą... — Lia urwała, gdy para spojrzała na nią spode łba, a Evie przekrzywiła łepek. — Co? - zapytała zdziwiona.

YOU ARE READING
Akademia Dobra i Zła: Historia prawdziwa || ff || ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA
Fanfiction,,W prastarej puszczy trwa Akademia Dobra i Zła. Bliźniacze wieże jak dwie głowy, Jedna dla szlachetnych, Druga dla podłych. Ucieczka z niej niemożliwa. Jedyna droga wyjścia w baśni się ukrywa." Wszyscy znamy historię Sofii i Agaty. Ale czy to możli...