One; I am the observer, I'm a witness of life

179 15 97
                                    


Mianowicie wskaźnik zaczął powoli przesuwać się w kierunku cyfry "2".

Hana Jisunga sparaliżowało. Strach zajrzał w najgłębsze zakamarki jego ciała. Czuł, jakby jego dusza się z niego ulatniała, jakby coś w niego weszło. Czuł się przez chwilę obco we własnym ciele, jakby nie miał nad nim kontroli. Chciał oderwać palce od wskaźnika, ale nie mógł. Chciał krzyknąć, jednak jego struny głosowe ani drgnęły.

Płomienie wszystkich świec w pokoju się skurczyły, a następnie rozdwoiły swoje końcówki, a czarny dym zaczął unosić się z kilku pojedynczych świeczek. Biały wosk pojedynczymi kroplami spadał na podłogę, zapach ziół przestał się unosić, a zastąpił go zapach spalenizny, a wskaźnik od momentu znalezienia się na cyfrze nie poruszył się.

— Wreszcie coś się dzieje — powiedział lekceważąco Bang, a na jego twarz wkradł się nonszalancki uśmieszek. Wolną dłonią złapał za jedną ze szklanych butelek, a następnie do wszystkich kieliszków, drżącą dłonią nalał tyle alkoholu, że część ich zawartości znalazła się na podłodze — Ile można czekać, żeby coś w końcu przylazło.

— Jedną z zasad gry była cierpliwość, Chris — rzekł Jeongin, zadzierając nosa. Mimo kąśliwej uwagi, zwróconej ku chłopakowi w stroju wampira, w głosie Yanga słychać było dumę i wyższość, którą musiała wzbudzić jego pozycja jako medium. Han, który czuł się jak obserwator we własnym ciele, dalej nic nie powiedział — W takim razie, mamy do was kolejne pytanie. Czy jesteście dobrymi, czy złymi duchami?

Po kilku sekundach wskaźnik z liczby "2" powoli zaczął się przesuwać w górę tabliczki, aby ostatecznie zatrzymać się na symbolu księżyca. Podpity i zainteresowany tematem Yongbok nachylił się nad tabliczką i zapytał.

— Co to znaczy, Yang?

— Szczerze mówiąc, nie wiem — odpowiedział Jeongin, który wolną ręką złapał za ulotkę z zasadami tabliczki. Przeleciał ją wzrokiem, a następnie odłożył papier i złapał za kieliszek z alkoholem, który wypił jednym haustem — Ale jeżeli nic o tym nie piszą, to pewnie nie jest to nic istotnego.

Han Jisung nagle poruszył karkiem, a kręgi jego kręgosłupa strzeliły. Odgłos ten był na tyle głośny, że wszyscy siedzący obok spojrzeli się na Hana, jak na szaleńca. Jisung dalej nie mógł się poruszyć, a to, co działo się teraz z jego ciałem przerażało go. Miał wrażenie, że coś nie pozwalało mu odzyskać władzy nad ciałem. Jego głowa wróciła nagle na swoje miejsce, aby mógł za chwilę usłyszeć śmiech Jeongina.

— Wczułeś się co, Jisung?

Śmiech ten był najgorszym, co usłyszał.

Nie chodziło o samego Jeongina, ani o jego konkretny śmiech. Jisung kochał, gdy młodszy się śmiał, a rozśmieszenie go było jego celem. Wtedy zawsze czuł się lepiej, czuł się mu potrzebny. Czuł, że jest przy odpowiedniej osobie, w odpowiednim miejscu, że on sam może komuś poprawić humor i przysłużyć się. Gdy Jeongin był przy nim, przestawał czuć się pusty, a ciepło rozchodziło się od jego serca po całym jego ciele. A gdy chłopak się śmiał, uczucie to było potęgowane.

Teraz było inaczej.

Miał wrażenie, że dźwięk ten rozsadzi mu bębenki w uszach. Jego skronie pulsowały, dźwięk zmieniał barwę, natężenie, szybkość, budziły w nim złość, ból, agresję, nienawiść i szaleństwo. Gdy głos zaczął mącić mu w mózgu, Han Jisung miał ochotę tylko złapać się za głowę, krzyczeć z całych sił, wyrywać sobie włosy, paznokcie, rozdrapywać skórę, odgryźć język. Wszystko go paliło. Czuł zapach spalonego mięsa. Był w stanie stwierdzić, że właśnie ma wypalany znak na brzuchu. Jakby był znakowany rozżarzonym, żelaznym prętem, niczym świnia idąca na rzeź. Bez woli. Po prostu robi to, co ktoś jej każe, wiedząc, że jej żywot dobiega końca.

I Am You || MinsungWhere stories live. Discover now