Two; There's a room where the light won't find you

185 18 34
                                    


Deszcz uspokoił się, jednak mocny wiatr nie zniknął. Han Jisung powolnym krokiem ruszył w stronę domu. Wyciągnął z kieszeni swoją oldschoolową MP3 i słuchawki, z których tylko jedna znalazła się w jego uchu. Oglądał się ostrożnie na pasach i także za siebie, czując jakby ktoś go śledził. Czuł, że nie jest sam chociaż obrał dróżki, które zawsze świeciły pustkami. A ten dzień nie był wyjątkiem.

Pomyślał jeszcze raz o Nyks, dziewczynie, której nigdy nie widział w ich szkole, a na pewno nie widział jej stanowiska z kartami, gdy wchodził do budynku szkoły, mimo, że stało ono zaraz przy wejściu. Na skrzyżowaniu skręcił w prawą stronę, a jego oczom ukazał się sklep otwarty dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wszedł do środka, z półki zabrał czarną herbatę i paczkę herbatników. Gdy był w drodze do kasy, ból w podbrzuszu powrócił, a Jisung zaczął w myślach przeszukiwać dom w poszukiwaniu leków przeciwbólowych. Zapłacił za swoje zakupy, włożył je do plastikowej reklamówki i z powrotem skierował się do domu.

Przypomniał sobie o Jeonginie, a jego oczy w tym samym momencie zaszkliły się. Stanął w miejscu, zapominając, że znajduje się właśnie na środku pasów. Nagle coś nim szarpnęło, jakby chcąc go ochronić przed rozpędzonym samochodem, który nie zdążyłby wyhamować na pasach. Na bardzo krótką chwilę oślepł.

Ocknął się dopiero w momencie, gdy kierowca srebrnego porsche wyszedł z pojazdu i zaczął na niego krzyczeć. Momentalnie przeprosił za swoje zachowanie i dopiero gdy zszedł z ulicy i stanął na chodniku, a mężczyzna odjechał, dotarła do niego krótka myśl.

Nie widział samochodu, nie słyszał go, a na pewno to nie on zrobił unik przed pojazdem.

Energicznie potrząsnął głową, jakby chciał z niej coś zrzucić. Jego kapelusz o mało nie spadł na chodnik, jednak w ostatniej chwili Jisung go przytrzymał. Zaczął powoli masować skronie i czoło, jak gdyby miałoby to mu pomóc. Cały ten dzień był straszny i dziwny. Nieprawdopodobny. A właściwie wieczór, gdyż wszystkie kuriozalne wydarzenia zaczęły mieć miejsce dopiero od momentu jego udziału przy wywoływaniu duchów. Przez chwilę na myśl przyszło mu, że jakaś martwa dusza płata mu figle, jednak szybko ta myśl go opuściła, a jego ateizm i kierujący się nauką umysł postawiły go do pionu.

Kontynuował spacer, wciąż myśląc o Jeonginie, jego znajomych-patusach, Nyks, przepowiedni i innych rzeczach, które wydarzyły się tego wieczora. Robił to mimowolnie, wciąż starając się trzymać swoich przekonań i poglądów, ale coś nie pozwalało mu na to. Włożył drugą słuchawkę do ucha i słuchając instrumentalnego jazzu, skierował swoje kroki do domu.

Przed drzwiami swojego mieszkania stanął pół godziny później. Stara kamieniczka mieściła w sobie dwupiętrowe, wąskie mieszkania. Jego dom znajdował się pod numerem pięć, a stare dębowe drzwi z mosiężną kołatką wydobyły z siebie spore skrzypnięcie podczas otwierania. W przedpokoju zdjął buty, odwiesił mokry płaszcz na miedziany wieszak, a brudny kapelusz odłożył na szafce pokrytej wzorzystą serwetką, notując w głowie, żeby go zanieść do pralni. Z przedpokoju znalazł się w salonie, który prowadził do schodów na pierwsze piętro. Skierował jednak swoje kroki do kuchni, a reklamówkę z zakupami położył na marmurowym blacie. Z szafki koło lodówki wyciągnął pudełko z lekami przeciwbólowymi. Z szafy obok zebrał szary kubek, który sprezentował matce na dzień matki w podstawówce i szklany dzbanek. Do kubka nalał kranówki, popijając tabletki, a potem nastawił czajnik. Do dzbanka wrzucił torebkę czarnej herbaty i zalał ją wrzątkiem. Z pustym, lekko mokrym od środka kubkiem, telefonem w kieszeni i dzbankiem herbaty w drugiej ręce ruszył na poddasze, które było jego pokojem.

Kręcone schody ze starą, rzeźbioną balustradą pokryte były kremowym, świeżo wypranym, dywanem. Na pierwszym piętrze znajdowała się sypialnia pani Han, łazienka i gabinet. Na ścianach wisiały rodzinne zdjęcia – zdjęcie rodziców Jisunga na plaży we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, kolejne zdjęcie rodziców Jisunga, tym razem na balu z okazji ukończenia szkoły, gdzie ojciec Hana całował jego matkę w policzek. Na trzecim zdjęciu widniała Pani Han w długiej, białej sukni z bufkami i kryształkami na dekolcie z lekko zaokrąglonym brzuszkiem, z Panem Hanem, w białym garniturze i muszce, czarnej koszuli i poszetką o jasnoróżowej barwie. Następne zdjęcie było pierwszym zdjęciem Jisunga, w szpitalu, gdzie spał wraz z Panią Han na jej brzuchu po ciężkim porodzie. Na kolejnych zdjęciach widniały pierwsze kroki Jisunga, jego urodziny, jedne z pierwszych spotkań ze świętym Mikołajem (a właściwie jednym z jego wujków w przebraniu i długiej, siwej brodzie), pierwszy dzień szkoły, ukończenie podstawówki, zdjęcie z rodzicami na rozpoczęciu gimnazjum, zakończenie gimnazjum.

I Am You || MinsungWhere stories live. Discover now