ROZDZIAŁ 7

1.1K 99 18
                                    

- Postanowiłam dać ci drugą szansę Aristow! - rzuciła w moim kierunku kobieta, niepokojąco odważnie zbliżając się do mnie, by ostatecznie wgryźć się w moje usta i przystanąć na nich swoimi wargami dłuższą chwilę. Ten paraliż był nadzwyczajnie komfortowy. Nie miałem absolutnie zamiaru przeszkadzać Rosjance w czymkolwiek, co zapanowała na to spotkanie w kwestii kontaktu fizycznego ze mną. Z drugiej strony, co ona miała z tym rzucaniem mi się do ust? - Boże! Musiałam to zrobić! - zawołała w nieudawanej ekstazie, odrywając się ode mnie zdecydowanie po kilkudziesięciu sekundach. Teraz też dopiero poczułem ból uścisku, jaki pozostał na mojej twarzy i dłonią wolno przesunąłem po niej, bez żadnego zamiaru odpowiadania gościowi. Nadal zostawiałem jej przestrzeń na działanie. - Obiecuję, że to był ostatni raz - nawiązywała ewidentnie do pocałunku. - Pomogę ci, ile będę w stanie, a właściwie załatwię ci informacje. Warunek mam jeden.
- CafePuszkin... Połowa udziałów... - wyliczałem nieco znudzony właściwe punkty rodzącej się między nami umowy, gratulując sobie tego łatwego zwycięstwa.
- Nie! - Kobieta przerwała sprawnie tonem kompletnej rezygnacji z tego pomysłu, jakby właśnie odsuwała od siebie nieistotny kaprys. Przestało jej nagle zależeć na milionowym interesie? - Masz coś, co o wiele bardziej mnie pociąga. Dostaniesz za to wszystko o Berezowskim, a jeśli okaże się, że ktoś inny stąd maczał palce w zrobieniu z ciebie wdowca, dowiesz się nawet tego, w co był ubrany, gdy pociągał za spust. - Nikły uśmiech Amaliji i treść jej słów nie generowały we mnie już radości z potencjalnego sukcesu. Intensywniej zacząłem szukać w myślach, czym jeszcze oprócz restauracji, mogłem przekonać kobietę. Co ponad to może być dla niej interesujące?
- Jaka jest zatem cena? - zapytałem, wyczuwając napływający niepokój w kwestii jej ceny.
- Chcę twój zegarek z rubinami - bardzo odważnie i beznamiętnie wygłosiła, przebijając swym zimnym spojrzeniem moje zaskoczenie.
- Czego ty chcesz!? - Teraz dopiero dotarło do mnie jak nieschematyczna jest Dragovich, jak wysoko mierzy i jak za mocno wrażliwe struny potrafi szarpnąć.
- Nie ma takiej możliwości... - Moja spokojna odpowiedź i założone na siebie ręce jasno oznajmiały koniec negocjacji. Tuż pod skóra szalała jednak wściekłość. Mogła od razu zażądać duszy, życia dziecka, wyznania najciemniejszych tajemnic.
- Oddasz mi go, a ja będę miała pewność, ile warty jest cel, dla którego to ja będę ryzykować- kontynuowała.
- Nie mogę tego zrobić. Żądaj czego chcesz, nawet tej pieprzonej restauracji, ale zegarek nigdy nie zmieni nadgarstka. - Byłem stanowczy i jednocześnie rozczarowany tym życzeniem. Amalija mogła wiedzieć, z jaką historią wiąże się ten przedmiot i z premedytacją bezcześciła mój emocjonalny stosunek do niego. Szojgu mógł jej  sporo powiedzieć.
- Czyli poświęcenie w twoim pojęciu jest tylko wtedy, gdy mieści się nie w stratach, a inwestycji? Chcę ten zegarek Arsitow... - Z włożonymi w kieszeniach zimowego okrycia dłońmi, kolejny raz pokonała dzielącą nas bezpieczną odległość. - Tak jak ty chcesz bardzo wiedzieć, czy pod tym płaszczem jest coś bardziej ciekawego. - Poczułem teraz ze zdwojoną siłą drażniący zapach piżma damskich perfum, które na pewno zadedykowano jakimś wojowniczkom, a który potęgował jedynie moje rozdrażnienie. Nie komponował się z kobietą właściwie. Była to dla niej obca woń.
- Przyszłaś dobić targu, czy załatwić sobie orgazm? - Nie rozumiałem tego zestawienia. Stanowczość w pertraktacjach wsparta awaryjnie tanim uwodzeniem źle się komponowały.
- Z tobą przyszłam załatwić biznesy, a strój przygotowałam na spotkanie z Berezowskim... - Triumfalny uśmiech kobiety, który ze względu na jej obecność w znacznej bliskości od mojego spojrzenia był bardzo wyraźny, teraz zaintrygował mnie już kompletnie. Śmiało więc ruchem jednej ręki rozwiązałem pasek, zaciskający kobietę w talii i zapoznałem się z kolejną tajemnicą tego spotkania, udając najmocniej jak potrafię brak kompletnego wzruszenia, wsparty mocno rozczarowaniem jej negocjacjami ze mną. - Wiem, że twój kompan ma słabość do długonogich blondynek, szczególnie w przykrótkich sukienkach. - Dragovich kokieteryjnie przechyliła głowę, jakby oczekiwała na linii mojej żuchwy dostrzec jakąś niezwykłość. A ja? A ja właśnie przepadłem w widoku jej sporych piersi walczących o wolność z linią dekoltu burgundowej sukienki i kruchych na pozór ramionach, na których cienkie jak pajęczyna ramiączka, podkreślały delikatność jej ciała. Nie bez powodu ewolucja ustawiła u mężczyzn brak stałego połączenia pomiędzy rozsądkiem, a popędem. Mój wzrok udał się właśnie w rozkoszną wędrówkę po najbliższych fragmentach ciała kobiety, analizując jak doskonale komponowałyby się w moich dłoniach. Wiedziałem, że ten brak konsekwencji w potencjalnym kontakcie z Dragovich wiele mi ułatwiał i wystarczyło właściwe wykonać tylko jeden krok do przodu, uznać namowy Olega za wystarczającą motywację, gdyby nie stawka, o jaką kobieta próbuje ze mną walczyć.
- Nie zgodziłem się jeszcze na twoje warunki... - usilnie starałem się tymi słowami wykazać swoją fałszywą oziębłość.
- Nie masz pojęcia ile obietnicy ma w sobie słowo "jeszcze"... Ty mi powiedz zatem, czy mam dzisiejszego wieczoru spotkać się z Berezowskim w jego domu, w którym urządza urodzinową imprezę, na którą ciebie akurat nie zaprosił, a ja wiem jak doskonale wkomponować się w towarzystwo i trochę powęszyć? - Tym razem jej spojrzenie objęło drugą stronę mojej twarzy, gdzie w akompaniamencie przesuwanych po niej nagle palców badała jakieś niezdefiniowane obszary. Uwodziła mnie? Mogłem to zatrzymać, tylko że... Nie chciałem... Byłem ciekaw każdej następnej części tej zabawy.
- Berezowski to prostak. Mógłby nie docenić właściwie tego, z czym do niego przychodzisz.
- Kazałeś użyć mi tych wdzięków, a teraz ostrzegasz?
- Po prostu mniejsza dawką wrażeń dla niego, więcej bezpieczeństwa dla ciebie.
- Moja praca, moje metody... - Poczułem właśnie jak z mojego lewego nadgarstka zsuwa się w cudzej dłoni bransoleta z rubinową tarczą, choć bliskość naszych twarzy nie straciła na sile, a nasze przed sekundą zrównane spojrzenia nie zmieniały położenia. - Pomogę ci za cenę władzy, jaką da mi spełnienie na pozór niemożliwego życzenia. Pogodzisz się ze startą, bo chcesz zrozumieć tę największą w twoim życiu. A tym czasem Sergiej... Udanego wieczoru... - Kończąc naszą rozmowę, Dragovich ukryła zegarek w jednej z kieszeni, po czym figlarnie przygryzła skrawek mojej brody i odwróciła się w stronę wyjścia. Choć obiecała nie zbliżać swoich warg do moich, w tani sposób prowokowała... To było mocno inne, niż energia jaką miała pierwszego dnia... Dla kogo było to przedstawienie? Kiedy ty kłamiesz, a kiedy jesteś prawdziwa Dragovich?
- Jeżeli coś spieprzysz, odbiorę ci go! - krzyknąłem zły po stracie, nie bardzo wierząc, że usłyszy, przywołując  jednak delikatny uśmiech na wspomnienie tej oscarowej gry sprzed momentu. A co do zegarka i tak miałem pewność, że odzyska właściwe miejsce. Dla mnie zmienił tylko miejsce, nie właściciela.
- Odezwę się pierwsza! - Ku sporemu zaskoczeniu dobiegła mnie jednak przytłumiona odpowiedź gdzieś z daleka domu.

DZIEWCZYNA Z PLACU CZERWONEGOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz