𝓘'𝓶 𝓼𝓸𝓻𝓻𝔂 𝓽𝓱𝓪𝓽 𝓘 𝓱𝓪𝓿𝓮 𝓽𝓸 𝓵𝓮𝓪𝓿𝓮 𝔂𝓸𝓾

868 79 137
                                    


Jedynka. 

To właśnie taką ocenę zauważył Riki na górze kartki, gdy nauczyciel od matematyki wręczył im sprawdzone sprzed dwóch tygodni sprawdziany. 

Sytuacja nie prezentowała się najlepiej. W przeciągu niemalże dwóch miesięcy w jego dzienniczku zagościły już dwie jedynki oraz jedna dwójka, świadczące o tym, że był w tyle z materiałem i to nie byle jak. Żeby tego było mało, coraz szybciej przerabiali tematy, strona za stroną, a Riki rozumiał tyle co nic. Będąc na rozszerzonej matematyce czuł się tak, jakby w rzeczy samej opracowywał czarną magię, a nie zwykły podręcznik, który miał mu pomóc w przygotowaniach do egzaminu.

Ostatnimi czasy nie czuł się najlepiej. Odnosił wrażenie, że do niczego się nie nadawał, był udręką dla rodziców, a wszyscy, którzy zdawali się go lubić, tak naprawdę obgadywali go za plecami, mając z niego świetny ubaw. Żeby tego było mało, brakowało mu czegoś. 

Po raz pierwszy w życiu od dłuższego czasu uświadomił sobie, że jest samotny. 

I ta samotność kiedyś mu nie przeszkadzała. Izolował się od świata zewnętrznego, nie dopuszczając do siebie nikogo do takiego stopnia, że nawet nie przeszłoby mu przez myśl, że kiedykolwiek mógłby chcieć być dla kogoś ważną osobą. Nic go nie interesowało. Był sam i taki stan rzeczy mu odpowiadał przez bardzo długi czas. 

Wystarczyło jedynie odrobinę się odsłonić na irytującego, choć uroczego Koreańczyka, który sprawił, że już sobie przypomniał, dlaczego postanowił nigdy do nikogo się nie zbliżać. Kiedy dopuszczał do siebie kogokolwiek, jego nastrój drastycznie spadał, a to wszystko wywołane poczuciem, że nie jest wystarczający, że narzuca się, że tak naprawdę każdy zadaje się z nim z litości i przyzwyczajenia.

W przypadku Sunoo nie było lepiej, Riki mógł wręcz pokusić się o stwierdzenie, że było tylko gorzej. Dziewiętnastolatek miał go w garści, nawet jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy. Mógłby znienacka wyjechać, a Japończykowi zajęłoby długie lata pozbieranie się po nim, pomimo że znali się jedynie dwa miesiące. 

Przez te dwa miesiące zdążył się zauroczyć, choć obawiał się, że mało brakowało, by mógł pokusić się o stwierdzenie, że tak naprawdę był zakochany po uszy. 

Zakochany po uszy w kimś, kto zadawał się z nim z czystego obowiązku. Kto powróciłby do domu w pośpiechu, gdyby nie ciążąca umowa półroczna. 

No i była też ona. Siła niszczycielska o nazwie zazdrość, która wywoływała w nim najgorsze emocje. 

Kiedy tylko Sunoo wypowiadał imię swojego byłego, coś zaczynało się w nim gotować. Nienawidził tego chłopaka mocniej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać, a przecież nigdy nawet nie widział go na własne oczy. 

Jak tylko Kim mówił, że Jay stawał się mu obojętny, odczuwał ulgę. Był wtedy święcie przekonany, że może po zerwaniu Sunoo dostrzeże w nim kogoś więcej niż po prostu podopiecznego oraz dobrego kolegę. 

Zerwanie nastąpiło, dwa tygodnie minęły i nic nie wskazywało na to, żeby cokolwiek się zmieniło. Było wręcz gorzej, ponieważ starszemu znienacka pojawiały się zachcianki na wspominki, a wówczas Riki musiał wysłuchiwać wszystko to, czego nie miał najmniejszej ochoty słuchać. 

Wiedział, że powinien być wyrozumiały. W końcu dziewiętnastolatek dopiero co zerwał ze swoim chłopakiem i potrzebował czasu, aby wyleczyć się z tej, powiedzmy, nieszczęśliwej, nieudanej miłości. A jednak z każdym dniem coraz bardziej zależało mu na Sunoo, coraz częściej przyłapywał się na tym, że przytuliłby go z wielką chęcią, albo że jego wzrok non stop lądował na wargach chłopaka, który nie był niczego świadomy i cholera, było mu przykro. 

How to be an Au pair || sunkiWhere stories live. Discover now