Okładka do "Przekroczyć czas" autorstwa magdalenarutkowska85 nie jest w ogóle w moim stylu. Bardzo nie pasuje mi do tytułu oraz całokształtu powieści, w żaden sposób do niej nie nawiązuje i nie rzuca się w oczy, a jeśli to w takim negatywnym kontekście. Gdybym natknęła się na nią na wattpadzie, zdecydowanie nie zachęciłaby mnie, by zajrzeć do środka. Podkreślam jednak, że jest to tylko i wyłącznie moje odczucie, z pewnością niektórzy się ze mną zgodzą, a inni nie, ponieważ uznają ją za perfekcyjną do tej historii. Opis jest poprawny. Ani jakoś bardzo nie porywa, ani też nie zniechęca. Raczej bym sięgnęła po powieść, by się przekonać konkretnie o co chodzi.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to mieszanie czasów: "(...) i nazwisko Cruz nadal JEST znane w Krakowie.", a powinno być BYŁO oraz "Nigdy przedtem nie czułam się tak szczęśliwa jak JESTEM teraz." a powinno być BYŁAM. Raz jest "Skarżyńska", a raz "Skrzyńska". Czy to pierwsze to przezwisko, które wymyślił dla Marii, Gabriel? Jest też niepoprawny zapis dialogów. W formie bezosobowej (np. imię) nie jest postawiona kropka, a w formie osobowej (np. powiedział) już się ona pojawia. Do tego wolałabym, by wypowiedź zaczynała się od dywiz "–", a nie myślnika "-". Łatwiej by wtedy było rozróżnić, gdyż jak pisałaś "Elena-Marie" to myślałam, że to już wypowiedź. Często wkradały się też jakieś słowa, która podpowiadała autokorekta. Np. "(...) zamknąłby mnie w szpitalu dla nerwowo chorych (...)" zamiast psychicznie, co brzmiałoby poprawniej. Ziemiak zamiast ziemniak, itd, myślę, że zrozumiałaś autorko, co mam na myśli. Do tego to powiedzenie z "prostytutki biedy" bardzo mnie rozbawiło, pierwszy raz się z nim spotkałam.
Pierwszą moją myślą podczas czytania rozdziału z punktu widzenia Gabriela było: Maria mnie wkurwia. Kobieta naprawdę nie wiedziała kiedy odpuścić, a jej upór jedynie działał mi na nerwy i w absolutnie żaden sposób go nie pochwalałam. Czułam się zażenowana, gdy groziła Gabrielowi, a później myślała o jakimś wykorzystaniu, gdzie sama twierdziła, że bez żadnego sprzeciwu oddawała mu to, czego chciał. Gabriel irytował mnie tak samo, o ile nie mocniej. Jedno robił, a drugie myślał. Chciał odzyskać ukochaną i gotów był zrobić wszystko, ale kiedy tylko pojawiała się okazja, szybko z niej korzystał. Skoro tak bardzo kochał Marion, nie zdradziłby jej, a czas spędzony na uprawianiu seksu z innymi, poświęciłby na poszukiwania narzeczonej. Nie ukrywam, że miałam wielką nadzieję, że Marion znalazła już sobie kogoś innego w przeszłości i nie wróci do Gabriela, ponieważ na nią nie zasługiwał. Do samej Marion również miałam problem. Dała się namówić na wybycie do średniowiecza bez żadnego przemyślenia tematu, że może to wywołać więcej szkód niż pożytku. Nie pomyślała w ogóle o tym, co będzie tam robić oraz jak w ogóle przeżyje wszystkie choroby, za co będzie żyć, jeść. Wszyscy bohaterowie zachowywali się niedorzecznie i podejrzewam, że już dzieci, by miały więcej rozumu w głowie.
Nie ukrywam, że się gubiłam i zastanawiałam co się dzieje oraz czemu Marion trafiła do przeszłości z 2020 roku? Dobrze, że nie zostało to jednak "powiedziane" od razu, a troszkę trzeba było poczekać, ponieważ dało to pewnego smaczka. Trochę też nie rozumiem imion bohaterów. Devon to imię zarówno ojca, jak i brata Marion, chociaż w przypadku tego drugiego to jeszcze zwracają się do niego Von dla odmiany. Elise ma siedemnaście lat, później coś ojciec Marion wspomina o tym, że Elise poznał później i to jego pani, czyli inaczej ukochana. Chyba, że znowu matka i córka mają tak samo na imię. Naprawdę albo ja nie ogarnęłam, albo to wszystko było zbyt zagmatwane. Historia ciekawa, chce się czytać dalej, by poznać odpowiedzi na pytania. Dodatkowym plusem są krótkie rozdziały. Pojawienie się wielu pov, troszkę mieszało w głowie. Tu Maria, Gabriel, Marion, znowu Gabriel, aż w końcu tajemnicza Anna, by następnie pojawiła się perspektywa Devona. Za dużo postaci naraz, chociaż fajnie, że ich wszystkie historię się łączyły, to trochę za szybko i za często.
Widać, że autorka miała pomysł na historię i skrupulatnie się go trzymała, ale mam wrażenie, że po drodze coś się pogubiło. Czekałam na rozwiązanie sytuacji bardziej, jak poznała doktorka, co jego skłoniło do wybrania akurat jej i dlaczego postanowił stworzyć takie urządzenie. Czy miał zamiar wyciągnąć Marion ze średniowiecza, by się dowidzieć, że urządzenie działało jak należało? Osobiście przeczytałam do dwudziestego piątego rozdziału, więc mam nadzieję, że wszystko się na koniec wyjaśniło. Trochę popracowałabym nad imionami oraz historią, by była mniej zagmatwana. Może lepiej mimo wszystko skupić się na góra trzech perspektywach? Wiem, że trudniej zawrzeć wtedy to, co się chce, ale zdecydowanie ułatwiłoby to zrozumienie całego utworu. Rozwiązaniem też mogłaby być perspektywa trzecioosobowa, wszechstronny obserwator, który łatwiej przedstawi nam to wszystko, co chce przedstawić narrator.
Recenzję napisała hoolywaater. Miłego dnia, skarby ❤️

STAI LEGGENDO
Recenzje Książek
Storie brevi❗Prosimy o składanie zamówień w "Recenzje Książek II" ❗ Grupa C'est la Vie otwiera swoją recenzownię! 29.11 - 1 w #grupa